wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 25

To dziś

- To było prostsze niż odebranie dziecku lizaka – zaśmiała się Astoria, wyciągając kartkę z pełną listą pomysłów Alexa.
- Następnym razem trzymaj ją w kieszeniach, a nie w staniku. Pieniądze też tam przetrzymujesz? – zapytał, odbierając od niej listę.
- Możesz się przekonać – powiedziała zaczepnie.
Hermiona wiedziała, że to czas wkroczyć do akcji. Podeszła bliżej Dracona i złapała go na ramię. Zgromiła Ślizgonkę wzrokiem, co dziewczyna skomentowała jedynie cynicznym śmiechem.
- A ty możesz już iść – warknęła Gryfonka.
Astoria ponownie parsknęła śmiechem, ale wyszła z dormitorium Hermiony. Kiedy zamknęły się za nią drzwi Draco, wlepił rozmarzone spojrzenie w swoją dziewczynę. Miona natomiast wciąż była poddenerwowana i zamiast zareagować na to z radością wydarła się:
- Czego?!
Draco nie wytrzymał i zaczął śmiać się jak głupi. Zanim się opanował, złość całkowicie opuściła dziewczynę. Pod koniec nawet zaczęła śmiać się razem z nim. W końcu uciszył ją krótkim pocałunkiem.
- Jesteś taka słodka, kiedy jesteś zazdrosna – wymruczał.
- Ja nie je…
- Jesteś, jesteś, lwico.
Wywróciła oczami. Zaczęła powoli ogarniać bałagan znajdujący się w pokoju. Wolała, kiedy wszystko było na swoim miejscu. Podniosła kilka książek z ziemi, które zapewne zrzucił Krzywołap i poukładała je w szafce i na półkach. Przygotowała również torbę na wtorkowe zajęcia.
- Skoro jesteśmy już przy temacie balu – zaczął Draco – Idziemy razem… Jako para, prawda?
- Nie. Idę z Ronem – powiedziała, schylając się do jednej z szuflad.
- Co?! Chyba cię…! – zaczął, ale dziewczyna uciszyła go swoim perlistym śmiechem.
- Jesteś taki słodki, kiedy jesteś zazdrosny – powiedziała, odwracając się – Czemu zadajesz głupie pytania, Draco?
Parsknął śmiechem. Podeszła go jego własnym sposobem.
- Nie pomyliłaś czasem domów, panno Granger? – zapytał tonem jakiego używała opiekunka Gryffindoru.
- Ależ nie, panie Malfoy – zachichotała.
Podszedł do niej powoli i objął ją w talii. Wtuliła się w niego i zamknęła oczy. Nie sądziła, że jej życie potoczy się w takim tempie i takim kierunku. Gdyby ktokolwiek powiedział jej rok temu, że będzie chodzić z Księciem Slytherinu, wyśmiałaby go. Czasami jednak bywa tak, że los płata nam figle i rozdziela lub łączy nas z osobami, których najmniej oczekujemy.
- Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – powiedział cicho.
Na te słowa fala gorąca przeszła  po jej ciele. Nie wiedziała, dlaczego tak na nią działa. Byli w sobie zakochani już od trzech miesięcy. A wciąż tak samo reagowała na jego dotyk, zapach i głos. Mogłaby być w jego ramionach na zawsze.
- Ja też, Draco. Ja też…

***

Brunetka szła po korytarzu z listą wypełnioną pomysłami. Została przyjęta przez uczniów z wielką aprobatą, a była to zasługa jej chłopaka. Gdyby nie znaczne korekty, zostałaby wyśmiana przez pół szkoły. Była ciekawa, czy Alex był takim kretynem, że nie zauważył podmienienia list. Jeżeli nie przyszedł mu ten fakt do głowy, to prawdopodobnie stracił przywilej bycia Prefektem Naczelnym. Cóż… Wystylizowanie Wielkiej Sali na klub go-go był lekką przesadą…
- Panno Granger!
Obróciła się. Szła za nią dyrektorka. Na jej twarzy malował się cień złości. Aha, Alex był takim kretynem. Kiedy kobieta w końcu znalazła się w odpowiedniej odległości do rozmowy, poprosiła o listę. Mruczała coś chwilę pod nosem.
- Nie powiem, żeby te pomysły były przeze mnie oczekiwane, panno Granger – powiedziała lekko zniesmaczona – Ale ponieważ pomysły pana Browna były… Cóż, nieodpowiednie… Nie zostaje mi nic innego, jak przystać na pani propozycję.
- Dziękuję, pani dyrektor. Gdybym przyniosła pani pierwszą wersję moich pomysłów, byłaby pani zadowolona, ale uczniowie już mniej… Do widzenia – powiedziała i zaczynała odchodzić, ale McGonagall zatrzymała ją.
- Panno Granger… Myślę, że pan Malfoy rzeczywiście bardziej nadaje się do takich rzeczy – powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
Hermiona zarumieniła się. Skinęła głową dyrektorce i ruszyła w stronę biblioteki, by się pouczyć.

***

Cały kwiecień był wariactwem. Bieganie, szukanie, czarowanie. Hermiona zamiast skupiać się na nauce i zbliżających się OWTM-ach, załatwiała najróżniejsze rzeczy związane z balem. Nie była jednak sama. Z pomocą przyszli jej najbliżsi przyjaciele. Harry i Ron załatwiali kwestie związane z muzyką na ten szczególny wieczór. Pansy i Luna zajęły się masową produkcją plakatów. Tracey i Julie szukały propozycji dekoracji sali. Blaise, Nott i Draco przyjęli na swoje barki sprawę barku, który tylko oficjalnie miał być wypełniony jedynie soczkiem dyniowym. Natomiast Ginny i Hermiona załatwiały wszystko inne, czyli wbrew pozorom, wcale nie tak mało spraw.
Była tylko jedna jedyna chwila na wytchnienie. Sobota, ósmy kwietnia. Po śniadaniu każdy, jak zwykle, czekał na pocztę. Hermiona, Ginny, Tracey, Luna, Pansy i Julie wypatrywały sów. Kiedy wleciała ich ostatnia partia, zawiedzione spuściły głowę.  Gryfonka zagłębiła się w lekturze Proroka Codziennego. Aż podskoczyła, kiedy coś spadło przed nią z niemiłosiernym hukiem. Pudełko. Po chwili to samo stało się przy stole Krukonów. Następnie ponownie Gryfoni. Na sam koniec Ślizgoni również zostali uraczeni hukiem. Na dodatek podwójny. Dziewczyny popatrzyły po sobie. Wiedziały, co to oznaczało. Żadna z nich nie miała zamiaru otwierać pudełka przy wszystkich. Z szerokimi uśmiechami opuściły Wielką Salę i udały się do swoich dormitoriów.

***

Trzydziesty kwietnia. Ostatni dzień przed balem. Hermiona była tak wykończona, że nawet nie cieszyła się z faktu, że jutro zobaczy efekty swojej ciężkiej pracy. Padła na sofę i cieszyła się ostatnią niedzielą kwietnia. Złapała za podręcznik do transmutacji i zagłębiła się w jego treści. Nie trwało to jednak długo, ponieważ ktoś wybitnie upodobał sobie wieczorne pory do pukania w jej drzwi. Tym kimś była Ginny. Kiedy zauważyła, że Hermiona trzyma w ręku podręcznik, wyrwała jej go. Spotkało się to z protestem kasztanowłosej.
- Oddawaj!
- Dziewczyno… Dzisiejszego dnia każdy żyje już imprezą. A ty co? Podręcznik. Serio? – jęknęła Ruda – Nawet się nie przygotowujesz.
- A do czego? Wszystko mam gotowe.
- Yhm, jasne. Sukienka i buty, prawda? – zapytała Ruda, wymownie unosząc brew.
Hermiona przytaknęła.
- A dodatki, makijaż, fryzura? Masz zamiar przygotowywać się na żywioł?
- A co to za filozofia – żachnęła się brunetka.
Ruda wywróciła oczami.
- Czasami zastanawiam się, czy ty naprawdę myślisz.
Miona zgromiła ją wzrokiem.
- Mówię serio. Nie przyszło ci do głowy, że to jest niezwykła okazja?
- Bal Zwycięzców. Owszem, będziemy wspominać Bitwę…
- A kto lubi niezwykłe okazje…?
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz.
- Smok! Nie wpadło ci naprawdę do głowy, że wykorzysta ostatnią okazję, żeby ci się oświadczyć?! Nawet Blaise mówił ci, że musi to zrobić jeszcze W SZKOLE! Myśl, Miona! Od czasu do czasu naprawdę warto.
Hermiona zamilkła. Nie wpadła na to. Myślała, że Draco ma zamiar zrobić to po cichu. Chociaż z drugiej strony, to Malfoy. Bez wielkiej pompy się nie obejdzie.
- Masz zamiar tak stać jak posąg, czy może pozwolisz mi coś z tobą zrobić? – zapytała Ruda, zakładając ręce na piersiach.
Hermiona popatrzyła na nią wilkiem, przez co Ginny roześmiała się radośnie.

***

Pansy leżała na sofie, opierając swoją głowę na kolanach Teodora. Łaskawie pozwalała, by głaskał ją po włosach. Całkiem nie tak daleko siedzieli Tracey i Blaise, który trzymał swoją dziewczynę na kolanach. Te dwie słodkie sceny obserwował Draco, opierając się o jeden z kątów Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Palił papierosa. Nie wiedział, czemu stoi jak ten idiota i nie odwiedzi swojej dziewczyny. Jedną z myśli, która go usprawiedliwiała, był fakt, że jutro wszystko się zmieni. Jego rodzina wyprze się ich, zamieszkają z Hermioną w jej domku w Dolinie Godryka, pozna jej rodziców… Nie pozwalał, by czarne chmury, w postaci ostrych artykułów Rity Skeeter, dotarły do jego świadomości. Już widział te jej głupie nagłówki na pierwszej stronie Proroka Codziennego.
- Co taki ponury nastrój, Smoku? – zapytała nagle Tracey.
- Smoczek przygotowuje się mentalnie – odpowiedział Blaise, zanim Draco zdążył otworzyć usta.
Czwórka przyjaciół Malfoy’a zaśmiała się. Wtedy chłopak nie wytrzymał i warknął na nich:
- Chciałbym zauważyć, że w przeciwieństwie do was, mam przesrane. Śmiejcie się, śmiejcie, was się nikt nie uczepi.
Gwałtownie ruszył w stronę dormitorium. Nikt go nie zatrzymał. Po jego słowach zdali sobie sprawę, że jego sytuacja nie jest dokładnie taka różowa, jak każdy uważał. Dla miłości dziewczyny musiał poświęcić rodzinę, a raczej matkę, którą kochał. Wszedł do pokoju i głośno zatrzasnął drzwi. Zgasił papierosa w popielniczce i ruszył do barku. Nalał sobie nieco Ognistej Whisky i opróżnił zawartość szklanki jednym haustem.
Usiadł na swoim łóżku i przejechał palcami po rzeźbionej ramie łóżka. Węże. Slytherin. Zawsze był Ślizgonem. Musiał być Ślizgonem. Rodowa tradycja. Zamknął oczy i wyobraził sobie, jak wyglądałoby jego życie, gdyby miał normalną rodzinę. Taką jak Hermiona albo Ruda. Z kochającymi rodzicami, czekającymi z utęsknieniem na powrót do domu. Rodzinę, która przede wszystkim chciałaby, był szczęśliwy.
Schylił się i wyjął z szafki nocnej czerwone pudełeczko. Otworzył je i jeszcze raz dokładnie obejrzał pierścionek wbity w aksamitną poduszeczkę. Cieszył się, że go kupił. Nie chciał dawać Hermionie pierścionka należącego do jego babki. Kupując własny chciał pokazać, że odrywa się od rodzinnej tradycji. Babciny pierścionek z szmaragdem zostawi sobie na inną okazję.
Białe złoto było idealnie wypolerowane, a prawie dwukaratowy brylant, osadzony w prostym koszyczku na bazie pierścionka, błyszczał w świetle lampy. Podziwiał go jeszcze przez chwilę i zatrzasnął pudełeczko. Ponownie schował je do szuflady. Ułożył się wygodnie na łóżku i zamknął oczy. Chciał pozbyć się wszelkich złych myśli, a następny dzień wykorzystać jak najlepiej.

***

Hermiona wiedziała, że ten wieczór miał być wyjątkowy. W nocy z niedzieli na poniedziałek ani przez moment nie myślała o egzaminach końcowych. Całą uwagę skupiła na przyszłości. Nie na karierze zawodowej. Na przyszłości z nim. To było już pewne. Mimo że żadne z nich otwarcie się do tego nie przyznało. Wiedziała, że jutro złoży mu deklarację. Bała się tej chwili. Ona, Gryfonka, bała się prostego pytania. Przewróciła się na drugi bok, żeby jakoś się ułożyć i w końcu zasnąć. Nie mogła nawet zamknąć oczu.
Bała się, że po tym, co zamierza zrobić Draco, jego rodzina odwróci się od niego. To właściwie było pewne. Wiedziała, jak bardzo kocha swoją matkę i nie chciała mu jej odbierać. Gdyby mogła, nie chciałaby stawiać go w sytuacji „twoja matka albo ja”. Gdyby mogła, nie kazałaby mu wybierać. Niestety ta wola leżała tylko po ich stronie. Malfoy’owie raczej nie byli ludźmi skłonnymi do współpracy. W szczególności, gdy chodziło o dobro rodu i zachowanie czystości krwi.
Nie bała się natomiast reakcji jej rodziców. Wiedziała, że przyjmą ich ciepło, a Draco całkowicie oczaruje jej matkę i zdobędzie zaufanie ojca. Na początku będą w szoku. Nikt normalny nie spodziewa się raczej, że kiedyś jego córka wyjdzie za największego wroga. Takie rzeczy nie zdarzają się codziennie. I to właśnie było piękne.
„Jutro będzie piękne. Jutro będzie straszne. Jutro… Dlaczego już nie może być to jutro?” – myślała wciąż.
Powieki stawały się coraz cięższe i cięższe, aż w końcu opadły. Ciekawość przestała walczyć ze snem. Odpłynęła w krainę sennych marzeń.
Była na balu. Weszła niepostrzeżenie. Każdy bawił się w najlepsze. Chciała ukryć się gdzieś w kącie i nie poinformować nikogo o swojej obecności. Niestety nie udawało się jej to. Jej kreacja przyciągała wiele spojrzeń. Kiedy przechodziła, tłum rozstępował się przed nią. W końcu znalazła się na środku sali. Nie wiedząc dlaczego, zaczęła wirować i śmiać się jak mała dziewczynka. Kręciła się w kółko i w kółko, aż zakręciło się jej w głowie. Miała wrażenie, że zaraz upadnie. Zanim jednak zachwiała się i wylądowała z hukiem na podłodze ktoś zdążył ją złapać. Dobrze znała te ramiona, ten zapach. Odwróciła głowę i spojrzała w przepiękne niebieskie tęczówki. Jego usta zbliżały się do niej coraz bardziej. Przymknęła powieki. Delikatnie musnął jej wargi, a ona otworzyła oczy.
Nie znajdowała się już w ramionach Malfoy’a. Leżała w swoim łóżku przykryta po szyję, a zegar stojący na jej prywatnym kominku wskazywał ósma. Na początku chciała się zerwać na równe nogi i pędzić na śniadanie, żeby następnie zdążyć na zajęcia, ale w końcu do jej świadomości dotarło, że wszelkie lekcje zostały odwołane i dziś, i jutro i pojutrze. Mruknęła jak kotka i zakopała się pod koce ponownie, by zasnąć jeszcze na chociaż godzinkę.

***

Szedł ulicą Pokątną. Spokojnym krokiem przechadzał się po brukowej kostce i oglądał witryny sklepów. Nic go nie zaciekawiło. Przystanął jeden jedyny raz. Przed Gringottem. Nie, żeby podziwiać monumentalną budowlę, ale żeby podejść do starszej czarownicy i obejrzeć wszystkie gatunki kwiatów, które sprzedawała. Irysy, gerbery, róże… Ale on wypatrzył inny gatunek. Piękne kwiaty o wdzięcznej nazwie – szafirki. Kupił bukiecik składający się z siedmiu takich kwiatów. Kobieta związała je fioletową wstążką i podała mu bukiet. Zapłacił jej dziesięć galeonów i odwrócił się, by ruszyć dalej.
Stała w sklepie Madame Malkin i przymierzała białą suknię. Śmiała się do lustra, kiedy rudowłosa przyjaciółka próbowała założyć jej na głowę srebrną tiarę i zaczepiony o nią welon. Była taka piękna. Podszedł do niej i wręczył jej bukiet. Obdarzyła go promiennym uśmiechem.
Obudził się spokojnie. Zegar wskazywał wpół do dziewiątej. Podniósł się do pozycji siedzącej i przejechał otwartą dłonią po zaspanej twarzy.
- To dziś – powiedział sam do siebie i uśmiechnął się delikatnie pod nosem.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Dla Loci.
Za to, że dała mi wiarę, że ma sens to wszystko dalej ciągnąć.

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 24

Misja: Astoria

- Panno Granger – zaczęła dyrektorka – Razem z panem Brownem, jako Prefekci Naczelni, będziecie musieli pomóc w przygotowaniach do balu. Wasza praca będzie na początku lekka i przyjemna – zbieranie pomysłów od innych uczniów. Zrobicie coś w rodzaju ankiety. Proszę pytajcie ostrożnie, bo to, co zostanie zatwierdzone przeze mnie, będziecie musieli wykonać samodzielnie. Ten prefekt, którego pomysły dostaną więcej głosów, a dodatkowo zostaną zaakceptowane, otrzyma dla swojego domu sto pięćdziesiąt punktów.
Hermiona kiwnęła głową, wsłuchując się w każde słowo, które wypowiadała dyrektorka. Alexander natomiast siedział rozwalony na fotelu i prawie nie słuchał tego, co mówiła do nich kobieta.
- Macie czas do końca następnego tygodnia – oznajmiła McGonagall – Możecie iść.
Dwójka Prefektów Naczelnych wyszła z gabinetu. Dopiero na korytarzu zamienili ze sobą pierwsze słowa.
- To do zobaczenia, szmato – powiedział jadowicie Alex.
- Pa, pedale. Słodkich snów – odpowiedziała Hermiona, nie chcąc pozostać dłużna.
Obróciła się na pięcie z triumfującym uśmieszkiem i ruszyła w stronę Wieży Gryffindora. Kolejne słowa chłopaka natychmiast ją zatrzymały.
- Malfoy już cię przeleciał? Bo nie widuję was razem na korytarzach.
Dziewczyna odwróciła się nagle, a jej kasztanowe loki wykonały zamach, uderzając ją w policzek. Popatrzyła na chłopaka pełnym oburzenia wzrokiem i nie była w stanie powiedzieć niczego. Dopiero po kilku sekundach bezmyślnego milczenia odezwała się niezbyt błyskotliwie:
- A co, zazdrosny?
- Czyli przeleciał. Pożegnał się chociaż, czy od razu wyjął portfel i odliczył umówioną kwotę?
Hermiona chciała uderzyć chłopaka w twarz, ale nie mogła. W jej oczach zebrały się łzy. Uciekła z tamtego korytarza jak najszybciej. Kiedy biegła, słyszała za sobą śmiech Krukona. Słone krople płynęły po jej czerwonych ze złości policzkach. Wpadła do Pokoju Wspólnego po tym, jak udało jej się wychlipać hasło Grubej Damie. Nie wiedziała, dlaczego przebiegła przez Pokój Wspólny. Ściągnęła przez to wiele niechcianych spojrzeń.
Ginny zauważyła, co dzieje się z przyjaciółką i podbiegła do niej. Hermiona wtuliła się w nią jak małe dziecko i zaczęła jeszcze głośniej płakać. Ruszyły do dormitorium dziewcząt, w którym mieszkała Ruda.
- Co się stało?
- Alex… Draco… - były to jedyne dwa słowa, które mogła z siebie wydusić.
- Co ten dupek ci zrobił?! – krzyknęła Gin, zapominając, ze powinna zachować spokój.
Hermiona nie odpowiedziała jednak nic i płakała coraz głośniej. Rudowłosa oswobodziła się z jej uścisku i podała dziewczynie chusteczki. Chwilę później zniknęła w Salonie Gryfonów. Zamiast niej w dormitorium pojawiła się Julie, która bez słowa usiadła obok Hermiony i zaczęła gładzić ją delikatnie po kasztanowych lokach.
Po chwili udało się jej opanować emocje koleżanki. Miona płakała jeszcze cicho, ale nie wpadła w histerię. Kiedy sięgała do podełka po jedną z ostatnich chusteczek, do pokoju wpadła Ginny z Harrym, który mocno trzymał na szaty Draco. Malfoy mocno gruchnął o podłogę i chciał skląć Pottera, kiedy zauważył w jakim stanie jest Hermiona.
- Miona…
Nie ośmielił się przy niej usiąść ani jej dotknąć. Kucnął przy łóżku, na którym siedziała i czekał. Ginny, Julie i Harry wyszli, by zostawić ich samych.
- Mionka, co się stało?
Zamiast odpowiedzi otrzymał cios pustym kartonem po chusteczkach.
- Dlaczego mu to powiedziałeś?! Czy cała szkoła musi wiedzieć?! JESTEŚ BEZNADZIEJNY! – wrzeszczała. Po każdym zdaniu następowało uderzenie opakowaniem.
- O co ci chodzi?! – krzyknął i złapał ją za nadgarstki.
- Czemu opowiedziałeś Alexowi naszą kłótnię? – zapytała nieco spokojniej. Jej głos nie był przepełniony wściekłością, lecz bólem.
- Ja nic nie mówiłem…
- „Malfoy już cię przeleciał?” – zacytowała Krukona – „Pożegnał się chociaż, czy od razu wyjął portfel i odliczył umówioną kwotę?”
Chłopak zerwał się na równe nogi i wybiegł z dormitorium. Hermiona przy zamkniętych drzwiach słyszała wyraźnie jego krzyk w Pokoju Wspólnym.
- GDZIE JEST TEN SKU…
- USPOKÓJ SIĘ! Ginny go dorwała! – to był głos Harry’ego.
- Dostał serią upiorogacków – wyjaśnił nieco ciszej Ron - Wracaj do niej. Ciebie potrzebuje w tej chwili.
Hermiona usłyszała, jak Ślizgon wchodzi po kamiennych schodach i kieruje się w stronę dormitorium. Otworzył delikatnie drzwi. Wstała z łóżka i podbiegła do niego, zarzucając swoje ręce na jego ramiona. Przytulił ją bez słów.
- Tak bardzo cię przepraszam – powiedziała cicho.
Odsunął ją delikatnie, by spojrzeć jej w oczy.
- Miona, to ja cię przepraszam. Jestem takim kretynem – powiedział i przytulił ją ponownie, całując jej włosy.
Nie chciała go puścić. Uczepiła się go jak mała małpka swojej matki, ale Ślizgonowi wcale to nie przeszkadzało. W końcu od tego jest jego kochaną i uszczypliwą Gryfonką.

***

- Czy ty naprawdę myślisz, że ktokolwiek zagłosuje na te pomysły? – zaśmiał się Draco, przeglądając listę, którą stworzyła Hermiona kilka godzin wcześniej, zaraz po końcu poniedziałkowych lekcji.
- Dlaczego nie? – zapytała.
- To jest impreza, a nie Hogwarckie Targi Książki! Serio, wykład? Wykład na balu? Może jeszcze wykład Binnsa? W sam raz, żeby każdy zasnął.
- Uważam, że wykład o Pierwszej Wojnie Czarodziejów, na wstęp, mógłby być bardzo ciekawy.
- No, jasne – powiedział sarkastycznie, po czym ponownie spojrzał na listę – Coś ty tu jeszcze napisała… No, nie… Teraz to robisz sobie ze mnie jaja, tak?
- Co znowu?! – zapytała zirytowana, choć rozbawiona.
- Taniec wstępny.
- Nie pamiętasz, jak super to wyszło w czwartej klasie?
- Zastanówmy się… - powiedział i udał, że próbuje przypomnieć sobie, co działo się kilka lat temu – Hm, nie. Pamiętam tylko Pottera żałośnie depczącego Patil po nogach.
Hermiona zachichotała.
- I twoją piękną sukienkę – wymruczał.
Dziewczyna zaniemówiła. Czyżby Draco już wtedy coś do niej czuł? Niemożliwe, żeby zapamiętał taki szczegół, kiedy na co dzień miał trudności z zapamiętaniem pracy domowej.
- Naprawdę?
Blondyn zaśmiał się szczerze.
- Udało mi się! Nabrałaś się! Za Chiny nie pamiętam, co miałaś wtedy na sobie!
- Jesteś okrutny – powiedziała, udając obrażenie.
- I sprytny, kochanie. Takie cechy Slytherinu.
- Gdybyś był prawdziwym Ślizgonem, nie przyznałbyś się do błędu – powiedziała i pokazała mu język.
- A to nie czasem cecha Gryfonów? Nieomylność? – zapytał, a uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Nie wydaje mi się, Smoku.
- Jeden zero, Granger. Zabrakło ci riposty.
Hermiona parsknęła śmiechem.
- Idziemy Malfoy – powiedziała specjalnie akcentując jego nazwisko – Pomożesz mi bajerować uczniów, żeby głosowali na moje pomysły, a nie te Browna.
Blondyn wywrócił oczami.
- Za grosz inteligencji, Granger. Za grosz – westchnął – Tu trzeba sprytu, kobieto. Wiadomo, że ta szuja nie pokaże ci listy i nie zacznie ankietować, dopóki ty tego nie zrobisz, prawda?
Dziewczyna pokiwała głową na znak, że przyznaje mu rację.
- I dlatego zaangażujemy w to Astorię.
- Astorię?! Po cholerę ci Astoria?! – zdziwiła się.
- Pomyślmy… Tracey jest zajęta… Pansy zaręczona… A Bulstrode może co najwyżej wykorzystać swoje atuty do zabicia go ze strachu. Więc pozostaje tylko Astoria.
Hermiona zaintrygowana jego słowami wsłuchała się w plan chłopaka.

***

Astoria Greengrass przechadzała się po Hogwarcie w wyjątkowo dziwnym jak na wiosnę stroju. Bardzo minimalistyczna miniówka i trochę jakby przymała koszula to niecodzienny widok, prawda? Nogi Ślizgonki ozdobione piętnastocentymetrowymi szpilkami zawiodły ją w kierunku biblioteki. Niby przypadkiem wpadła na Alexandra Browna, który siedział przy jednym ze stołów i notował coś na pergaminie.
- Cześć – przywitała się cichutko i robiąc minę zagubionej dziewczynki, zapytała – Mogę się dosiąść?
Chłopak potrzebował chwili, żeby oderwać wzrok od centralnej części klatki piersiowej dziewczyny, która była przykryta jedynie prześwitującym materiałem koszuli. W końcu jednak przytaknął i nawet odsunął Ślizgonce krzesło.
- Ty jesteś Alex, tak? – niewinny ton głosu był dla niego zbyt przytłaczający, by mógł normalnie myśleć.
Ponownie pokiwał głową.
- Astoria – powiedziała i rozpromieniła się, jakby właśnie Brown podał jej watę cukrową i obiecał wspólną przejażdżkę na kucykach.
Podała mu rękę. Skorzystał z okazji, żeby zaimponować dziewczynie i ucałował ją. Ona zachichotała i przybliżyła się wraz z krzesłem do chłopaka.
- Co robisz? – spytała, kładąc swoje dłonie na jego lewej ręce i opierając głowę o jego ramię.
- To tajemnica. Obowiązki prefektów na bal.
- Och, to musi być strasznie nudne. Ja uczyłam się zaklęć, ale zapomniałam jednego z najważniejszych. Przyszłam do biblioteki go poszukać.
Kokieteria Astorii coraz bardziej zaczynała działać na Krukona. Widok tak pięknej dziewczyny zachowującej się w taki sposób, jak załączona na obrazku Ślizgonka, był podniecający.
- Co robiło to zaklęcie? – zapytał i usiadł na krześle bokiem, by spojrzeć na profil Astorii.
Dziewczyna wstała i przysunęła się do Krukona. Złapała go za krawat, a długim palcem wskazującym przejechała po jego torsie zakrytym szkolną koszulą. Usiadła mu na kolanach okrakiem pozwalając, by jego dłonie przejechały od kolan w górę i zatrzymały się na biodrach dziewczyny. Patrzyła wyzywająco w jego oczy. Zahipnotyzowała go.
- To było zaklęcie prostująco-stawiające – wyszeptała leniwie.
- Erecto – odpowiedział.
Dziewczyna przygryzła wargę. Chłopak nie odrywał oczu od jej twarzy, a ona skorzystała z tej chwili i podmieniła kartki – listę Alexa z listą, którą przez cały czas miała w kieszeni spódniczki.
- Wiedziałam, że ma coś wspólnego z tobą, frajerze – zaśmiała się i wstała nagle z jego kolan.
Chłopak otworzył usta, by zapytać, o co jej chodzi, ale ona uciszyła go, przykładając palec wskazujący do jego warg.
- Najpierw spójrz na swoje spodnie, a dopiero potem bierz się za pytania, kochasiu – powiedziała z wrednym uśmieszkiem i opuściła bibliotekę, rytmicznie poruszając biodrami.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Bożejaniewierzę. Nie wiem co mi strzeliło, żeby napisać taki rozdział, ale co tam XD Raz się żyje! 24 moja ulubiona liczba - 24 najbardziej zboczony rozdział Her Draco. 
Pszypadeg? Nie sondze. xD
Możecie mnie wielbić bowiem doszło do pojednania naszych gołąbeczków. Rozdział jest króciutki, ale słodziutki, kochany, śmieszny i zboczony, więc chyba będzie wam pasował :D
Widzę, że kilka osób chciałoby pogadać ze mną na GG, którego nie mam... Więc co wy na to, żebym założyła? Swoje opinie na ten temat i na temat 24 rozdziału proszę piszcie w komentarzach :D

Wasza,
Księżniczka <3

EDIT: Efekty zabawy Expecto (od dziś) aka Ollivander.

Różdżka - sosna, włos jednorożca, 16,5 cala, odpowiednio giętka.


czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 23

Pierwszy raz

Marzec płynął jak każdy inny miesiąc. Pierwszego tygodnia Hermiona otrzymała od rodziców „cennik” zamówionych u Margaret sukienek. Szóstka koleżanek złożyła się w błyskawicznym tempie i dzięki „bezpiecznej sowie”, należącej do Pansy, przesłały całą kwotę Margaret. Jej prace miały przyjść lada moment, co skutkowało ogólnym podnieceniem całej szóstki. Szóstki, bo nawet Ginny posiadająca już sukienkę, nie mogła doczekać się widoku pozostałych małych arcydzieł.
Była sobota, osiemnasty marca. Kilka minut po śniadaniu, jak zwykle, spodziewano się poczty. Każda z sześciu dziewczyn patrzyła na sufit, modląc się, że dostrzeże nagle trzepoczące wesoło skrzydła sowy. Niestety nic takiego się nie stało. Kilkanaście minut później wszyscy opuścili Wielką Salę.
Hermiona szła korytarzem w lekko ponurym nastroju. Mimo że do Balu zostało niecałe półtora miesiąca, chciała zobaczyć swoją sukienkę jak najwcześniej. Nie tylko ten fakt przyprawiał ją o kiepskie samopoczucie. Draco coraz rzadziej spotykał się z nią poza lekcjami. Nie wiedziała, o co mu chodzi i dlaczego to robił, ale w końcu do tego przywykła, choć z niemałym smutkiem, malującym się na twarzy.
Wiosna trwała już na dobre. Na dworze wciąż było zimno, ale od samego początku marca przywitały ich dodatnie temperatury. Śnieg zniknął po pierwszym tygodniu, a od początku drugiego, niektórzy uczniowie zaczęli wychodzić na dwór całkiem lekko ubrani. Część jednak zachowała zdrowy rozum i nie zrezygnowała z płaszczy i lżejszych butów, zachowując tym samym zdrowie.
Hermiona postanowiła, że ten dzień wykorzysta na spacer. Może „wypożyczy” od Harry’ego Tonks? Tego nie wiedziała. Psiak byłby miłym kompanem, bo w przeciwieństwie do jej kota, nie miał nic przeciwko smyczy. Weszła do swojego dormitorium przez rzadko używane wejście z korytarza. Wyjęła z szafy brązowy lekki płaszcz i czarne kozaki pod kolano. Nałożyła buty, a trampki, które wcześniej znajdowały się na jej nogach, wróciły do komody z butami. Z wieszaka przy wyjściu zdarła szal w kwiatowe wzory i, wraz z płaszczem, przewiesiła go przez rękę. Pogłaskała rudego kota i wyszła z pokoju.
Powolnym krokiem zeszła na dół. Ubrała się przy samym wyjściu. Zapinając guziki okrycia, jej nogi powiodły ją w stronę zbocza z widokiem na Zakazany Las. Choć było już koło dziesiątej na trawie wciąż uporczywie wisiała rosa, a odległa chatka Hagrida i brzegi lasu były pokryte mgłą.
- Wracaj do zamku, bo się przeziębisz.
Odwróciła powoli głowę i zerknęła na Zabiniego, który widocznie przyszedł tu za nią. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym spuściła wzrok i ponownie przeniosła go na widok rozpościerający się przed nią. Poczuła, że chłopak obejmuje ją ramieniem, jakby chcąc ją ogrzać.
- On o tobie nie zapomniał, Miona.
Nie odezwała się. Blaise wiedział, że brak jakiejkolwiek odpowiedzi z jej strony, jest równoznaczny z tym, że mu nie wierzy.
- To nie jest takie łatwe…
- A co w życiu jest łatwe, Blaise? – przerwała mu nagle – Każdy ma własne problemy, ale po to są pary, by siebie nawzajem wspierać, a nie odstawiać w kąt.
- Miona, to nie tak…
- A właśnie, że tak. Znudziłam się mu – po tych słowach wyrwała się z objęć chłopaka i ruszyła powoli, ale stanowczo w stronę zamku – A ja głupia myślałam, że naprawdę mu zależy.
- HERMIONA! – krzyknął chłopak tak głośno, że dziewczyna aż podskoczyła ze strachu.
Odwróciła się w stronę przyjaciela, a on popatrzył na nią z wyrzutem.
- Nie mów tak – jego ton złagodniał, choć nadal był ostrzejszy niż zwykle – On jest zakochany jak idiota i dlatego, jak ty to ujęłaś, odstawił cię w kąt, bo boi się, że nic mu nie wyjdzie. Myśli, jak wyjść z tej sytuacji.
- Jakiej sytuacji?
Chłopak wywrócił oczami, choć w głębi duszy domyślał się jej pytania. Nie mogła wiedzieć o chorym systemie, który obowiązuje we wszystkich rodzinach arystokratów od pokoleń.
- Rodzice dali mu spokój z zaręczynami do końca szkoły. Jeżeli chce być z tobą, musi oświadczyć ci się przed zakończeniem roku. Jednak jeśli to zrobi, zostaniecie z niczym.
Hermiona zmarszczyła brwi, bo poza faktem, że Draco głowi się, jak rozwiązać sprawę ich zaręczyn, z czego była niezmiernie zadowolona, nie zrozumiała nic.
- Jak to z niczym?
- Draco, sam w sobie, ma niewiele własnego majątku. Arystokraci dopiero po małżeństwie otrzymują dom, część złota, prezenty i inne. Jeżeli ożeni się z tobą, nie dostanie nic. Nie będziecie mieli gdzie mieszkać. O ile mi wiadomo, to Weasley z otwartymi ramionami go nie przyjmie, a Potterowi nie oznajmisz z dnia na dzień, że się do nich wprowadzacie, bo Draco jest biedny jak mysz kościelna.
Hermionie odjęło mowę. W życiu nie spodziewałaby się, że ktoś taki jak Draco Malfoy do wieku prawie dwudziestu lat nie będzie miał nic. Była święcie przekonana, że gdyby chciał, rzuciłby wszystko i odjechałby stąd na własnym słoniu przyozdobionym w złoto i klejnoty. Siedząc na perskich dywanach na grzbiecie ogromnego zwierzęcia, popijałby herbatę z chińskiej porcelany i pozdrawiał orszak składający się z czterdziestu białych tygrysów.
- Mielibyśmy gdzie mieszkać – powiedziała otrząsając się z wizji blondyna, słonia, herbaty i tygrysów – Rok temu kupiłam dom w Dolinie Godryka. Jest gotowy do zamieszkania. Harry zadbał o wszystko.
- O, radosna nowina. Już myślałem, że ukradniecie wszystkie koce z Hogwartu i zamieszkacie w okolicach Tower Bridge. Prawie jak prywatna plaża – zaśmiał się.
- Ciebie, że nawet w takich chwilach poczucie humoru nie opuszcza, co? – powiedziała, wywracając oczami.
- Yhm – przytaknął z głupkowatym uśmiechem – Powiem o tym naszej fretce, bo chłopina przepukliny dostanie od ciągłego myślenia.
- Jesteś bez sensu – westchnęła z politowaniem.

***

Do pokoju rozległo się pukanie. Hermiona niechętnie wstała od książek i ruszyła, by otworzyć drzwi. Po drugiej stronie stała Ginny z koszykiem wypełnionym…
- Czekolada! To zawsze poprawia humor! – oznajmiła rozpromieniona.
- Uczę się.
- Na pobudzenie szarych komórek też działa!
Nie czekając na reakcję przyjaciółki, rzuciła się na kanapę i sprawnym ruchem zamknęła wszystkie książki, co spotkało się z jękiem Hermiony. Ginny rzuciła jej tabliczkę mlecznej czekolady, a sama otworzyła orzechową.
- Jedz i mów, co się stało, bo chodzisz jak zombie od dwóch tygodni.
Miona wywróciła oczami i ugryzła kawałek słodkiej tabliczki. Kiedy przełknęła, powiedziała:
- Już wszystko się wyjaśniło. Chodziło o to, że Draco…
Umilkła, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Tych nieużywanych. Tych od strony korytarza.
- Gin… Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – wejdź pod łóżko, proszę. Może czegoś się dowiesz.
Ruda zaśmiała się cicho, ale razem z koszykiem wpełzła tam, gdzie jej kazano. Miona odrzuciła tabliczkę na stolik i poprawiła włosy. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Zgodnie z jej przypuszczeniem stał tam Draco. Jego wyraz twarzy nie przedstawiał nic. Nie czekał, aż drzwi otworzą się do końca. Po prostu rzucił się na nią niespodziewanie, tak jak poprzednio, i wpił się w jej usta. Ponownie zamknął drzwi niedbale nogą. Tym razem to on rzucił ją na łóżko i poleciał razem z nią. Kiedy zaczął rozpinać jej koszulę, odepchnęła go mocno. Zdezorientowany wstał i wykonał rękami gest zdziwienia.
- O co ci chodzi? – zapytał.
- Mamy gościa – powiedziała nieśmiało.
- Nie rozumiem…
W tym momencie spod łóżka wyszła Ginny, chichocząc wesoło. Sięgnęła do koszyka i wyjęła tabliczkę mlecznej czekolady z karmelem i podała ją chłopakowi, który stał jak wryty, nie wierząc w to, co przed chwilą się wydarzyło. Po chwili jednak odzyskał fason i odezwał się:
- Często Ginny siedzi u ciebie pod łóżkiem?
Hermiona zaśmiała się.
- Nie, pierwszy raz.
Złapał ją za krawat i przyciągnął do siebie.
- Mam nadzieję, że ostatni – wymruczał seksownie.
Kiedy rudowłosa zobaczyła, że jedna z rąk chłopaka zniża się w kierunku pośladków jej przyjaciółki, uznała to za najlepszy moment, by opuścić stęsknioną za sobą parę. Wymknęła się z pokoju niepostrzeżenie.
Draco był już prawie pewny, że uda mu się zaciągnąć Hermionę do łóżka. Siłą czy sprytem – nieważne. Tego dnia był naprawdę niewyżyty. Nie starał się ukrywać zawiedzenia, kiedy Miona usiadła na łóżku w znacznej odległości od niego.
- Co jest? – zapytał, gładząc jej policzek.
- Możesz mi wytłumaczyć, czemu wracasz do swojego poprzedniego ja? – zapytała, patrząc w płomienie tańczące w kominku.
- To znaczy?
- To znaczy Draco Przelecieć-Zostawić Malfoy?
- Przelecieć – tak, zostawić – nie – zaśmiał się – Swoją drogą, ciekawe określenie. Sama wymyśliłaś?
Jednak dziewczyna nie była zadowolona z jego słów. Było jej przykro, że chciał ją wykorzystać tak po prostu, po dwóch tygodniach ignorowania jej osoby.
- Her, co jest…?
- Nico! – warknęła i zerwała się z łóżka – Po tych dwóch tygodniach zjawiasz się tu i bez słowa chcesz się ze mną zabawić, tak?!
- Ale kocie, o co ci chodzi…?
- Teraz kocie, tak?! – krzyknęła mu w twarz.
Chłopak powoli tracił cierpliwość. Przyszedł tu, żeby ją przeprosić i przy okazji spędzić z nią czas, a ona rzuca się o byle powód.
Dziewczyna nie rozumiała, jak mógł się tak zachowywać. Po okresie rozłąki on nagle zjawia się z wielką ochotą na seks, a ona musi się mu oddać, póki jeszcze chce. Była wściekła. Oczy zaszkliły jej się na samą myśl, że przed nią stoi ten chłopak, który nawiedzał ją przez ostatnie siedem lat.
- Hermiona, do cholery, źle, że mnie pociągasz?! – warknął wytrącony z równowagi.
- Draconie, do cholery, źle, że się wściekam, bo zapomniałeś o mnie na dwa tygodnie i nagle zachciało ci się pieprzyć, to wróciłeś?! – zironizowała, śmiejąc się histerycznie.
- Co się z tobą stało?! – krzyknął.
- Zostawiłeś mnie jak zabawkę! Jestem wściekła, jakbyś nie zdążył zauważyć!
- Zachowujesz się jak dziecko – zaśmiał się nerwowo.
- Wiesz, że seks z małoletnią podchodzi pod paragraf? – zapytała cynicznie.
- Jesteś niesamowita, wiesz? Wszczynasz kłótnie o byle pierdołę…
- O BYLE PIERDOŁĘ?! – wrzasnęła – CZYLI MOJE DZIEWICTWO, TO DLA CIEBIE BYLE PIERDOŁA?!
Malfoy’a zamurowało. Nie spodziewał się, że Hermiona jest nietknięta po prawie roku spędzonym w związku z Ronem.
- Miona, ja nie… NIGDY tego nie robiłaś? – zapytał po chwili.
- Wyjdź.
- Miona…
- WYJDŹ, NIE SŁYSZAŁEŚ?! – ryknęła i rzuciła w niego najbliższą napotkaną rzeczą, którą była książka do transmutacji.
Chłopak wycofał się natychmiast i zamknął za sobą drzwi. Hermiona wskoczyła na łóżko i zaczęła płakać w poduszkę. Nie chciała, by dowiedział się tego w ten sposób. Była pewna, że teraz dowie się o tym Blaise. Skoro dowie się o tym Blaise, to dowie się o tym Pansy, skoro Pansy się dowie, to również Tracey i tak pociągnie się łańcuszek.
Nie było jej specjalnie wstyd tego, że jest dziewicą, ale biorąc pod uwagę, jak bardzo lubiana jest przez Ślizgonki… Na pewno po szkole rozniesie się jakaś plotka związana z jej osobą. Dodatkowo ucierpi nie tylko ona, ale i Ron.
- Pięknie, Miona. Naprawdę, pięknie – fuknęła wściekła na siebie.

***

- Zabini, pierdolnij mnie w twarz, dobrze? – powiedział Draco zaraz po przekroczeniu progu dormitorium.
- Co jest, Smoku? – Nott podniósł wzrok znad książki od eliksirów.
- Nieważne. Diable, rób, co mówię.
Blaise zdziwił się zachowaniem chłopaka, ale zrobił, o co prosił. Na policzku Draco pojawił się czerwony odcisk dłoni Diabła. Blondyn rozmasował miejsce po uderzeniu, po czym zaklął pod nosem i powiedział:
- Więc to jednak nie sen.
- O co ci chodzi? – zapytał czarnoskóry chłopak, chcąc wreszcie dowiedzieć się, dlaczego jego przyjaciel zachowuje się jak pijany.
- Wybacz Nott, potrzebujemy prywatności – rzucił Draco w stronę drugiego współlokatora.
- Jasne – mruknął brunet i zamknął książkę.
Zsunął się z łóżka i skierował się do drzwi.
- Gdyby co, jestem u Pansy – powiedział i wyszedł.
- Granger jest dziewicą – wypalił w końcu Draco.
Blaise uniósł brew w geście zdziwienia.
- I co z tego? – zapytał chłopak, wzruszając ramionami.
- Nigdy nie rozdziewiczałem dziewczyny! – pisnął Draco – Zawsze to ty się tym zajmowałeś!
Zabini wybuchnął szczerym śmiechem.
- Czy ty właśnie proponujesz mi, żebym poszedł do Hermiony, wepchnął się jej do łóżka, przeleciał ją i powiedział na koniec „Za kilka minut będzie u ciebie Draco”? – zapytał, śmiejąc się.
Chłopak popatrzył na niego wzrokiem seryjnego mordercy. Gdyby sam wzrok zabijał, w dormitorium byłby jeden Ślizgon i jeden martwy Ślizgon.
- Właściwie… To jak się o tym dowiedziałeś? – spytał Blaise po chwili ciszy.
- Em…
- Nie mów, że chciałeś się z nią kochać, a ona ci odmówiła…
- Idę do Pansy! – oznajmił Draco, wycofując się do drzwi.
- Tracisz formę, Smoku. Tracisz formę…
Draco obrócił się do przyjaciela i pokazał mu środkowy palec, co spotkało się jedynie ze śmiechem Zabiniego.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Powracam choć brak weny męczy mnie fatalnie. Udało mi się ją jakoś uzupełnić przez lasowanie mózgu koreańskim popem, wybyciem na godzinny spacer z psem i mamą oraz tą pioseneczką -> A Little Party Never Killed Nobody (All We Got).
Tytuł rozdziału wcale nie tyczy się "pierwszego razu", ale pierwszego razu kiedy Hermiona i Draco pokłócili się w trakcie trwania ich związku ;) Pomyślałam, że ta nazwa będzie lepsza od "Kłótnia", bo druga zbyt dużo zdradzała. Z resztą ostateczna tak śmiesznie kręci - pierwszy raz o pierwszy raz xD Przepraszam, to chyba wina tego koreańskiego popu...
W 22 mieliście okazję zobaczyć Draco jako starego sku...rkowańca :D I piękne zachowanie typowych chłopaków... Taaaaa :D
Widzę, że część z was (84 osoby) chce zabić mnie ilością rozdziałów, którą mam napisać, ale "niech będzie wola Wasza". 40 rozdziałów będzie (chyba, że głosowanie zmieni się diametralnie przez te 6 dni). Przy okazji - dzięki wielkie za te 18 głosów w ankiecie na Stowarzyszeniu DHL. Nie spodziewałam się więcej, bo sama głosowałam na Venika xD

Buziaki potworki,
Princess Expecto [tak zmieniłam nick xd]

środa, 24 lipca 2013

Miniaturka

Jesteś niemożliwa, Granger

- Jesteś niemożliwa, Granger – zaśmiał się blondyn na widok brunetki siedzącej w salonie usilnie próbującej pomalować lakierem paznokieć małego palca u nogi.
Dziewczyna podskoczyła na jego głos co sprawiło, że zamiast paznokcia pomalowała cały palec. Szybko zakręciła lakier z zamiarem schowania go pod poduchę sofy i złapania najbliższej książki jak gdyby nigdy nic, ale po sekundzie dotarło do niej, że to bezcelowe. Draco Malfoy przyłapał ją na nieudolnej próbie malowania paznokci.
- Co tu robisz? – warknęła odwracając się do chłopaka.
Jednak, gdy tylko spojrzała na niego momentalnie tego pożałowała. Blondyn stał kilka kroków od niej ubrany jedynie w ciemne jeansy. W ręce trzymał zmięty strój do Quidditcha i koszulkę polo. Widocznie nie miał zamiaru jej ubierać w szatni, więc przeparadował cały Hogwart półnago ku uciesze żeńskiej publiczności i jego psychofanek. Kiedy do Hermiony dotarł fakt, że nie odpowiedział jej na pytanie, a ona siedzi i jak głupia wpatruje się w największego wroga i współlokatora zarazem, momentalnie otrząsnęła się.
- Miałeś być na treningu – prychnęła odwracając się z powrotem w stronę kominka i sięgnęła po Proroka Codziennego, by zająć czymś swój wzrok, który dziwnym trafem domagał się ponownego zerknięcia na chłopaka.
- Miałem i byłem. Z resztą to nie twoja sprawa, gdzie chodzę, słoneczko – wycedził i zaśmiał się jednocześnie.
Dziewczyna była święcie przekonana, że na tym da jej spokój i po prostu pójdzie wziąć prysznic. Gdy usłyszała jak otwiera drzwi od łazienki ulżyło jej. Jednak chwilę potem oberwała plastikowym pojemnikiem w głowę. Po kilku sekundach obok niej pojawiło się kolejne opakowanie.
- Zmywacz i waciki – krzyknął z drzwi łazienki – Chyba nie chcesz iść z czerwonym palcem na randkę? Chyba, że to nowa gryfońska moda.
- Zamknij się – odpyskowała, ale on już jej nie słuchał, bo po tych słowach usłyszała lecącą wodę.
Złapała za zmywacz i usunęła lakier z palca. Ponownie zabrała się za malowanie paznokci. Udało jej się osiągnąć w miarę zamierzony efekt. Kiedy zakręcała ponownie lakier z łazienki wyszedł chłopak przepasany ręcznikiem z mokrymi włosami całkowicie ignorując obecność Gryfonki.
- Malfoy ile razy mam cię prosić żebyś nie urządzał mi striptizu w salonie? Przykro mi bardzo, że wspólne mieszkanie ze mną doprowadziło cię do ekshibicjonizmu, ale jeżeli masz już wybierać swoje ofiary to wybieraj inne, bo nie chciałabym rzygać z obrzydzenia przez kilka godzin.
- Ty się lepiej módl, żebym nie powiedział lepiej nikomu co dzieje się z tobą w trakcie burzy – zaśmiał się szyderczo – A poza tym, ciesz się, że możesz mnie podziwiać bez naocznych świadków i ściągania uwagi Bliznowatego i Wieprzleja.
- Marzysz.
- O podziwianiu mnie przez ciebie w ich towarzystwie? Owszem. Chciałbym zobaczyć minę tej Łasicy – parsknął śmiechem Draco.
- Jesteś niemożliwy, Malfoy – warknęła.
- Nie powtarzaj mnie. Wiem, że jestem wzorem do naśladowania, ale moje teksty są opatentowane.
Warknęła jak pies i zebrała swoje rzeczy jednym ruchem ręki. Wściekła ruszyła do swojej sypialni i zatrzasnęła drzwi z hukiem. Rzuciła się na łóżko. Z salonu słyszała cichy śmiech Dracona.

***

Hermiona chodziła na randki bardzo często. Zbyt często jak na nią. Niemal każdego wieczoru wychodziła w nienagannym stanie, a wracała, z dnia na dzień, w coraz gorszym. Rozmazany makijaż, pomięte ubrana, zapach męskich perfum i jej chichoty przyprawiały Draco o wymioty. W głębi duszy wiedział, że jest wściekle zazdrosny, ale nie miał ochoty przyznawać się do tego przed Gryfonką, więc wykorzystywał tylko te sytuacje do wszczęcia różnych kłótni.

***

Draco opierał się o gzyms kominka i beztrosko popalał papierosa kiedy drzwi pokoju jego współlokatorki uchyliły się. Hermiona ubrana była w prostą czarną sukienkę i buty na niskim obcasie. Jej dekolt zdobił czerwony naszyjnik. Miała wieczorowy makijaż i pięknie wymodelowane włosy. Chłopak zauważył również, że ma pomalowane paznokcie obu dłoni na krwistoczerwony kolor.
- Nie pal – warknęła budząc go z transu, w który wprowadziła go swoim wyglądem.
- Po co malowałaś paznokcie u stóp skoro ubrałaś pełne buty? – zapytał odrywając swoją uwagę od jej osoby.
- Zawsze będę je zdjąć – odpowiedziała.
Chłopak uniósł brew na jej słowa. Czyżby potulna Granger miała zamiar dzisiejszego wieczoru pozbyć się większej ilości ubrań? Dopiero po tym geście dziewczyna zrozumiała, że wybujała wyobraźnia Malfoy’a może wprowadzić go w błąd. Mimo to uśmiechnęła się triumfująco i wyszła zostawiając chłopaka przy kominku.
Po jej wyjściu nie mógł zebrać myśli. Miał nadzieję, że do niczego nie dojdzie, ale nigdy nie miał tej pewności. Zaklął pod nosem i wybiegł z dormitorium starając robić się jak najmniej hałasu. Po chwili odnalazł Granger spokojnie spacerującą po korytarzu. Usiadła na jednej z kamiennych ławeczek. Wyraźnie na kogoś czekała. I ten ktoś się pojawił.
Ginny Weasley podeszła do dziewczyny spokojnie i cmoknęła ją w policzek. No, no… Draco nigdy nie spodziewał się po nich innej orientacji seksualnej. Ale z drugiej strony zauważył, że tylko brązowowłosa jest wystrojona. Ruda była ubrana jak normalna uczennica w normalną sobotę. Wtedy zauważył, że Wiewiórka wyciąga rękę i kieruję ją w stronę ust przyjaciółki. No i pięknie. Potter się załamie, gdy dowie się, że obie dziewczyny potajemnie ze sobą romansują. Chwilę! Ruda zaczęła rozmazywać Hermionie szminkę w okolicach ust. Wyjęła różdżkę i skierowała ją w stronę nienagannej sukienki Granger. Materiał pomiął się niesamowicie. Błysnęło kolejne zaklęcie, a policzki Hermiony zaróżowiły się nienaturalnie. Brunetka w tym samym czasie zaczęła rozwalać swoją idealnie ułożoną fryzurę. Zmierzwiła włosy na ile tylko się dało. Sięgnęła do tyłu i zaczęła odpinać zamek sukienki. Gdy była przy połowie zatrzymała się i zsunęła jedno z ramiączek. Na sam koniec rudowłosa wyjęła jakąś fiolkę i popryskała jej zawartością całą Hermionę.
Brunetka wyglądała na zadowoloną. Uścisnęła przyjaciółkę i ruszyła w kierunku podglądającego chłopaka. Szła niebezpiecznie szybko. Blondyn rzucił się biegiem w stronę dormitorium. W ostatniej chwili wbiegł do pokoju i rzucił się na sofę łapiąc po drodze gazetę, którą czytała wcześniej Hermiona. Gdy drzwi otworzyły się ponownie on udał, że z niechęcią podnosi swój wzrok znad gazety.
Dziewczyna wyglądała jakby ktoś pięknie się z nią zabawiał. Dodatkowo chichotała co po chwilę co drażniło chłopaka.
- Nieźle się bawiłaś – stwierdził.
- Nie przeczę. Cormac jest jednak świetnym chłopakiem – powiedziała radośnie i powoli ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Długo zapuszczał włosy? – zapytał chłopak powstrzymując śmiech.
- Słucham? – zapytała zdezorientowana Hermiona.
- Czy długo zapuszczał włosy? Bo miał rację, w krótkich rudych wyglądałby jak Wieprzlej.
- O co ci chodzi? – warknęła.
- Od kiedy to robisz? – zaśmiał się.
- Co?!
- Umawiasz się na pseudorandki z Weasley’ówną, która pomaga ci doprowadzić się do takiego stanu.
- Ja… Co?!
- To. Widziałem cię, słoneczko.
Hermiona już miała coś odpyskować, gdy dotarła do niej pewna ważna wiadomość. Draco wszystko widział, więc musiał za nią iść.
- Śledziłeś mnie…
Chłopak nie odpowiedział. Po fakcie zdążył zauważyć, że powiedział za dużo. Po raz pierwszy w jej obecności oblał się kwiecistym rumieńcem.
- Dlaczego…? – zapytała cichutko.
Nie wytrzymał. Wiedział, że i tak wszystko się wydało. Nie było sensu udawać, że mu na niej nie zależy. Zgrabnym skokiem pokonał sofę, na której leżał i podszedł stanowczo do Hermiony. Ujął jej twarz w obie dłonie i pocałował namiętnie. Ku jego zaskoczeniu nie odepchnęła go. Przerwali tylko z braku powietrza. Oparł swoje czoło o jej tak, że mogła oglądać jego piękne niebieskie tęczówki.
- Robiłam to, żeby wzbudzić w tobie zazdrość – wyznała sama nie wiedząc czemu i zarumieniła się.
- Jesteś niemożliwa, Granger – powiedział i ponownie pocałował dziewczynę.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Pierwszą miniaturkę Dramione w całym moim życiu dedykuję Venikowi. Za miłe rozmowy :)
Mam nadzieję, że się podoba. Rozdział już niebawem :D

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 22

Sukienki Margaret

Ponownie przekroczyli próg zamku. Każdy uczeń był pełen emocji. Jedni cieszyli się z powrotu, drudzy woleliby poleniuchować jeszcze kilka dni. Do pierwszej grupy z pewnością należała Hermiona, do drugiej Draco. Para rozdzieliła się zaraz po wejściu do Wielkiej Sali. Usiedli przy swoich stołach i jak zwykle wysłuchali mowy pani dyrektor. Jednak Hogwart nie byłby Hogwartem bez niespodzianek.
- Z okazji drugiej rocznicy zwycięskiej Bitwy o Hogwart chciałabym umilić wam ostatnie, dla niektórych, miesiące w murach tego zamku. Z wielką radością pragnę ogłosić, że w nocy z pierwszego na drugiego maja odbędzie się Bal Zwycięzców. Zaproszone na Bal zostają jedynie klasy szóste i siódme, podczas gdy pozostałe wybierają się na kilkudniową wycieczkę z częścią nauczycieli.
Po Sali przebiegł pomruk ogólnego zadowolenia, a wręcz euforii z powodu zapowiedzianych wydarzeń. Nawet kasztanowłosa Gryfonka rozpromieniła się na tą wiadomość, choć była pewna, że część obowiązków organizacyjnych spadnie na nią. Zerknęła ukradkiem na Ginny, która wyglądała, jakby zaraz miała obiec całe pomieszczenie jak wariatka. Harry, widząc reakcję swojej dziewczyny, śmiał się cicho.
Gdzieś pomiędzy jednym cichym chichotem Harry’ego, a drugim dziewczyna przypomniała sobie to, co robiła w ferie. Sukienki Margaret. Sukienka dla Ginny. Omal nie wywrzeszczała tego faktu na całą Salę. Przypomniała sobie jednak, gdzie jest i pokazała na migi Rudej, że musi jej coś koniecznie powiedzieć.
Uczta ciągnęła się niemiłosiernie. Hermiona i tak przełknęła tylko kilka łyżek zupy i trochę ryby. Deseru nawet nie tknęła. Musiała jak najszybciej porozmawiać z Ginny i nie tylko z nią.
- Zapraszam do waszych dormitoriów – powiedziała w końcu Minerwa McGonagall.
Wszyscy wstali od stołów i zaczęli chmarami wychodzić, kierując się w stronę pokojów wspólnych. Miona rzuciła szybko Ginny, żeby zaczekała na nią z Julie przed wejściem. Kiedy tylko Wiewiórka odpowiedziała jej, że tak zrobi, pobiegła w stronę Ślizgonów i bez żadnej zapowiedzi złapała Pansy i Tracey, pociągając je ku wyjściu. Wyszło idealnie, bo wpadła na Lunę.
- Czekaj! – krzyknęła do Krukonki, gdy ta chciała odejść.
W końcu ostatnie osoby wyszły z Sali. Ogromne mosiężne drzwi zamknęły się za profesorami, a Miona spokojnie mogła zacząć swoją przemowę.
- Każda z was idzie na bal, prawda? – zapytała głupio.
Pokiwały głowami, patrząc przy okazji na nią, jakby spadła z drzewa.
- Moja przyjaciółka, Margaret, jest krawcową, która pracuje razem z moją babcią. W ferie pokazała mi projekty, które zrobiła. Sześć projektów sukienek na zabawę. Jedną zrobiła.
Wytężyły słuch.
- Kiedy usłyszałam o balu, pomyślałam o was i o tych sukienkach. Myślę, że mogłybyśmy poprosić Margaret o zrobienie wszystkich projektów. Oczywiście trzeba byłoby jej zapłacić…
- Wiesz, Hermiono, że jesteś najlepsza? – zapytała Tracey.
Hermiona została zbita z tropu. Jej wyraz twarzy zmienił się na pytający.
- Sukienki na zamówienie. Każda inna. Każda wyjątkowa. Czy ty nie wiesz, co to za okazja? Chyba byłybyśmy idiotkami, żeby się nie zgodzić! – dopowiedziała Pansy.
Miona spojrzała na Julie, Ginny i Lunę. Uśmiechały się szeroko, choć nie mówiły nic. Dziewczyna wiedziała, że to znaczy zgodę.
- Masz może kopię projektów? – zapytała Tracey.
- Nie, ale…
- Chrzanić kopię! – stwierdziła dobitnie Pansy – Ta dziewczyna pracuje z babcią Hermiony, która zaprojektowała mi suknię. Nie brałaby kogoś do współpracy bez talentu!
- Więc postanowione – powiedziała Ginny pocierając dłonie – Mionka składa zamówienia, a my składamy się na sukienki.
Gryfonki ruszyły w stronę swojej wieży. Kiedy odchodziły, Herm usłyszała coś, czego nigdy by się nie spodziewała:
- Luna! Zaczekaj! – to był głos Pansy – Chciałam cię przeprosić.
- Za co? – rozmarzony głos Krukonki śmiesznie nie pasował do tej sytuacji.
- Za tą całą sytuację z Nottem.
- Och, nic nie szkodzi. Gdyby nie to, nie mogłabym być z Nevillem.
I choć Hermiona nie miała oczu z tyłu głowy, była pewna, że obie dziewczyny obdarzyły się promiennym uśmiechem na zgodę.

***

- Bal! Ale będzie niesamowicie! – mówiła już po raz pięćdziesiąty Wiewiórka – I jeszcze te sukienki. Jesteś niesamowita, Miona!
Hermiona wywróciła oczami i sięgnęła do swojego, na wpół rozpakowanego, kufra. Wyjęła z niego małą torebeczkę. Taką, w którą pakuje się prezenty.
-  À propos niesamowitości… - powiedziała i podała przyjaciółce prezent.
Ginny stała jak zamurowana. Popatrzyła z pewną dozą niepewności na przyjaciółkę, ale w końcu przyjęła prezent. Dosłownie odjęło jej mowę, gdy zobaczyła zawartość torebki. Pierwsze, co rzuciło się w jej oczy, to elegancko zapakowana obcisła sukienka ze skóry. Była zapinana na pozłacany zameczek, który znajdował się na jej tyle i ciągnął przez całą długość materiału. Odłożyła ją na kanapę i ponownie zajrzała do torby. Mowa powróciła jej dopiero po kilku sekundach bezmyślnego wpatrywania się w pudełko, które wyjęła.
- Christian Louboutin?
- Tak – przytaknęła Hermiona.
- TEN CHRISTIAN LOUBOUTIN?!
- Yhm – ponownie przytaknęła dziewczyna, a uśmiech pełen triumfu nie znikał z jej twarzy.
- Musiały kosztować majątek… - jęknęła z przerażenia rudowłosa.
- Czyli tyle ile nasza przyjaźń – powiedziała Hermiona – Nie marudź tylko otwieraj, bo ci je zabiorę i oddam.
- ALE JA NIE MARUDZĘ! – zaczęła zaprzeczać dziewczyna w obawie, że przyjaciółka odbierze jej zapewne najdroższe buty, jakie kiedykolwiek widziała na oczy.
Uniosła wieczko. Klasyczne, czarne lakierowane szpilki z czerwoną podeszwą były spełnieniem marzeń. Rzuciła się na przyjaciółkę i uściskała ją mocno, piszcząc jak malutka dziewczynka.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię!
- Tak, Ginny ja też – zaśmiała się.
- Wynagrodzę ci to! Zobaczysz! – zaczęła obiecywać – Zrobię cię moją druhną! Chciałam to zrobić i bez tego… Boże wyszło, jakbym zrobiła cię druhną przez te buty i sukienkę… Pojedziesz ze mną i z Harrym za granicę! – gadała jak oszalała.
- Gin, spokojnie… Po ślubie macie miesiąc miodowy i pojedziecie sami. Spokojnie. To tylko buty – powiedziała w duszy modląc się, żeby nie poprosić Gin, by poszła zobaczyć swój wyraz twarzy w lustrze.
- TO SĄ LABOUTINY, HERMIONO!
Dziewczyna w końcu nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Nigdy nie widziała i nie przypuszczała, że zobaczy swoją przyjaciółkę w stanie ogólnego rozbicia z radości i to wywołanej z powodu pary butów.
- Idę pokazać Harry’emu! – powiedziała, porywając sukienkę, buty i popędziła w stronę drzwi.
Zatrzymała się jednak przy klamce i odwróciła się z powrotem do przyjaciółki.
- Albo nie. Niech ma niespodziankę. Mówiłam już ci, że cię kocham?
- Cztery razy – zachichotała Miona – Idź spać Ginny, bo zaraz rozniesiesz mi całe dormitorium.
Ruda podbiegła do przyjaciółki i ucałowała ją w policzek. Wpakowała niechlujnie prezent do torby uważając jednak, by niczego nie zniszczyć i wybiegła z pokoju. Zamykając drzwi, krzyknęła:
- Kocham cię!
- To już piąty – powiedziała Miona bardziej do siebie niż do przyjaciółki.
Uśmiech nie zniknął jej z twarzy. Chwyciła za różdżkę i rozpakowała kufer do końca. Ginny zachowywała się jak po porządnej dawce Felix Felicis. Właśnie! Płynne Szczęście! Wciąż miała jeszcze swój zapas wygrany w walentynki. Idealnie przyda się na czekający ją bal.
Usłyszała pukanie do drzwi dochodzące od strony korytarza. Zdziwiła się, bo z reguły nikt nie przychodził do niej, korzystając z tego wejścia. Omiotła pokój wzrokiem i jasno stwierdziła, że może przyjąć niespodziewanego gościa. Otworzyła drzwi. O framugę nonszalancko opierał się nie kto inny jak Draco Malfoy. Przygryzła dolną wargę i rozpromieniła się na jego widok. Nie czekając na nic chłopak wszedł do pokoju i objął dziewczynę w pasie wczepiając się w jej usta. Ona złapała go za szyję i wciągnęła nieco do pokoju. Zamknął drzwi nogą, nie zważając na huk, który tym samym wywołał. Obrócili się tak, że to on szedł tyłem. Nie przerywając pocałunku poprowadziła go w stronę łóżka. Rzuciła go na materac, niechętnie pozwalając, by oderwał się od jej ust. Leżał, a na jego twarzy malował się ten czarujący uśmiech, którego nigdy się nie wyzbywał, kiedy był w jej towarzystwie. Wgramoliła się na łóżko i usiadła na nim okrakiem. Nachyliła się nad jego twarzą, przykrywając ich warstwą swoich gęstych loków. Pocałowała go.
- Czemu przychodzisz o tak późnej porze? – zapytała w końcu i zeszła z niego, żeby również ułożyć się na materacu.
- Ucieknijmy.
- Co? – zaśmiała się rozbawiona, choć i zdziwiona jego słowami.
- Ucieknijmy – powtórzył i podniósł się do pozycji siedzącej.
Uczyniła to samo. Spojrzała na jego twarz. Jego wzrok błądził po pokoju. Położyła rękę na jego ramieniu i delikatnie pogłaskała. Wciąż nie patrzył na nią. Oparła podbródek o swoją rękę i przez chwilę patrzyła na niego, by cmoknąć go w policzek.
- Co się stało? – zapytała, szepcząc wprost do jego ucha.
- Boję się, Hermiono.
Jego głos był ledwo słyszalny. Chwyciła jego zimną dłoń i pogładziła delikatnie. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie do góry.
- Nie masz czego. Jesteśmy razem. Nikt nas nie rozdzieli.
Jakby na potwierdzenie tych słów złożyła krótki pocałunek na jego ustach. Wstała i udała się do łazienki. Wzięła szybką kąpiel, przebrała się w koszulkę nocną i umyła zęby. Swoje włosy rozczesała i zaplotła warkocz. Otworzyła drzwi. Nie było go w jej pokoju. Wyszedł.
Zasmucona podeszła do łóżka i usiadła na nim. Wślizgnęła się pod przykrycie i ułożyła głowę na miękkich poduszkach. Powoli odchodziła w krainę snów…

***

Draco obudził się zbyt wcześnie, żeby można było to nazwać standardową porą na opuszczenie wygodnego łóżka. Zarówno Blaise jak i Teodor wciąż pogrążeni byli w mocnym śnie. Nie chciał i nie miał zamiaru tego zmieniać. Sięgnął do szuflady szafki nocnej po pierścionek, który kupił dla Hermiony. Wiedział, że po danej obietnicy nie mógł złamać słowa. Dlatego tak bardzo bał się jej go dać. Siedział tak, sam nie wiedząc, ile rozmyślał nad pierścionkiem.
- Boisz się, że panna odmówi, czy że wywołacie skandal na całą Wielką Brytanię? – zapytał Blaise.
Draco momentalnie odwrócił głowę w kierunku przyjaciela i zatrzasnął wieczko pudełka. Z powrotem wrzucił je do szuflady.
- Jeżeli będziesz gdybać nad tym, co będzie, to nawet nie nacieszysz się tym, co jest.
Niechętnie, bo nie lubił tego robić, przyznał mu rację. Oczywiście nie powiedział mu tego. Wystarczyło, że on sam wiedział, że popełnia największą głupotę w swoim życiu.
- Skoro tak bardzo boisz się ogólnokrajowego skandalu, to wywołaj ogólnoświatowy – powiedział Zabini z typowym kpiącym uśmiechem.
Draco podziękował mu, odwdzięczając się takim samym uśmiechem posłanym w stronę przyjaciela. Już wiedział, co miał robić. Już wiedział, co zrobi. I wiedział, jak będzie wyglądać jego przyszłe życie.
On, Draco Malfoy, za nic nie pozwoli, żeby Hermiona musiała od niego odejść. Skoro jego rodzina nie chce, by z nią był, to ośmieszy cały ród Malfoy’ów po pełnej linii.
- Jak szaleć to szaleć – zaśmiał się do siebie.

***

Droga Margaret!

Chciałabym ci bardzo serdecznie podziękować za to, że podzieliłaś się ze mną projektami sukienek, które naszkicowałaś. Wszystkie są tak unikatowe i piękne, że pewnie nie zdziwi cię fakt, że wszystkie znalazły dla siebie dziewczyny. Każda sukienka, co do sztuki, pasuje dla moich koleżanek ze szkoły.

Dyrektorka postanowiła zorganizować nam Bal Rocznicowy (nieważne, jakiej rocznicy, bo i tak nie zapamiętasz). Oczywiście Ginny ma już sukienkę (btw. jest nią zachwycona!), ale bez sukienek zostały jeszcze: Julie, Luna, Pansy, Tracey i ja. Projektów było sześć – tyle ile nas.

Pansy jest zachwycona ręką babci (zamówiła u niej suknie ślubną) i twierdzi, tu cytuję, że „ta dziewczyna pracuje z babcią Hermiony, która zaprojektowała mi suknię. Nie brałaby kogoś do współpracy bez talentu!”. Mam nadzieję, że zmotywuje cię to do pracy.

Każda z nas zapłaci tyle, ile uznasz za stosowne. Moi rodzice skontaktują się z tobą niedługo. Mam nadzieję, że będziesz tak kochana i zrobisz to dla mnie. Ten wieczór musi być wyjątkowy!

Twoja,
Miona

Dziewczyna przejrzała zawartość listu. Był chaotyczny, nieskładny, ale nie mogła zebrać myśli. Było to najlepsze, na co było ją stać o szóstej rano. Złożyła list na pół i wyszła z dormitorium. Skierowała się do sowiarni.
 Znalazła wolnego puchacza i przywiązała list do jego nóżki. Powiedziała szkolnej sowie, gdzie ma się skierować i wypuściła ją. Patrzyła jak odlatuje. Jej serce wyczekiwało: listu, balu i tego, aż Draco przestanie zamartwiać się przyszłością.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

A więc rozdział 22. Możecie mnie zabić, zakopać, odkopać, sklonować i zabić klony za to, że rozdziału wczoraj nie było, ale wtedy nie będzie miał kto dla was pisać ;P Prawda jest taka, że wczoraj nie miałam najmniejszej weny i dodatkowo doszedł do tego obowiązek "odnowy biologicznej" mojego labradora, który był zarośnięty jak żywopłot starego domu Potterów.
Drugim powodem do zabicia mnie jest wykorzystanie cholernie popularnego motywu, którym sama, prawdę mówiąc, rzygam. Bal powtarza się w niemal każdym Dramione, które czytałam. Z drugiej strony nie mogłam się oprzeć i z tego zrezygnować xd Bo kto nie lubi czytać o Mionce i Draco tańczących razem? :D Nie wiem kiedy powstanie następne cudo, nic nie obiecuję. Może jak po raz czterysta siedemdziesiąty ósmy obejrzę źródło mojej weny to uda mi się coś napisać jeszcze dziś i wrzucę za kilka dni.
Jak część z was zauważyła zrobiłam głosowanie na ilość rozdziałów. Dzięki za głosy. Widzę, że jedna osoba pragnie się pożegnać z nami naprawdę szybko xD Większość z was póki co jest na 40 + prolog i epilog. Dziękuję za to bardzo, bo to dowód, że nie chcecie kończyć tej historii tak wcześnie <3 Głosowanie trwa do 31 lipca, a za każdy głos bardzo dziękuję.