środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 3

Ognista Whisky

Święta przyszły o wiele szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. W piątek wieczorem zdecydowana większość szkoły kończyła pakowanie, ponieważ w sobotę rano odjeżdżał pociąg do Londynu. Luna pakowała swoje rzeczy w szybkim tempie, chyba jako jedyna z jej dormitorium. Padma wciąż zamiast układać wszystko w walizce przeglądała Proroka Codziennego, a Cho trajkotała wesoło z Mariettą. Luna nie miała nic przeciwko koleżance, ale przeszkadzały jej nieustanne śmiechy dziewczyn w dormitorium. Gdy ona się uczyła, one śmiały się. Gdy ona próbowała spać, one śmiały się. Gdy ona próbowała skleić parę zdań do Teo, one śmiały się. A to ją nazywają Pomyluną…
- Wychodzę – rzuciła szybko i zbiegła po schodach w podskokach do Pokoju Wspólnego Krukonów.
Tanecznym krokiem przebyła Salon i wyszła z Wieży Zachodniej. Udała się w stronę Wieży Gryffindora, by porozmawiać z Ginny. Tylko ona ją rozumiała i tylko ona była dla niej całkowitym wsparciem. Nawet Teo nie wiedział o niej tyle, co Gryfonka.
Zatrzymała się przed portretem Grubej Damy, która rzuciła głośną uwagę o bezczelności Krukonki i zakpiła, że w Gryffindorze trzeba znać hasło do Pokoju, a nie odpowiedzi na głupie łamigłówki. Luna obdarzyła postać jedynie ciepłym uśmiechem i wyciągnęła różdżkę.
- Alohomora? Nie uważałaś na lekcjach, dziewczyno? – prychnął portret.
Puściła uwagę mimo uszu i skupiła się na szczęśliwym wspomnieniu. Wyczarowała pięknego królika, któremu w myślach wydała polecenie. Patronus wbiegł w obraz, by wykonać zadanie. Po chwili drzwi uchyliły się od środka. Przed oczami dziewczyny ukazała się postać… Neville’a. Chłopak uśmiechnął się do niej i zaprosił ją do środka.
- Cześć Luna. Co tu robisz?
- Chciałam porozmawiać z Ginny. Wysłałam do niej Patronusa z prośbą, by przyszła otworzyć mi drzwi. Miałyśmy się spotkać w waszym Salonie.
- Właśnie zauważyłem twojego królika. Na początku myślałem, że to przewidzenie, bo wziąłem go za żywe zwierzę, ale przypomniałem sobie o Patronusach – powiedział uśmiechając się niepewnie.
Dziewczyna odwzajemniła gest. Po schodach prowadzących do dormitorium dziewcząt zbiegała właśnie Ginny. Była ubrana w zielony, długi do kolan sweter, czarne rurki i balerinki w tym samym kolorze. Swoje rude włosy spięła w kucyk.
- Cześć Luna! – przywitała przyjaciółkę i przytuliła się do niej.
- Witaj Ginny. Idziemy?
Chłopak spojrzał na obie dziewczyny pytającym wzrokiem.
- A dokąd to?
- Na kolację Neville, na kolację – zaśmiała się Rudowłosa – Za chwilę dochodzi dziewiętnasta. Nie jesteś głodny?
- Jestem. Mogę iść z wami? – zapytał.
Blondynka rozpromieniła się.
- Oczywiście. Ginny, nie masz nic przeciwko? – zapytała Luna.
- Nie, jasne, że Neville może iść z nami. Luna usiądziesz przy naszym stole? Nott raczej wybaczy ten jeden jedyny raz.
- Jasne.
- Em… Luna – zaczął chłopak.
- Tak?
- Ładnie wyglądasz – wydusił po chwili.
- Dziękuję – powiedziała dziewczyna poprawiając swój kremowy sweter.

***

W pokoju wspólnym Ślizgonów nie było prawie nikogo. Większość uczniów była albo na kolacji, albo kończyła pakowanie swoich rzeczy. Jednak w głębi Salonu, na miękkim fotelu siedział czarnowłosy chłopak. Był niesamowicie zajęty dziewczyną, która siedziała mu na kolanach. Nie robił sobie nic z tego, że ma dziewczynę. Nie robił sobie nic z tego, że ją zrani. Ot, taka ślizgońska natura. Ale kto posądzałby o to świętego Teodora Notta?

***

Teodor szedł na kolację w towarzystwie Draco i Pansy. Blaise nie miał ochoty opuszczać pokoju. Wciąż nie otrząsnął się po sytuacji z Tracey, która nie dała mu odpowiedzi. Wchodząc na Wielką Salę spotkał Lunę w towarzystwie Ginny i Longbottoma. Zmierzył go nienawistnym wzrokiem i szybko objął Lunę w talii pokazując, czyja naprawdę jest. Gryfon szybko zajął siebie rozmową z Ginny.
- Cześć Teo – powiedziała blondynka i wspięła się na palce, by pocałować chłopaka w usta.
Ślizgon rzucił wredny uśmiech w stronę Neville’a, który mówił sam za siebie: „Wygrałem”.
- Usiądę dzisiaj z Ginny i Nevillem – dodała.
Uśmiech znikł z twarzy Notta. Tym razem zagościł on na twarzy Gryfona.
- Do zobaczenia po kolacji – powiedziała i dołączyła do przyjaciół.

***

Hermiona wyszła z Wielkiej Sali w towarzystwie Ginny, Luny, Neville’a, Harry’ego i Rona. Całkiem pokaźne towarzystwo zaczęło kierować się schodami na górę, ale dogoniła ich grupka Ślizgonów.
- Luna… Nie idziesz z nami? – zapytał Nott zdziwiony, gdy zobaczył, jak dziewczyna zaczęła wchodzić po schodach rozmawiając z Nevillem.
- A, Teo. Przepraszam zapomniałam.
Zbiegła po schodach i zarzuciła chłopakowi ramiona na szyję. Cmoknął ją w czoło.
- Granger, Weasley – też pójdziecie? – rzucił Malfoy.
Ron obrócił się zdziwiony.
- Nie ty Rudzielcu. Twoja siostra.
- Ginny nigdzie nie idzie – postanowił.
- Nie będziesz za mnie decydować, braciszku – warknęła Wiewiórka i pociągnęła Hermionę w stronę Ślizgonów.
- A pakowanie?
- Proszę cię. Jakby pakowanie kufra trwało wieki… - prychnęła i zarzuciła ramiona na Pansy i Hermionę – Prowadźcie.

***

Zarówno Miona jak i Ginny po raz pierwszy odwiedziły Salon Ślizgonów. Był zielony. Też odkrycie. Mimo wszystkich opowieści o brzydocie i zimnym klimacie Pokoju Wspólnego Slytherinu obie stwierdziły, że to bujda. Pokój był elegancki i gustowny, ale i przytulny. Było w nim dużo foteli, które wyglądały na naprawdę wygodne.
- Witamy w Slytherinie. Ognistej Whisky? – zapytał Draco.
Ginny kiwnęła głową z aprobatą. Hermiona nie była przekonana, ale w końcu ugięła się pod namową przyjaciółki. Draco wspiął się po niskich schodach do dormitorium. Ledwo otworzył drzwi stanął jak spetryfikowany. Na łóżku Zabiniego leżała Tracey Davis, a on pochylał się nad nią całując namiętnie. Wszystko byłoby pięknie i normalnie, w końcu Smok nie takie rzeczy widział, gdyby nie to, że dziewczyna była bez stanika i zaczęła pozbywać się innych części garderoby.
- Puk, puk. Można? – powiedział kryjąc śmiech.
Davis zerwała się z piskiem i złapała prześcieradło, by zakryć to, co powinno być zakryte. Blaise obrócił się na bok i podparł ręką głowę tak, że był zwrócony twarzą w stronę Dracona.
- Zawsze masz odpowiednie wejście. Po prostu zawsze – powiedział – Czego tu?
- Ja po Ognistą, mamy gości – odpowiedział jakby pomijając fakt, że w pokoju znajduje się półnaga dziewczyna okryta jedynie prześcieradłem.
- Kogo?
- Gryfonki. Weasley i Granger.
Tracey uniosła brew.
- Draco… Wiesz nie chcę cię wyganiać, ale… Jesteśmy tu trochę zajęci – powiedziała kładąc mocny nacisk na ostatnie zdanie.
- Ah, tak.
Chłopak podszedł do szafki, która służyła jako barek i wyjął z niej alkohol oraz kilka szklanek.
- Miłej zabawy – powiedział na odchodnym.
- Pieprz się – odpyskowała Davis.
- Najpierw wasza kolej…

***

- Ostrzegam, żeby nie wbijać do naszego dormitorium, bo jeżeli ktokolwiek jeszcze zobaczy Tracey półnagą, to on wydrapie jej oczy.
- Blaise i Tracey? – zapytała Pansy.
- Blaise i Tracey – potwierdził blondyn.
Nalał każdemu Ognistej.
- Za nowy rok! – podrzucił hasło na toast.
- Za nowy rok.
Hermiona upiła łyk i momentalnie zaczęła się krztusić. Nie jako jedyna. To samo stało się z Luną. Ginny natomiast nie miała tego problemu.
- Oho, widać, kto tu żywo imprezuje – powiedział Malfoy i posłał czarujący uśmiech w stronę Wiewiórki.
- Nie podrywaj mnie, Draco, bo jak przyłapie cię Harry to będziesz wisieć przed wejściem do Wielkiej Sali za jaja – zaśmiała się dziewczyna.
- Których nie ma… - dodała cicho Pansy tłumiąc chichot.
- SŁUCHAM? NIE DOSŁYSZAŁEM! – obruszył się blondyn.
- Też cię kocham, Smoczątko ty nasze.
Miona czuła się lekko nieswojo w tym towarzystwie. Luna, przez spotykanie się z Nottem zdążyła przywyknąć, ale ona nie jest Luną. Pomyślała, że mogłaby się wywinąć napisaniem listu do rodziców, ale z drugiej strony nie chciała zostawiać Rudej samej, by nie zrobiła niczego głupiego.
- Co jest, Granger? Czemu jesteś taka spięta? – zapytał Malfoy.
W tym momencie z jednego z dormitorium rozległ się donośny jęk. Dziewczyna poczuła się jeszcze dziwniej słysząc każdy dźwięk dochodzący z sypialni, gdzie znajdowała się Tracey i Blaise. Ślizgoni musieli być do takiego obrotu spraw przyzwyczajeni, Ginny nie zwracała na to uwagi, a Krukonka była w innym świecie, jak zwykle. Na twarzy Miony  pojawił się ogromny rumieniec. Dracon zaśmiał się głośno.
- Przepraszam, Granger, ale nie sądziłem, że będziesz mieć z tym kłopot – powiedział, gdy opanował się nieco – U nas jest to normalne. Gryffindor jest grzeczniejszy? – zapytał unosząc brew.
- Powiedzmy – bąknęła.
- Chyba powinnam już iść – powiedziała Lovegood budząc się z transu – Muszę dokończyć pakowanie. Do zobaczenia na peronie.
Ucałowała każdego w policzek z wyjątkiem Notta, który zasłużył na długi pocałunek. Wyszła z lochów w tradycyjnych dla niej podskokach. Sekundę później Wiewiórka musiała sobie coś przypomnieć, ponieważ zaczęła biec w stronę wyjścia i krzyknęła:
- Luna, zaczekaj!
Hermiona została w Pokoju Wspólnym z samymi Ślizgonami.
- Może też pójdę…
- Zostań, Granger – powiedział blondyn łapiąc ją za rękę, gdy chciała odejść.
Dziewczyna odwróciła głowę i spojrzała na jego dłoń trzymającą jej nadgarstek. Skóra Draco była mleczna, jej oliwkowa. Zaczęła śledzić ciało właściciela owej ręki. Biała koszula podwinięta była do łokci, a na lewym przedramieniu wciąż znajdował się Mroczny Znak. Gdy zorientował się, gdzie dziewczyna wbiła wzrok, momentalnie puścił ją i zakrył szybkim ruchem ręki tatuaż.
- Przepraszam – powiedziała spuszczając głowę.
Usłyszeli trzask drzwi. Zarówno Pansy jak i Teodor zniknęli. Stało się coś dziwnego. Kilka sekund od trzasku Draco podszedł bardzo blisko szybkim krokiem do Hermiony i objął ją w talii. Docisnął ją do ściany i pocałował w szyję. Oderwał się od dziewczyny. Odsunął się na odległość metra i powiedział nie patrząc na nią:
- Odprowadzę cię.
- Nie musisz.
Nie spojrzała na niego wychodząc, choć sama czuła jego wzrok na swoim ciele. Gdy zamknęła za sobą drzwi do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, przejechała palcami po miejscu, które pocałował chłopak. W głowie delikatnie jej szumiało, choć nie wiedziała, czy to od odrobiny alkoholu, którego jej organizm nie miał, czy od zapachu otaczającego śnieżnobiałą skórę Malfoy’a.

***

Podróż pociągiem nie mogła trwać wiecznie. Mimo to brązowowłosa Gryfonka nie potrafiła pozbyć się tego okropnego wrażenia, że nie poruszają się nawet o centymetr.
- Spokojnie, Miona, w końcu będziemy w Londynie – powiedziała Ginny widząc, co dzieje się z przyjaciółką – To tylko kilka godzin.
Siedziały w przedziale same. Na kolanach Hermiony wylegiwał się rudy pers. Luna była w przedziale Ślizgonów, a Parvati dołączyła do swojej siostry Padmy.
- Idę do Harry’ego i Rona. Zaraz wracam.
Krzywołap miauknął z niezadowolenia, gdy musiał opuścić ciepłe nogi dziewczyny. Opuściła przedział i ruszyła na początek wagonu. Otworzyła drzwi.
- Cześć Harry, Ron. Jak tam u wa… - urwała.
Na siedzeniach siedział Wybraniec i rudzielec, ale poza nimi był tam również pewien zabójczo przystojny blondyn. Rozmawiał żywo z Potterem na temat świąt. Przerwali konwersację, gdy tylko otworzyła swoje usta. Zamarła. Wycofała się i ruszyła szybkim krokiem do swojego przedziału pozostawiając chłopaków z zdziwionymi minami. Jedyną osobą, która rozumiała jej reakcję był Draco. Smutno popatrzył na drzwi, które zamknęły się z trzaskiem i powrócił do rozmowy z kolegami.

***

Pociąg zatrzymał się na peronie dziewięć i trzy czwarte dokładnie o godzinie szesnastej. Ginny wysiadła z niego trzymając kufer w jednej ręce, a w drugiej klatkę z małą sówką zwaną Świstoświnką. Obok niej szły dwie przyjaciółki, Luna z kufrem i klatką z białą łasicą oraz Hermiona z kufrem i wiklinowym koszem, w którym wylegiwał się rudy kocur. Każdy z uczniów był zawalony swoimi rzeczami. Wkrótce wszyscy rozeszli się wpadając w ramiona swoich rodziców lub opiekunów.
Ginny wraz z Ronem zostali powitani przez państwa Weasley, George’a z Angeliną, Percy’ego z Penelopą oraz Billa z Fleur. Luna rzuciła się w ramiona ojca, który wyglądał dziwacznie – jak zwykle. Na Harry’ego czekał Syriusz, który prezentował się o wiele lepiej niż w czasie wojny. Blaise został uściskany przez matkę, która stała wraz z nowym partnerem. Hermiona przytuliła państwa Granger, a Draco został wylewnie przywitany przez matkę, a chłodno przez ojca.
Wraz z tą chwilą mieli pożegnać Hogwart w tym roku, by powrócić po dwóch tygodniach w nowym, dwutysięcznym roku. Ostatnim roku w Hogwarcie…


~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Ja wiem, że krótko, ja wiem, że mało, ale za to jak ciekawie <3 Chciałam zakończyć ten rozdział taką sweet świąteczną wstawką. W tym rozdziale nie było dużo Dramione, ale chcę rozwinąć wątek poboczny, który nazwałam "Bitwą o Lunę". Spokojnie, Hermiś i Draco będą mieli okazję sobie pogadać już w następnym rozdziale :D Też będzie niespodzianka z okazji świąt dla Harry'ego, ale ja nie spojleruję :D Jutro napiszę, a dodam jutro bądź pojutrze. Uprzedzam, że w sobotę nic nie dodam, w niedzielę chyba też nie, bo mam "imprezę" urodzinową na 3 osoby :3 Jednym z gości będzie Desaira (Always Magic i Psia Rada). W wakacje natomiast będziecie mnie wielbić, bo będę pisać 24/7 :)

11 komentarzy:

  1. Co z tego, że krótki skoro jest świetny :0
    Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie i na pewno będę tu stałym bywalce ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. twój blog jest świetny i nie mogę się doczekać nowego roździału :D
      <(*) Pingwin <3

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba. Lekko się czyta co jest bardzo ważne. Zastanawiam się co będzie w następnym. Życzę dużo weny :D
    http://wbrewwszystkim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby między naszą dwójką COŚ zaczęło się dziać? ;)
    Lecę czytać kolejny rozdział! :)

    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie o szesnastej... Nie to co w Polsce ;___________;
    Co do opowiadania świetne ^^
    Szczególne ten poałunek Drao *.*
    Lizyłam na coś więcej od jego strony :D
    Weny
    Patrysia

    OdpowiedzUsuń
  5. ♥ to opisuje moj stosunek do Twojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że Syriusz żyję, ale i tak wole Lupina! :)
    Co ten Teo sobie myśli?! Jestem za Nevillem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. mam nadzieje na więcej dramione

    OdpowiedzUsuń