Przeprosiny
Rano Hermionę obudziła wielka kupa rudego futra na głowie. Owa kupa futra zaczęła miauczeć jej do ucha, czerpiąc z tego wielką radość. Rudy sadysta. Zrzuciła kota z twarzy, powodując na jego pyszczku wielkie oburzenie. Jak ona śmiała? Był wszak zacnym przedstawicielem kociej rasy, gatunku czczonego w Starożytnym Egipcie! A ona, co? Nic sobie z tego nie robi. Krzywołap prychnął i wskoczył na fotel w salonie. Z pogardą obserwował, jak jego właścicielka zwleka się z łóżka i klnie na niego, gdy zobaczyła, że obudził ją o szóstej. No, a co! Woda z miętą sama się nie zrobi! Sardynki w sosie pomidorowym zresztą też nie. Odczytała myśli pupila i sięgnęła do pojemnika, gdzie trzymała karmę. Wsypała suche kulki do jednej z jego misek, a drugą uzupełniła wodą z dzbanka, który stał na biurku.
- Smacznego, Krzywołapku – powiedziała, głaszcząc kota po rudej głowie.
Kot popatrzył na nią jak na idiotkę. Na znak protestu wspiął się na biurko i usiadł na listach, które dopiero zauważyła dziewczyna.
- Spadaj, wredne stworzenie – powiedziała, udając takie samo oburzenie, jakie malowało się w oczach persa – Muszę to przeczytać.
Kot przez dwie minuty jakby rozważał opcje za i przeciw. W końcu, z wielką łaską, przesunął swój zacny tyłek dwa kocie kroki dalej, udostępniając tym samym listy. Dziewczyna sięgnęła po koperty i spojrzała, kto do niej napisał. Jeden list był od Draco, drugi od Julietty. Uśmiech zniknął z twarzy brunetki. Nie miała nawet zamiaru ich czytać. Podeszła do kominka i wrzuciła obie koperty w ogień. Patrzyła na palący się papier dopóki nie został z nich popiół.
- Popatrz jak ładnie się paliły, Krzywołapku.
Kot prychnął zdegustowany. No jasne! Po co szanować czyjąś pracę. Co z tego, że ktoś siedział nad takim listem kilka godzin, a ona wyrzuca pracę do kominka. Panna Granger nas zaskakuje. Dziewczyna otworzyła dużą szafę i wyjęła z niej jeden z trzech zestawów do mundurka. Przebrała się, a następnie weszła do łazienki i szybko wykonała poranną toaletę. Wyciągnęła również swoje kosmetyki i zrobiła szybki makijaż. Było wpół do siódmej. Cisza nocna skończyła się wraz z wybiciem szóstej. Postanowiła się przejść. Przeszła przez Pokój Wspólny. Nikogo tam nie zastała. No, jasne. Kto normalny zrywa się z łóżka przed świtem? Nikt, chyba, że ma wrednego kota. Zeszła po schodach i zaczęła krążyć w okolicach Wielkiej Sali. Była już otwarta, ale śniadanie jeszcze się nie zaczęło. Mogła jedynie zasiąść przy stole Gryfonów i napić się gorącej herbaty z cytryną, która przyjemnie ją rozgrzała. Owszem, w zamku było ciepło, ale nie ma to jak ciepły napój z samego rana. Miona bawiła się pustym pucharkiem, który wciąż ogrzewał jej zimne ręce, gdy w Sali pojawił się ktoś jeszcze. Dziewczyna odwróciła głowę. Draco Malfoy również wstał dzisiaj wcześniej. Na jej widok rozpromienił się i podszedł do stołu, przy którym siedziała. Zanim zdążyła go zdrowo opieprzyć za jego zachowanie, czyli za nic właściwie, pochylił się nad nią i złożył na jej ustach soczysty pocałunek. Cała złość na niego momentalnie odleciała jak hipogryf na wolności. Objęła go zarzucając ręce na jego umięśnione ramiona, zmuszając go tym samym, by usiadł obok niej. Otworzyła usta, by mogli pogłębić pocałunek. Zachichotała, gdy język chłopaka zaczął wplatać się w jej własny. W końcu puścił ją jednak i oparł swoje czoło o jej i zapytał cicho:
- Przeczytałaś list? Wiem, że wysłałem go późno, ale musiałaś wiedzieć.
Hermionie zrobiło się zwyczajnie głupio. Spuściła wzrok, unikając jego pięknych błękitnych oczu.
- Dlaczego? – chłopak domyślił się, że tego nie zrobiła.
- Był też list od Julietty – odpowiedziała wymijająco.
- Julie do ciebie napisała?
Odsunęła się od niego gwałtownie.
- Teraz już Julie? – prychnęła i nalała sobie herbaty do pucharu.
- Muszę ją jakoś nazywać – odpowiedział z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
Wywróciła oczami.
- No, jasne. Przecież mnie możesz nazywać Granger, ale ona będzie dla ciebie twoją Julie.
- Miona, przestań proszę – powiedział stanowczo – Nie przeczytałaś listu, więc proszę zrób to.
- Nic z tego. Spaliłam go.
- CO ZROBIŁAŚ?!
- Spaliłam. Nie chciałam czytać nic, co było od ciebie.
Draco wstał i szybkim krokiem ruszył do wyjścia. Dziewczyna zerwała się i pobiegła za nim.
- Draco, przepraszam!
Zatrzymał się. Użyła jego imienia. Drugi raz. Odwrócił się do niej. Mimo jej przeprosin nadal czuł się urażony. Spojrzał w jej orzechowe oczy.
- Zastanów się dwa razy zanim coś powiesz. Czasami to naprawdę może zaboleć. Szczególnie kogoś, komu na tobie zależy.
Wyszedł z Wielkiej Sali przybity, a Hermiona patrząc jak odchodzi czuła nienawiść do samej siebie, że jest tak beznadziejnie głupia i rani wszystkich w około. Powinna porozmawiać z Moore. Nie muszą się nawzajem kochać. Wystarczy, żeby nie chciały wydrapać sobie nawzajem oczu.
***
Ogromny zegar wybił godzinę siódmą, tym samym budząc Julie i jej kota. Lumos przeciągnęła się leniwie i zeskoczyła z łóżka. Dziewczyna również opuściła wygodny materac i udała się w stronę łazienki. Gdy nacisnęła klamkę zobaczyła, że drzwi są zamknięte. Rozejrzała się po pokoju. Łóżko Parvati było pościelone, a Ginny miała rozwaloną pościel. Stwierdziła, więc, że Ruda zajmuje łazienkę. Julie wygrzebała z szafy mundurek i gryfoński krawat. Przyjrzała się im. Musiała powiedzieć, że nawet jej się podobały. Nie były tak wygodne i ładne jak te w Beauxbatons, ale jak na mundurek szkolny nie było powodu do narzekania. Wyjęła z szafki również swoje figi, pomijając stanik. Nie miała zamiaru zachowywać się jak grzeczna uczennica i nie mieć nic z życia tylko dlatego, że za kilka miesięcy wychodzi za mąż. Nikt nie zabroni jej bawić się na boku. Przecież nie jest jeszcze mężatką. Dopiero za kilka miesięcy wszystko się zmieni. Drzwi od łazienki otworzyły się szeroko.
- Cześć Julie. Poczekać na ciebie?
- Gdybyś mogła.
- Masz pięknego kota – dodała Ruda, biorąc Lumos na ręce.
- Dzięki. Też twierdzę, że jest śliczna.
- Kotka?
- Mhm. Dobra idę do łazienki, bo spóźnimy się na śniadanie.
Julie wzięła szybki i gorący prysznic. Rozczesała swoje długie blond włosy i wysuszyła je, by stały się z powrotem mocno falowane. Stała przed lustrem obserwując swoje nagie odbicie. Na jej młodym ciele było wiele blizn, które przypominały jej baty otrzymane od ojca. Odwróciła się i zobaczyła, że czerwone pręgi zmieniły kolor na fioletowy. Dotknęła siniaków. Nie zapowiadało się na ich szybkie zniknięcie, więc sięgnęła po maść i wtarła ją w plecy. Gdy wszystko się wchłonęło, posmarowała całe ciało malinowym masłem nawilżającym. Jej skóra wydzielała teraz piękny zapach tych owoców. Ubrała się, zapinając białą koszulę pod szyję. W końcu zdecydowała się ją rozpiąć i wyeksponować swój dekolt. Ubrała czarne szpilki i sięgnęła po różdżkę. Przy jej pomocy błyskawicznie uplotła prosty warkocz wodospad. Beauxbatons jednak się do czegoś w życiu przydaje. Sięgnęła do kosmetyczki i nałożyła wyrównujący fluid, trochę pudru i róż na policzki. Znalazła czarny tusz do rzęs, by je podkreślić. Pomalowała swoje usta czerwoną szminką i błyszczykiem, by nadać im połysku. Poperfumowała się wodą toaletową o zapachu owoców leśnych. Spojrzała na swoje dłonie. Pomalowała paznokcie bezbarwnym lakierem i nałożyła sygnet z szmaragdem, który otrzymała od ojca. Transmutowała kamień w rubin. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Tak przygotowana spokojnie mogła opuścić dormitorium.
Gdy Ginny zobaczyła Moore dosłownie odjęło jej mowę. Patrzyła na nią jak na obrazek z wytrzeszczonymi oczyma. Kotka na jej ramionach zeskoczyła i otarła się o nogę właścicielki.
- Jezu kochany – wydusiła w końcu dziewczyna – Nie zbliżaj się do Harry’ego, bo nie chciałabym siedzieć w Azkabanie za zabójstwo z premedytacją.
Obie dziewczyny zaśmiały się i ruszyły w stronę Wielkiej Sali. Była już pełna uczniów mimo tego, że śniadanie rozpoczęło się piętnaście minut temu. Ginny zajęła miejsce koło Hermiony, a w jej ślady poszła Julie. Spojrzała na brunetkę, która była w wyjątkowo podłym humorze. Miała szczerą nadzieję, że nie z jej powodu.
- Julie.
- Miona.
Obie dziewczyny odezwały się równocześnie.
- Ty pierwsza – zachęciła ją Julie.
- Przepraszam. Zachowuję się jak idiotka, a to nie twoja wina, że…
- Wiem – przerwała jej w obawie o to, że skrzat powtórzy wszystko jej ojcu – Ja również cię przepraszam. Zostańmy koleżankami.
Miona uśmiechnęła się niepewnie i kiwnęła głową. Wtedy na śniadanie wszedł Ślizgon, o którego biła się połowa żeńskiej części Hogwartu. Malfoy przeleciał wzrokiem stół Gryfonów. Gdy odnalazł Hermionę omal nie upadł na ziemię z wrażenia. Przed dobre trzy minuty stał i gapił się w jedno miejsce z otwartymi ustami ze zdziwienia.
- Chodź Draco, bo patrzą na ciebie jak na normalnego inaczej – pogoniła go Pansy.
Usiedli przy stole Ślizgonów. Minutę później każdy usłyszał burzliwą kłótnię, która toczyła się przed Wielką Salą. Uważni mogli usłyszeć słowa w niej wypowiadane.
- TY WREDNY SUKINSYNU! – wydzierała się dziewczyna – TY CHOLERNY DUPKU!
- Luna uspokój się!
Aha, czyli Luna odczytała wiadomość od Hermiony. Właśnie w tej chwili rozprawia się ze swoim byłym chłopakiem.
- NIE CHCĘ CIĘ WIDZIEĆ NA OCZY!
Wtedy Krukonka wbiegła do Sali. Nikt nigdy nie widział jej tak wyprowadzonej z równowagi. Wyglądała jak rozwścieczona kobra, która zaraz miała zacząć pluć jadem na każdego, kto spojrzy na nią krzywo. W połowie stołu należącego do Ravenclawu zatrzymała się i odwróciła się. Zaczęła biec w stronę Ślizgonów. Odnalazła Pansy i chwyciła ją za szatę. Podniosła ją i uderzyła ją z liścia w twarz.
- TY WREDNA, PLUGAWA DZI…
- Niech pani dokończy, panno Lovegood – zimny głos McGonnagal przerwał Krukonce.
- Dziewczyno… - dopowiedziała, zwieszając głowę.
- Cieszę się, że nie powiedziałaś niczego gorszego. Odejmuję Ravenclawowi dwadzieścia punktów za tak karygodne zachowanie. Proszę zasiąść przy stole i spożyć śniadanie.
Luna podeszła do stołu zajmowanego przez Krukonów i klęła pod nosem. Była niesamowicie wściekła. Natomiast przy stole Ślizgonów zarówno Nott jak i Pansy siedzieli jakby niewzruszeni całą tą sytuacją. Trzymali się za ręce. Hermiona przyglądała się całej sytuacji z obrzydzeniem do nowej pary i współczuciem dla Luny. Umówiła się z Ginny, że przed lekcjami pójdą z nią pogadać. Gdy zabrała się za picie herbaty, poczuła na sobie czyjś przeszywający wzrok. Odwróciła głowę. Draco Malfoy siedział i patrzył na nią zasmuconymi niebieskimi oczami. Chciała podejść i go przeprosić, ale nie potrafiła. Nie wiedziała, co ma powiedzieć, by wytłumaczyć swoje idiotyczne zachowanie.
- Luna, nie był widocznie ciebie wart i tyle. Teraz wiesz, że Nott to jedna wielka kupa gnoju i tyle – powiedziała Ginny, głaszcząc przyjaciółkę po włosach.
Luna szlochała głośno i wtulała się w bezrękawnik Rudej. Hermiona siedziała obok nich, od czasu do czasu klepiąc blondynkę pocieszająco po ramieniu.
- Przy… najmniej… Mionie… się… udało… - wychlipała.
Brunetka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- No… z… Draco…
Dziewczyna westchnęła głęboko, a Ginny spojrzała na nią zaniepokojona. Mimo to Hermiona pozostała niewzruszona. Teraz ważniejsza była Luna niż ona.
- Draco Malfoy jest zaręczony. Z tą nową Gryfonką.
- Tą z pięknym naszyjnikiem? Julie?
- Tak.
Hermiona posmutniała. Ten naszyjnik był jedyną rzeczą, którą otrzymała od niego. Jako jedyna rzecz przypominał jej, że komuś na niej zależy nie jak na siostrze, lecz jak na kobiecie. Teraz należał on do Julietty i nie powinna z tego powodu rozpaczać. Skoro tak się stało, widocznie miało się stać. Nikt nie powiedział, że droga, którą obrała, będzie łatwa i przyjemna.
- Miona.
Dziewczyna podniosła wzrok.
- Chodź ze mną na chwilę, proszę.
Wyciągnął rękę do dziewczyny. Chwyciła ją. Ruszyli korytarzem, aż znaleźli się w Sali Trofeów. Zamknęli za sobą drzwi.
- Draco, przepra…
Chłopak nie czekając, pocałował ją tak jak przed śniadaniem. Na wybaczenie. Po to, by wiedziała, że mu na niej zależy. Po to, by o nim nie zapomniała.
- Smacznego, Krzywołapku – powiedziała, głaszcząc kota po rudej głowie.
Kot popatrzył na nią jak na idiotkę. Na znak protestu wspiął się na biurko i usiadł na listach, które dopiero zauważyła dziewczyna.
- Spadaj, wredne stworzenie – powiedziała, udając takie samo oburzenie, jakie malowało się w oczach persa – Muszę to przeczytać.
Kot przez dwie minuty jakby rozważał opcje za i przeciw. W końcu, z wielką łaską, przesunął swój zacny tyłek dwa kocie kroki dalej, udostępniając tym samym listy. Dziewczyna sięgnęła po koperty i spojrzała, kto do niej napisał. Jeden list był od Draco, drugi od Julietty. Uśmiech zniknął z twarzy brunetki. Nie miała nawet zamiaru ich czytać. Podeszła do kominka i wrzuciła obie koperty w ogień. Patrzyła na palący się papier dopóki nie został z nich popiół.
- Popatrz jak ładnie się paliły, Krzywołapku.
Kot prychnął zdegustowany. No jasne! Po co szanować czyjąś pracę. Co z tego, że ktoś siedział nad takim listem kilka godzin, a ona wyrzuca pracę do kominka. Panna Granger nas zaskakuje. Dziewczyna otworzyła dużą szafę i wyjęła z niej jeden z trzech zestawów do mundurka. Przebrała się, a następnie weszła do łazienki i szybko wykonała poranną toaletę. Wyciągnęła również swoje kosmetyki i zrobiła szybki makijaż. Było wpół do siódmej. Cisza nocna skończyła się wraz z wybiciem szóstej. Postanowiła się przejść. Przeszła przez Pokój Wspólny. Nikogo tam nie zastała. No, jasne. Kto normalny zrywa się z łóżka przed świtem? Nikt, chyba, że ma wrednego kota. Zeszła po schodach i zaczęła krążyć w okolicach Wielkiej Sali. Była już otwarta, ale śniadanie jeszcze się nie zaczęło. Mogła jedynie zasiąść przy stole Gryfonów i napić się gorącej herbaty z cytryną, która przyjemnie ją rozgrzała. Owszem, w zamku było ciepło, ale nie ma to jak ciepły napój z samego rana. Miona bawiła się pustym pucharkiem, który wciąż ogrzewał jej zimne ręce, gdy w Sali pojawił się ktoś jeszcze. Dziewczyna odwróciła głowę. Draco Malfoy również wstał dzisiaj wcześniej. Na jej widok rozpromienił się i podszedł do stołu, przy którym siedziała. Zanim zdążyła go zdrowo opieprzyć za jego zachowanie, czyli za nic właściwie, pochylił się nad nią i złożył na jej ustach soczysty pocałunek. Cała złość na niego momentalnie odleciała jak hipogryf na wolności. Objęła go zarzucając ręce na jego umięśnione ramiona, zmuszając go tym samym, by usiadł obok niej. Otworzyła usta, by mogli pogłębić pocałunek. Zachichotała, gdy język chłopaka zaczął wplatać się w jej własny. W końcu puścił ją jednak i oparł swoje czoło o jej i zapytał cicho:
- Przeczytałaś list? Wiem, że wysłałem go późno, ale musiałaś wiedzieć.
Hermionie zrobiło się zwyczajnie głupio. Spuściła wzrok, unikając jego pięknych błękitnych oczu.
- Dlaczego? – chłopak domyślił się, że tego nie zrobiła.
- Był też list od Julietty – odpowiedziała wymijająco.
- Julie do ciebie napisała?
Odsunęła się od niego gwałtownie.
- Teraz już Julie? – prychnęła i nalała sobie herbaty do pucharu.
- Muszę ją jakoś nazywać – odpowiedział z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
Wywróciła oczami.
- No, jasne. Przecież mnie możesz nazywać Granger, ale ona będzie dla ciebie twoją Julie.
- Miona, przestań proszę – powiedział stanowczo – Nie przeczytałaś listu, więc proszę zrób to.
- Nic z tego. Spaliłam go.
- CO ZROBIŁAŚ?!
- Spaliłam. Nie chciałam czytać nic, co było od ciebie.
Draco wstał i szybkim krokiem ruszył do wyjścia. Dziewczyna zerwała się i pobiegła za nim.
- Draco, przepraszam!
Zatrzymał się. Użyła jego imienia. Drugi raz. Odwrócił się do niej. Mimo jej przeprosin nadal czuł się urażony. Spojrzał w jej orzechowe oczy.
- Zastanów się dwa razy zanim coś powiesz. Czasami to naprawdę może zaboleć. Szczególnie kogoś, komu na tobie zależy.
Wyszedł z Wielkiej Sali przybity, a Hermiona patrząc jak odchodzi czuła nienawiść do samej siebie, że jest tak beznadziejnie głupia i rani wszystkich w około. Powinna porozmawiać z Moore. Nie muszą się nawzajem kochać. Wystarczy, żeby nie chciały wydrapać sobie nawzajem oczu.
***
Ogromny zegar wybił godzinę siódmą, tym samym budząc Julie i jej kota. Lumos przeciągnęła się leniwie i zeskoczyła z łóżka. Dziewczyna również opuściła wygodny materac i udała się w stronę łazienki. Gdy nacisnęła klamkę zobaczyła, że drzwi są zamknięte. Rozejrzała się po pokoju. Łóżko Parvati było pościelone, a Ginny miała rozwaloną pościel. Stwierdziła, więc, że Ruda zajmuje łazienkę. Julie wygrzebała z szafy mundurek i gryfoński krawat. Przyjrzała się im. Musiała powiedzieć, że nawet jej się podobały. Nie były tak wygodne i ładne jak te w Beauxbatons, ale jak na mundurek szkolny nie było powodu do narzekania. Wyjęła z szafki również swoje figi, pomijając stanik. Nie miała zamiaru zachowywać się jak grzeczna uczennica i nie mieć nic z życia tylko dlatego, że za kilka miesięcy wychodzi za mąż. Nikt nie zabroni jej bawić się na boku. Przecież nie jest jeszcze mężatką. Dopiero za kilka miesięcy wszystko się zmieni. Drzwi od łazienki otworzyły się szeroko.
- Cześć Julie. Poczekać na ciebie?
- Gdybyś mogła.
- Masz pięknego kota – dodała Ruda, biorąc Lumos na ręce.
- Dzięki. Też twierdzę, że jest śliczna.
- Kotka?
- Mhm. Dobra idę do łazienki, bo spóźnimy się na śniadanie.
Julie wzięła szybki i gorący prysznic. Rozczesała swoje długie blond włosy i wysuszyła je, by stały się z powrotem mocno falowane. Stała przed lustrem obserwując swoje nagie odbicie. Na jej młodym ciele było wiele blizn, które przypominały jej baty otrzymane od ojca. Odwróciła się i zobaczyła, że czerwone pręgi zmieniły kolor na fioletowy. Dotknęła siniaków. Nie zapowiadało się na ich szybkie zniknięcie, więc sięgnęła po maść i wtarła ją w plecy. Gdy wszystko się wchłonęło, posmarowała całe ciało malinowym masłem nawilżającym. Jej skóra wydzielała teraz piękny zapach tych owoców. Ubrała się, zapinając białą koszulę pod szyję. W końcu zdecydowała się ją rozpiąć i wyeksponować swój dekolt. Ubrała czarne szpilki i sięgnęła po różdżkę. Przy jej pomocy błyskawicznie uplotła prosty warkocz wodospad. Beauxbatons jednak się do czegoś w życiu przydaje. Sięgnęła do kosmetyczki i nałożyła wyrównujący fluid, trochę pudru i róż na policzki. Znalazła czarny tusz do rzęs, by je podkreślić. Pomalowała swoje usta czerwoną szminką i błyszczykiem, by nadać im połysku. Poperfumowała się wodą toaletową o zapachu owoców leśnych. Spojrzała na swoje dłonie. Pomalowała paznokcie bezbarwnym lakierem i nałożyła sygnet z szmaragdem, który otrzymała od ojca. Transmutowała kamień w rubin. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Tak przygotowana spokojnie mogła opuścić dormitorium.
Gdy Ginny zobaczyła Moore dosłownie odjęło jej mowę. Patrzyła na nią jak na obrazek z wytrzeszczonymi oczyma. Kotka na jej ramionach zeskoczyła i otarła się o nogę właścicielki.
- Jezu kochany – wydusiła w końcu dziewczyna – Nie zbliżaj się do Harry’ego, bo nie chciałabym siedzieć w Azkabanie za zabójstwo z premedytacją.
Obie dziewczyny zaśmiały się i ruszyły w stronę Wielkiej Sali. Była już pełna uczniów mimo tego, że śniadanie rozpoczęło się piętnaście minut temu. Ginny zajęła miejsce koło Hermiony, a w jej ślady poszła Julie. Spojrzała na brunetkę, która była w wyjątkowo podłym humorze. Miała szczerą nadzieję, że nie z jej powodu.
- Julie.
- Miona.
Obie dziewczyny odezwały się równocześnie.
- Ty pierwsza – zachęciła ją Julie.
- Przepraszam. Zachowuję się jak idiotka, a to nie twoja wina, że…
- Wiem – przerwała jej w obawie o to, że skrzat powtórzy wszystko jej ojcu – Ja również cię przepraszam. Zostańmy koleżankami.
Miona uśmiechnęła się niepewnie i kiwnęła głową. Wtedy na śniadanie wszedł Ślizgon, o którego biła się połowa żeńskiej części Hogwartu. Malfoy przeleciał wzrokiem stół Gryfonów. Gdy odnalazł Hermionę omal nie upadł na ziemię z wrażenia. Przed dobre trzy minuty stał i gapił się w jedno miejsce z otwartymi ustami ze zdziwienia.
- Chodź Draco, bo patrzą na ciebie jak na normalnego inaczej – pogoniła go Pansy.
Usiedli przy stole Ślizgonów. Minutę później każdy usłyszał burzliwą kłótnię, która toczyła się przed Wielką Salą. Uważni mogli usłyszeć słowa w niej wypowiadane.
- TY WREDNY SUKINSYNU! – wydzierała się dziewczyna – TY CHOLERNY DUPKU!
- Luna uspokój się!
Aha, czyli Luna odczytała wiadomość od Hermiony. Właśnie w tej chwili rozprawia się ze swoim byłym chłopakiem.
- NIE CHCĘ CIĘ WIDZIEĆ NA OCZY!
Wtedy Krukonka wbiegła do Sali. Nikt nigdy nie widział jej tak wyprowadzonej z równowagi. Wyglądała jak rozwścieczona kobra, która zaraz miała zacząć pluć jadem na każdego, kto spojrzy na nią krzywo. W połowie stołu należącego do Ravenclawu zatrzymała się i odwróciła się. Zaczęła biec w stronę Ślizgonów. Odnalazła Pansy i chwyciła ją za szatę. Podniosła ją i uderzyła ją z liścia w twarz.
- TY WREDNA, PLUGAWA DZI…
- Niech pani dokończy, panno Lovegood – zimny głos McGonnagal przerwał Krukonce.
- Dziewczyno… - dopowiedziała, zwieszając głowę.
- Cieszę się, że nie powiedziałaś niczego gorszego. Odejmuję Ravenclawowi dwadzieścia punktów za tak karygodne zachowanie. Proszę zasiąść przy stole i spożyć śniadanie.
Luna podeszła do stołu zajmowanego przez Krukonów i klęła pod nosem. Była niesamowicie wściekła. Natomiast przy stole Ślizgonów zarówno Nott jak i Pansy siedzieli jakby niewzruszeni całą tą sytuacją. Trzymali się za ręce. Hermiona przyglądała się całej sytuacji z obrzydzeniem do nowej pary i współczuciem dla Luny. Umówiła się z Ginny, że przed lekcjami pójdą z nią pogadać. Gdy zabrała się za picie herbaty, poczuła na sobie czyjś przeszywający wzrok. Odwróciła głowę. Draco Malfoy siedział i patrzył na nią zasmuconymi niebieskimi oczami. Chciała podejść i go przeprosić, ale nie potrafiła. Nie wiedziała, co ma powiedzieć, by wytłumaczyć swoje idiotyczne zachowanie.
***
- Luna, nie był widocznie ciebie wart i tyle. Teraz wiesz, że Nott to jedna wielka kupa gnoju i tyle – powiedziała Ginny, głaszcząc przyjaciółkę po włosach.
Luna szlochała głośno i wtulała się w bezrękawnik Rudej. Hermiona siedziała obok nich, od czasu do czasu klepiąc blondynkę pocieszająco po ramieniu.
- Przy… najmniej… Mionie… się… udało… - wychlipała.
Brunetka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- No… z… Draco…
Dziewczyna westchnęła głęboko, a Ginny spojrzała na nią zaniepokojona. Mimo to Hermiona pozostała niewzruszona. Teraz ważniejsza była Luna niż ona.
- Draco Malfoy jest zaręczony. Z tą nową Gryfonką.
- Tą z pięknym naszyjnikiem? Julie?
- Tak.
Hermiona posmutniała. Ten naszyjnik był jedyną rzeczą, którą otrzymała od niego. Jako jedyna rzecz przypominał jej, że komuś na niej zależy nie jak na siostrze, lecz jak na kobiecie. Teraz należał on do Julietty i nie powinna z tego powodu rozpaczać. Skoro tak się stało, widocznie miało się stać. Nikt nie powiedział, że droga, którą obrała, będzie łatwa i przyjemna.
- Miona.
Dziewczyna podniosła wzrok.
- Chodź ze mną na chwilę, proszę.
Wyciągnął rękę do dziewczyny. Chwyciła ją. Ruszyli korytarzem, aż znaleźli się w Sali Trofeów. Zamknęli za sobą drzwi.
- Draco, przepra…
Chłopak nie czekając, pocałował ją tak jak przed śniadaniem. Na wybaczenie. Po to, by wiedziała, że mu na niej zależy. Po to, by o nim nie zapomniała.
~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~
Zgodnie z umową wstawiam rozdział 11 i od razu wyprzedzam wasze pytania - NIE wstawię dziś rozdziału 12. Doczekacie się go najwcześniej jutro około tej godziny lub później. Dla miłośników Freda i Harry'ego mam dobrą wiadomość. Zaczynałam swoją karierę od Fremione w kwietniu, ale dopiero Dramione okazało się trafem w dziesiątkę. Teraz postanowiłam kontynuować swoją przygodę z pairingami i zapowiadam, że będę pisać również Fremione i Hinny pod adresami: http://her-fred.blogspot.com/ oraz http://his-ginny.blogspot.com/. Może nie teraz, ale w wakacje postaram się to rozkręcić. Do przeczytania w 12 rozdziale :) Zapraszam na mojego aska: http://ask.fm/CallMeExpecto
Rozdział jest świetny! :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Miona nie przeczytała tych listów, byłam cholernie ciekawa co w nich jest, no ale tak czy inaczej notka jest boska ♥
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Oh wielka szkoda, że nie będzie dzisiaj 12 ale i tak jezu dziewczyno co ty ze mną robisz, kocham cię za pisanie tego opowiadanie, jest genialne !
OdpowiedzUsuńOoooo, buzi, buzi <3 Kocham jak oni się całują :D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards. Więcej szczegółów na http://wbrewwszystkim.blogspot.com/
Aha, no tak ale jak już łamię zasady... :D
UsuńPS Dzięki na nominację ;)
A ja byłam tak ciekawa co Julie do niej napisała! Szkoda że się nie dowiem... :(
OdpowiedzUsuńNo ale cóż... Biedna Luna. Współczuję tej dziewczynie. Przecież ona była taka zakochana!
Luna, luna, luna.. Uwielbiam ją i czesto właściwie zastanawiam się jak by ona sie zachowała w danej sytuacji. Wiem, ze powinna rozpaczac jeśli kogoś kochała i kocha ale czy to nie Luna? Cz nie kochamy jej za to, że żyje we własnym świecie? Nie wiem czy powinna tak rozpaczać. Może powinna pomyśleć o gnębiwtryskach albo wyskoczyć o jakiś nieistniejących druzgotkach walecznych powodujących zapascie emocjonalne. Nie wiem.
OdpowiedzUsuńChoć i tak lubię Twoją Lunę.
Do tego dzisiejsze rozmyslania kota! Dzięki ci wielkie za nie!
Powodzenia.
Luna miała właśnie tak zareagować, ale spokojnie. Niedługo wszystko wróci do normy :D
UsuńNominuje Cię do Liebster Awards wiecej info na panstwowesley.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że dziś nie dodasz drugiego rozdziału. Akcja się rozwija i bardzo mi się podoba ta historia. Czekam na jutro :)
OdpowiedzUsuń<3333333333333333
OdpowiedzUsuńHahahahahahahah LUNA ♥♥♥♥ Kochamm ♥♥♥ I ta akcja z McGonagall <3 ,, - TY WREDNA, PLUGAWA DZI…
OdpowiedzUsuń- Niech pani dokończy, panno Lovegood – zimny głos McGonnagal przerwał Krukonce.
- Dziewczyno… - dopowiedziała zwieszając głowę.
- Cieszę się, że nie powiedziałaś niczego gorszego. Odejmuję Ravenclawowi dwadzieścia punktów za tak karygodne zachowanie. Proszę zasiąść przy stolę i spożyć śniadanie." najlepsze w tym całym rozdziale ♥
Muszę ci powiedzieć ze masz talent do pisania <3 Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę i życzę dużżo WENY :* zapraszam też do mnie http://dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet.pl/
Zostałaś przez nas nominowana do Liebster Awards! Więcej informacji znajdziesz na blogu http://jestcienkalinia.blogspot.com/ Pozdrawiamy! :*
OdpowiedzUsuńNominuje Cię do Liebster Award :3
OdpowiedzUsuńWięcej informacji u mnie na blogu: http://dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet.pl/2013/07/07/liebster-award-2/ :)
Pozdrawiam ♥
Dobrze, że Luna zerwała z tym paskudnym Ślizgonem!
OdpowiedzUsuńA Draco i Hermiona <3 zakochani
-------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Pansy jest jednak wredna.
OdpowiedzUsuńno zdecydowanie
UsuńWow! Nie myślałam, że Luna aż tak się wścieknie :D Cholera, że też musiała się pojawić Mcgonagall
OdpowiedzUsuń