niedziela, 16 października 2016

Expecto bawi się w internecie

Cześć miśki pyśki!

Może ktoś tu jeszcze zagląda, mimo że blog jest skończony. Chciałabym Wam tylko powiedzieć, że po kilku namowach pisanych do mnie na maila, postanowiłam opublikować Her Draco również na Wattpadzie. Osobiście nie lubię tej aplikacji, głównie przez brak akapitów i możliwości justowania tekstu, ale czego się nie robi dla Was :D

kliknij w okładkę!

Poza tym, chciałabym Wam przypomnieć, że obecnie tłumaczę opowiadanie short-circuit-soulmate zatytułowane "A Fine Line Between Love And Hate". Jest podobne klimatem do "Her Draco", więc powinno się Wam spodobać. Póki co znajdziecie je tutaj, ale planuję na dniach rozpocząć jego publikację również na Wattpadzie.
Buziaczki,
E.

poniedziałek, 26 września 2016

NOWY BLOG

Cienka granica między miłością a nienawiścią napisana przez Short-circuit-Soulmate to fanfiction skupione wokół Hermiony Granger i Draco Malfoya, osadzone w tzw. Alternatywnym Uniwersum (AU). Akcja tego fanficiton ma niewiele wspólnego z kanonem utworzonym przez J.K. Rowling. W tej opowieści Voldemort nigdy nie spotkał się z Harrym na cmentarzu i nie został wskrzeszony, a Hermiona nie zaprzyjaźniła się z Harrym i Ronem, gdyż zostali przydzieleni do innych domów. 

Srebrni Huncwoci to grupa najpopularniejszych chłopaków w szkole. W jej skład wchodzą Harry, Ron, Blaise i Draco – paczka przyjaciół ze Slytherinu. Hermiona Granger jest jedną z najbardziej nielubianych uczennic. Przyjaźni się jedynie z Nevillem Longbottomem, który, tak jak ona, jest w Gryffindorze. Oboje prześladowani są przez Srebrnych Huncwotów. Pewnego dnia Blaise Zabini postanawia odkryć, co sprawia, że Draco znęca się nad dziewczyną.

wtorek, 6 września 2016

bez tytułu

Dwa lata temu, kiedy zaczynałam pisać Jestem Tylko Człowiekiem, wciąż żyłam Her Draco i tym jak bardzo mi i innym podobało się uczestniczenie w tej historii. Ale przyszła codzienność, a ja straciłam zapał. Jak się okazało miałam go później nigdy nie odzyskać.

Ale zacznę wszystko od początku. Niestety od 2012 roku zmagam się z depresją, raz jest lepiej, raz gorzej. Pisanie kiedyś pomagało mi bardzo, przelewałam wszystkie swoje troski na twardy dysk, wkładając moje problemy w życiorysy bohaterów. Momentami bywało tak źle ze mną, a tak dobrze z pisaniem, że zapełniałam dziennie prawie 20 stron A4. Ponad dwa lata była to dla mnie najlepsza terapia. Bo w końcu co pomaga lepiej niż satysfakcja z dobrze wykonanej pracy, którą się kocha i, co więcej, którą pokochali również inni? W tym całym szaleństwie doszłam do tego miejsca, gdzie już nie było słów. Patrzyłam w ekran komputera i widząc mały migający paseczek, przeklinałam pod nosem, że już nic nie potrafię. Że nie mogę. Że nie dam rady.

Wtedy przestałam pisać. Cokolwiek. Mimo że byłam najzdolniejszą uczennicą na lekcjach polskiego, już nią nie jestem, bo pisanie sprawia mi ból. Brakowało mi tego jak powietrza i nadal brakuje, ale nie potrafię wydusić z siebie ani słowa, które uważałabym za warte zapisania czy publikacji.

Minęły dwa lata odkąd przestałam pisać. Nadal czuję się jak bez ręki, ale są chwile, kiedy o tym zapominam. Pójście do liceum otworzyło przede mną zupełnie nowy świat. Wciąż obserwuję fandom, wciąż nie potrafię żyć bez Harry'ego Pottera, wciąż jestem dumną Gryfonką. I chyba to właśnie sprawiło, że zatęskniłam. Zatęskniłam za uczestniczeniem w tym wszystkim, za interakcją z innymi.

Powoli zaczynałam wchodzić na swoje stare blogi i przeglądać stare komentarze. Bywały dni, kiedy wchodziłam kilka razy na tydzień, żeby ku mojemu zdziwieniu zobaczyć, że ktoś je odwiedza. Potem zwróciłam uwagę na to, że zaczęły pojawiać się komentarze. I było ich coraz więcej. Nie mogłam tego tak zostawić.

Pół roku temu postanowiłam, że wrócę. Nawet jakbym miała nie pisać głównych opowiadań, mogłabym spróbować nawet pisać jakieś drabble albo one shoty. Chciałam ponownie zacząć pisać, małymi kroczkami. Ale wtedy okazało się, że za długo zwlekałam z decyzją. Google zablokował mi konto. Długo próbowałam się na nie dostać, test sprawdzający prawdziwość moich danych wypełniałam z 50 razy, pisałam do pomocy o to, żeby się nade mną zlitowali, że mogę ustalić z nimi wszystkie szczegóły dotyczące mojego konta, bo potrzebuję człowieka do pomocy, a nie maszyny, która twierdzi, że ja to nie ja. W końcu poddałam się. Nic nie dało się zrobić. Tyle mojej pracy zaprzepaszczone.

Znów powróciłam do normalnego rytmu życia. Kiedy 31 lipca swoją premierę miało Przeklęte Dziecko, zamówiłam swoją kopię, by dostać ją dziewięć dni później. I ponownie zatęskniłam. Tym razem już ze świadomością, że jeżeli chciałabym coś zrobić, musiałabym zrobić to od nowa. Ale niestety brak komputera i tak naprawdę pomysłu, od jakiej strony się za to zabrać spowodował, że miałam to jedynie w planach, a nie przeszłam do realizacji.

Pierwszego września, czekałam na moją przyjaciółkę na jednej z stacji metra, nadal ubrana na galowo, przeraźliwie zmarznięta i bez ustanku walcząca z niekontrolowanymi podmuchami wiatru, wywołanymi przez pociągi, które non stop podwiewały moją spódnicę odrobinę za wysoko. Czekałam piętnaście minut, aż zrezygnowana weszłam na fanfiction.net i odnalazłam historię, która wciągnęła mnie od pierwszego rozdziału. Niestety była po angielsku. Dla mnie to żaden problem, tym językiem posługuję się od 11 lat, ale ta opowieść była tak wspaniała, że poczułam chęć, żeby wszyscy mieli okazję ją poznać. I tak narodził się pomysł. Przetłumaczę ją. Byłaby to idealna okazja do powolnego powrotu, poćwiczenia języka i ponownego wdrożenia się w potterowską blogosferę. Małymi kroczkami, wszystko małymi kroczkami.

Siedziałam przed komputerem mojej mamy i zaczęłam wymyślać potencjalne pseudonimy do mojej nowej ery potterowskiej. Nagle, coś mnie tknęło. Nie wiem z jakiego powodu postanowiłam zalogować się na konto. Wiedziałam, że jest zablokowane i nie ma na to najmniejszej szansy, ale spróbuję, a nóż stanie się cud. I stał się. Kiedy widziałam pasek ładowania się poczty, łzy szczęścia dosłownie pojawiły się w moich oczach. Spłynęły mi po policzkach, kiedy zobaczyłam ile maili dostałam od Was, mimo że tak długo czasu minęło odkąd byłam aktywna na blogu.

Dlatego chciałam powiedzieć "Dziękuję, że pamiętacie".

I dodać "Bo ja nigdy nie zapomniałam".

Do zobaczenia,
E.