niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 7

Annus superior – semper melior*

Kilka minut po dwunastej Ginny oświadczyła, że wybiera się na spacer. Nikomu nie chciało się ruszać z domu mimo ładnej pogody, a Ruda z reguły akceptowała odmowy. Uczepiła się jednak Miony.
- Idziesz ze mną. Nie ma nie.
Brunetka w końcu uległa namowom przyjaciółki i ubrała ciepłą kurtkę i buty. Harry skorzystał z okazji i wcisnął im Tonks. Wypadałoby, żeby psiak się przewietrzył. Dziewczyny wyszły z domu i ogarnął ich chłód, bijący z każdej strony. Słońce, które świeciło zachęcająco było tylko przykrywką dla siarczystego mrozu. Przeszły kilkanaście metrów i stanęły przed średniej wielkości domkiem w stylu dworków z XIX wieku i połączeniu odrobiny nowoczesności. Hermiona wyjęła różdżkę i odśnieżyła podjazd, a także schodki, prowadzące do wejścia.
- Nawet w środku zimy prezentuje się idealnie – westchnęła Ginny.
- Ale będzie pusty…
- Ty będziesz w nim mieszkać.
- Sama.
- A Krzywołap to co? Ozdoba na ścianę? – zaśmiała się Wiewiórka – A tak serio, przecież widziałam, co działo się dzisiaj w kuchni. Dlatego chciałam cię zabrać na spacer. Pogadać. Ile cię nie było? Musiałaś wstać bardzo wcześnie, skoro byłaś już wtedy w miarę ogarnięta.
- Ja… Wstałam o piątej. Chciałam iść do kuchni po wodę i wtedy… - zawahała się.
Ginny była jej przyjaciółką, ale bała się, że ją wyśmieje z całej zaistniałej sytuacji. Najpierw Miona upewnia ją, że Malfoy to przyjaciel, a potem zasypia mu w ramionach. Boże, jakie on ma ramiona…
- Miona, co wtedy? – zapytała, pstrykając jej palcami przed twarzą.
- Ron przyszedł i zaczął mnie wyzywać. Był wściekły. Złapał mnie za ręce, bardzo mocno… I… I wtedy przyszedł Malfoy. Oczepił go ode mnie i rzucił na podłogę. Wymienił kilka słów z Ronem, a potem twój brat poszedł na górę.
Na twarzy Rudej pojawił się cień uśmiechu, ale nie przerwała przyjaciółce. Gdy przerywała, zachęciła ją do dalszego opowiadania.
- Byłam przerażona, więc wtuliłam się w niego i… On położył mnie na kanapie w salonie i zasnęłam obok niego. Nie mówiliśmy prawie nic.
Przyjaciółce Hermiony urosły skrzydła ze szczęścia. Była szczęśliwa z faktu, że Miona przyznała się do wszystkiego bez bicia, jak i z faktu, że zaczęła akceptować Dracona, przynajmniej podświadomie, jako materiał na chłopaka. Wtedy w jej głowie zaświtała pewna myśl.
- Właściwie...Czemu mówisz na niego po nazwisku? Draco – tak ciężko to wymówić?
- Nie… Ja po prostu tak jakoś… On też mówi do mnie Granger.
No, nie do końca była ze sobą szczera. Jeszcze dziś rano była dla niego Mioną.
- To zacznij mówić do niego po imieniu. Wtedy ty będziesz dla niego Hermioną.
- Ale, kiedy ja nie…
- Nie chcesz?
- Nie, nie o to chodzi… To będzie takie dziwne…
- Na razie dziwna jesteś tylko ty. Jako jedyna nie zwracasz się do niego Draco – prychnęła Ruda.
Nawet nie zauważyły, kiedy wróciły z powrotem do domu Harry’ego. Tonks była cała mokra od śniegu, w którym zdążyła się wytarzać. Drzwi otworzył im blondyn, któremu poświęciły całą rozmowę. Odebrał od Miony smycz i wziął wilczarza na ręce mówiąc:
- Trzeba cię wysuszyć, piesku.
Hermiona ruszyła na górę. Gdy była dosłownie na ostatnich stopniach usłyszała, jak Ginny mówi do Malfoy’a, że musi z nim porozmawiać. Zignorowała to jednak i zamknęła się w pokoju, żeby poczytać w spokoju.

***

Draco poszedł za Rudą do gabinetu Harry’ego, który zamknęła na klucz. Usiadła na biurku i poleciła chłopakowi, by również usiadł, ponieważ może jej to zająć dłuższą chwilę.
- Chcę się ciebie o coś zapytać – zaczęła niepewnie.
- Wal śmiało.
- Czy tobie zależy na Hermionie?
Zatkało go. Nie wiedział, co powiedzieć. Sam nie wiedział, co czuje, więc jak miał się przyznać do tych uczuć. Pomyślał, że ta cisza była zbyt długa, a Ginny mogła wyciągnąć z niej błędne wnioski, ale zanim zdążył się ponownie odezwać ona to zrobiła:
- Jeżeli chcesz ją potraktować jak zabawkę, a potem wyrzucić to wiedz, że będziesz miał ze mną do czynienia. Nie dam nikomu jej skrzywdzić. Harry i Ron zresztą też nie.
Czyli wyciągnęła zbyt pochopne wnioski.
- Ginny, ja… Ja sam nie wiem, co się ze mną dzieje – wykrztusił w końcu – Hermiona jest niesamowita, naprawdę. Ja…
Zrezygnował z wytłumaczeń, bo zauważył, że nie jest w nich dobry. Zamknął usta i wbił wzrok w podłogę.
- Tylko ostrzegam. Jeżeli nie masz zamiaru jej skrzywdzić, to masz i nawet moje błogosławieństwo i inne gówna z tym związane w pakiecie.
Chłopak uśmiechnął się. Po rozmowie z koleżanką postanowił zastanowić się nad tym wszystkim jeszcze raz i spokojnie przeanalizować sytuację, w której się znajdował. Wyszedł z gabinetu, nie kontaktując ze światem zewnętrznym. Po chwili jednak otrząsnął się i zaczął cieszyć się dniem.
Gdy tylko nastała noc, wrócił do swojego poprzedniego stanu. Leżał na kanapie i patrząc w sufit, myślał o Hermionie. O jej włosach, o jej oczach, o jej dłoniach. O tym, jak pomogła mu wyczarować Patronusa. Zamknął oczy i skupił się na niej. Sięgnął po różdżkę i szepnął:
- Expecto Patronum.
Z różdżki wyleciał chmura białego dymu i ogarnęła pomieszczenie. Chłopak poczuł jak poczucie bezpieczeństwa i błogość powoli i leniwie rozlewa się po jego całym ciele. Wtedy uświadomił sobie coś, czego nigdy by się nie domyślił.
- Ona jest moim szczęśliwym wspomnieniem.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, ogarnęła go niesamowita radość i chęć powiedzenia tego tak po prostu Ginny, ale także niesamowita panika. Całe jego ciało jak i umysł reagowało na jej obecność. A skoro tak się dzieje, musiał się zakochać. I to było przerażające. Musiał się jej wyzbyć jak najszybciej z serca. Nie dla swojego dobra, dla jej dobra. Jeżeli wciągnie ją w chore układy z arystokrackimi rodami, ona tego nie przeżyje. Nie chce zobaczyć płaczącej Hermiony po raz drugi. Jedno obiecał sobie w duchu. Nigdy nie dopuści jej do łez. Nigdy, przenigdy. Właśnie dlatego musi przestać na nią reagować. Musi być dla niej zimny. Niech znajdzie sobie kogoś lepszego, kto będzie na nią zasługiwał. A on musi znaleźć sobie inne szczęśliwe wspomnienie…

***

Nie tylko blondyn nie spał tej nocy. Hermionę męczyły koszmary aż do pierwszej dwanaście, kiedy poczuła się bezpieczna. Obudziła się szczęśliwa i zrelaksowana. Jej umysł podpowiedział jej obecność Patronusa. Kto normalny ćwiczyłby to zaklęcie o tak późnej porze? Normalny, nikt. Ale Malfoy przecież nigdy nie był normalny. Wysunęła się z łóżka i bezszelestnie zeszła do połowy schodów. Usłyszała cichy głos, niemal szept:
- Ona jest moim szczęśliwym wspomnieniem.
Oparła się o balustradę pod wpływem nagłego ciepła, które ogarnęło ją całą. Lecz to nie była sprawa Patronusa. To było czyste, najczystsze szczęście. Wszystkie problemy i wątpliwości zniknęły. Wszystko, czego w głębi duszy się obawiała, po prostu wyparowało, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Jednak impuls szybko minął. Chłodny rozum oświetlił jej drogę przypominając, że nie zależy jej na Malfoy’u, że nie potrzebuje nikogo do szczęścia. Dodatkowo podsunął jej myśl, że chłopak wcale nie musiał myśleć akurat o niej.
Wiedziała, że rozum ma rację, ale jak szalona chciała popędzić za sercem, łamiąc wszelkie zasady i standardy. W końcu nie zakochujesz się codziennie. Jak to się mówi, bierz, ile dają.

***

Mimo pamiętnej nocy Hermiona nie zauważyła coraz częstszych sytuacji, kiedy to Malfoy zbliżał się do niej bez żadnego powodu. Wręcz przeciwnie. Stał się chłodny i wyniosły. Taki jak kiedyś. Zrozpaczona dziewczyna stwierdziła, że chłopak widocznie przejrzał na oczy i doszedł do wniosku, że nie będzie mógł pokazać się z nią publicznie. Z szlamą. Nieoficjalnie oczywiście. Oficjalny tytuł Hermiony brzmiałby „nieurodzona szlachetnie mugolaczka”. Przecież każdy arystokrata jest dobrze wychowany i nie używa takich słów. Przynajmniej w towarzystwie.
Nastał trzydziesty pierwszy grudnia, ostatni dzień roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego. Za kilkanaście godzin mieli wkroczyć w nowe millenium. Takie było zdanie większości ludzi. Jednak ona, jako ponadprzeciętnie wyedukowana osoba, nie widziała w tej dacie niczego specjalnego, ponieważ nowe tysiąclecie miało zacząć się wraz z nadejściem roku dwutysięcznego pierwszego. Mimo tego dała porwać się zabawie, wiedząc, że jeżeli będzie zbyt przybita, zwróci na siebie zbytnią uwagę przyjaciół.
- Hermiś, chodź wybierzemy ci sukienkę – wyskoczyła około dwudziestej drugiej Ginny.
- Jaką znowu sukienkę?
- Chyba nie chcesz świętować Nowego Roku w dresie, co?
- Wszystko jedno – mruknęła brunetka, ale i tak podążyła za przyjaciółką do ich pokoju.
Ruda wyjęła z szafy piękną czarną sukienkę bez ramiączek przed kolano. Nie była obcisła, a zarazem ukazywała wszystkie atuty dziewczyny. Podała ją przyjaciółce wraz z pełnymi srebrnymi szpilkami.
- Szukałam pod naszyjnik. Przebieraj się. Makijaż zrobię ci za chwilę.
Hermiona niechętnie wzięła ubrania do ręki i poszła do łazienki. Wcześniej jednak wzięła prysznic. Po chwili wyszła z łazienki już w gotowym zestawie. Podeszła do stolika w pokoju, gdzie leżał naszyjnik od Malfoy’a i założyła go na szyję.
- Wyglądasz pięknie – zaszczebiotała Ginny.
Posadziła przyjaciółkę na krzesło i kazała jej zamknąć oczy. Sięgnęła po różdżkę i zaczęła rzucać zaklęcia. Po kilkunastu minutach Hermiona mogła udać się do łazienki. O mały włos nie zeszła w niej na zawał. W lustrze nie poznała samej siebie. Miała wyprostowane włosy, nienaturalnie długie jak dla niej, mocny makijaż podkreślał jej oczy, a wyregulowane brwi były o wiele ładniejsze niż te poprzednie.
- Nie wyglądam jak tania dziwka? – zapytała, obracając się.
- Boję się, co powiesz na mój i twój strój, który przygotowałam na urodziny Draco – zaśmiała się.
- Na co?!
- Na urodziny Draco. To co prawda dopiero w czerwcu, a nasze ciuchy to projekt wstępny, ale co tam…
- Skąd wiesz, że w ogóle nas zaprosi?
- Zaprosi, koteczku, zaprosi.
- Nie byłabym tego taka pewna – mruknęła smutno.
Ginny zmarszczyła czoło.
- Co się stało, Hermiś? Opowiadaj.
Hermiona wyżaliła się przyjaciółce, a wtedy Ginny miała ochotę się zabić. Była wściekła na siebie za tą rozmowę z Draco. Widocznie chłopak wziął sobie jej słowa głęboko do serca i tak bardzo nie chciał zranić Hermiony, że już samymi staraniami o to zadawał jej ból. To mężczyzna. On nigdy nie zrozumie kobiet.
- Nie martw się. Może miał złe dni – pocieszała Ruda przyjaciółkę.
- Faceci, o ile mi wiadomo, nie mają okresu, żeby mieć „złe dni” – prychnęła Hermiona.
- Skąd wiesz, że Draco to facet…?
Obie roześmiały się. Wspólna rozmowa zawsze poprawiała im humor. Ginny wstała i ubrała się w prostą chabrową sukienkę oraz buty na bardzo wysokim obcasie w tym samym kolorze. Swoje włosy rozpuściła i wyprostowała lekko zakręcone końcówki. Gdy skończyła robić makijaż, obie zeszły na dół, a pozostawionym tam chłopakom wprost opadły szczęki na ich widok.
Ron nie mógł zdecydować się, która wyglądała piękniej – Hermiona czy jego siostra. Chciał być obiektywny, więc nie wypowiedział się w kwestii żadnej z nich. W pozostałych dwóch przypadkach wszystko było z góry wiadome. Ginny pocałowała namiętnie Harry’ego pozostawiając na jego ustach trochę czerwonej szminki. Hermiona nie czuła się zbyt pewnie w swoim nowym wydaniu. Jej zdaniem wyglądała nienaturalnie i brzydko. Zupełnie innego zdania był natomiast Draco. Stał wpatrzony w nią jak w obrazek. Zapomniał o swoich przyrzeczeniach przed samym sobą. Chrzanić konsekwencje. Nie będzie gryzł się z sumieniem, że nie skorzystał z jedynej i idealnej okazji, by spróbować z Hermioną. Skoro zależy mu na niej, będzie próbował, choćby miał zszargać sobie całą opinię. Podszedł do niej bliżej i uśmiechnął się. Ona natomiast była niewzruszona. Na jej twarzy pojawiły się jedynie przebicia smutku.
- Przepraszam – zaczął – Zachowałem się jak dupek. Miałem niezbyt ciekawe dni. Nie powinienem być w stosunku do ciebie taki nieprzyjemny.
Hermiona uradowała się niesamowicie. Mimo to nic nie dała po sobie poznać. Pozwoliła sobie jedynie na delikatny uśmiech.
- Nic się nie stało, ale sama zastanawiałam się, co zrobiłam źle, że przestałeś się tak nagle do mnie odzywać.
Myślała o nim. Ona naprawdę o nim myśli! Draco poczuł, że jego serce zaraz wyskoczy z piersi i odtańczy taniec radości na środku salonu. Jednak jego twarz została taka jak przed usłyszeniem tej informacji.
- Czasami, my faceci, zachowujemy się po prostu jak debile – przyznał.
Ujął jej rękę. Przez jej ciało przebiegł dreszcz jak wtedy w bibliotece. Mimo to teraz nie chciała uciekać. Oboje, bez słów, usiedli na kanapie. Nie puścił jej dłoni. Nie chciał i nie zamierzał. Po kilku minutach zaczął ją delikatnie gładzić. Po kolejnych kilku minutach oparła się głową o jego ramię. Minęły kolejne minuty, a on objął ją ramieniem. Chwilę później jedna z jej rąk objęła chłopaka. Kilka minut potem palce ich wolnych dłoni splotły się, a oni czuli się już całkowicie swobodnie w swoim towarzystwie. Niecałe pięć minut później z wzajemnego zapatrzenia wyrwały ich głosy prezentera i wszystkich pozostałych znajdujących się w pokoju:
- Dziesięć!
Draco i Hermiona wstali, nie patrząc sobie w oczy.
- Dziewięć!
Spojrzeli na siebie.
- Osiem!
On chwycił jej rękę.
- Siedem!
Ona zarumieniła się po cebulki włosów.
- Sześć!
Objął ją w talii.
- Pięć!
Przycisnął ją bliżej siebie.
- Cztery!
Zarzuciła swoje ręce na jego szyję i wplotła palce w jego blond włosy.
- Trzy!
Zamknęli oczy, a ich oddechy się zmieszały.
- Dwa!
Usta Hermiony i Draco prawie się stykały.
- Jeden!
Pocałował ją delikatnie po chwili przechodząc w bardziej namiętny pocałunek.
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! – krzyczał na całe gardło prezenter.
Usłyszeli jedynie huk otwieranego szampana, lecz nie mieli zamiaru przestać. Draco poznał smak jej pięknych, pełnych, malinowych ust. Ona mogła zachłysnąć się nim w całości. Czuła go nie tylko ciałem, ale i sercem. Nie przeszkadzał im fakt, że prawdopodobnie właśnie w tej chwili każda osoba znajdująca się w salonie przygląda im się z niemałym zainteresowaniem. Trwaliby tak bez końca, gdyby nie pisk sowy, która przyniosła korespondencję.
Draco niechętnie puścił Hermionę i otworzył oczy. Ona zrobiła to jeszcze bardziej niechętnie. Patrzyła jak podchodzi do okna i odbiera od puchacza list. Sowa momentalnie odleciała. Nie musiał czytać, od kogo dostał list – rodowa pieczęć od razu wskazywała na jego rodzinę. Otworzył kopertę i wyjął kartkę. Po chwili upuścił zarówno kopertę jak i list i wybiegł z salonu trzaskając głośno drzwiami od gabinetu Harry’ego.
Zapadła grobowa cisza. Ze spadającej koperty wyleciała jeszcze jedna rzecz. Była to fotografia przedstawiająca piękną dziewczynę w ich wieku. Miała długie falowane blond włosy o ciemnym odcieniu do pasa i ciemne, orzechowe oczy. Hermiona przyznała w duchu, że wygląda jak modelka. Podniosła przedmioty z podłogi i mimochodem spojrzała na list.
Zamarła.
Do jej świadomości dotarło jedynie jedno zdanie:
Mam nadzieję, że cieszysz się, tak jak ja z ojcem, z powodu twoich zaręczyn z Juliettą Moore”.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Piękny rozdział co? Też mi się bardzo podoba <3 Wreszcie znaleźliście swoje ukochane wątki Dramione, ale jako że jestem zła i przebiegła musiałam wszystko zniszczyć ^^ Kochajcie mnie za to. Jeżeli nie będzie mi się chciało aż tak strasznie spać to wstaję jutro o 6 i napiszę kolejny rozdział, który albo wstawię rano albo jutro po szkole. Do przeczytania :D

* - Rok miniony zawsze lepszy. (przysłowie łacińskie)

16 komentarzy:

  1. No właśnie w takim momencie, tak się nie robi :P i jeszcze ta Julliete. I teraz cały czas będę myśleć. Oczywiście rozdział świetnie napisany. Życzę weny, i czekam jutro. Jutro mam dentystę więc mam nadzieję, że twój kolejny rozdział poprawi mi humor :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest wspaniały, a chyba najbardziej podobało mi się to odliczanie do północy :) Życzę dużo weny żeby następna notka była tak samo genialna jak wszystkie dotychczasowe ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki wielkie <3 Dziś w nocy zabieram się za czytanie waszych blogów :D

    OdpowiedzUsuń
  4. czy do tych zaręczyn bedzie musialo dojsc ? mam nadzieje, ze rodzice nie zmuszą Draco do małżeństwa... że jakoś ta sprawa się wyjaśni. Podoba mi się ten pocałunek w nowy rok :D czekam na kolejny rozdział, i dodaje u siebie do czytanych, pozdrawiam.
    without-magic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Absolutnie cie za to nie kocham, z powodu zakończenia :P. Mam nadzieję, że jakoś to odkręcisz, bo smutno mi gdy historia dramione w 7/8 składa się z tego, że oni nie mogą być razem i strasznie z tego powodu cierpią. Mam nadzieję, że znajdę tu to czego szukam w takich historiach, bo jak na razie bardzo mi się podoba :) Powodzenia i weny!
    Venetiia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja absolutnie cię za to nie kocham, że nie mam czego pisać na "Gdy jesteśmy sami". Akcja z Luckiem natchnęła mnie do stworzenia postaci Williama, o którym więcej w rozdziale 8 :D

      Usuń
  6. Ale to jest super! <3 Pozdro / Zenek

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaręczyny? Boskie! Świetna akcja, mam nadzieje, ze rodzice bedą go zmuszać do końca żeby Herm i Draco mieli ciężki czas i sprawdzili swoje uczucie. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Julietta Moore... BLEEEEE!!! Już nie lubię laski. Ale mimo wszystko rozdział świetny! Najlepszy moment to chyba ten gdy ona usłyszała że to ona jest jego szczęśliwym wspomnieniem! :)
    Czekam na kolejną notkę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O KUR*A! Sory, ale tak czytam, czytam i nagle gdy przeczytałam ostatnie zdanie krzyknęłam na cały pokój soczyste "O KUR*A"

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyżby Harry migał się od obowiązku wyprowadzania pieska na spacer, że wciska go Hermionie i Ginny? ;)
    Odliczanie wyszło Ci idealnie.
    Tylko co to za zaręczyny?! Zgłaszam protest!

    -------
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no.. ta laska zginie :> Zabije ją! Oni musza być razem ! I koniec !

    OdpowiedzUsuń
  12. Co?! Ja się nie zgadzam! A już było tak pięknie! ☹

    OdpowiedzUsuń