czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 29

Prorok Codzienny

Noc Balu była niezapomniana. Każdy był z niego zadowolony na swój sposób. Kilka godzin po śniadaniu wszyscy zebrali się na błoniach. Dyrektorka ponownie wygłosiła długie przemówienie o poświęceniu wielu ludzi, dzięki któremu świat po wojnie wyglądał kolorowo. Sama chwila odsłonięcia pomnika była zjawiskowa, bo kamień, który stał do tej pory po prostu na środku błoni, stanął w płomieniach. Po kilku sekundach zgasił się, a na jego wyszlifowanej powierzchni pojawiły się nazwiska wielu zmarłych. Od frontu o kamień opierała się tablica wypełniona niezaschniętym jeszcze betonem.
Na tę chwilę czekali nie tylko uczniowie, ale i kilku redaktorów, nie tylko Proroka Codziennego. Złota Trójka sięgnęła po różdżki. Na płycie pojawiły się ich podpisy. Schylili się i odcisnęli swoje dłonie. Błysnęło kilka fleszy. Kiedy Hermiona wstawała, ktoś podał jej rękę. Przyjęła ją niewiele się zastanawiając. Flesze błysnęły ponownie. Zdziwiła się.
Draco natomiast uśmiechał się do niej promiennie i delikatnie gładził jej dłoń zimnym kciukiem.

***

- Upadłeś na głowę? – krzyczała w swoim dormitorium.
- O co ci chodzi Her? – zapytał lekko rozbawiony jej wybuchową reakcją.
- O co mi chodzi, tak? – dotknęła palcem brody i udała, że się zastanawia – Może chodzi mi o to, że kiedy wstawałam, a ty podałeś mi rękę, błysnęły flesze? Może dlatego, że arystokrata oferuje pomoc szlamie?
- Nie mów tak o sobie – spochmurniał.
- Los płata nam figle. Kiedyś sam tak o mnie mówiłeś – wtrąciła, po czym kontynuowała  - Może tym samym wywołałeś aferę w „wyższych sferach”? – przy dwóch ostatnich słowach uniosła obie ręce do góry i nakreśliła w powietrzu cudzysłów.
- Po prostu pokazałem dobre maniery. Pomaganie kobiecie, bez względu na status krwi, jest teraz modne – zaśmiał się.
- To dlaczego nie dałeś zrobić tego Harry’emu albo Ronowi?
- Moja wina, że Potter i Wieprzlej nie są dobrze wychowani? – ponownie zachichotał.
Hermiona nie była w stanie długo ulegać jego czarującemu uśmiechowi. W końcu cała złość opuściła ją, ale nie chcąc przyznać się do błędu wciąż udawała obrażoną. Założyła ręce na piersiach i oznajmiła:
- Idź już. Spotykam się za chwilę z Ginny, a ty… Cóż, trochę za często przebywasz w moim dormitorium.
- To źle? – zapytał.
Kiedy zrozumiała, że czyni jawną aluzję w stosunku do ich wspólnej nocy, zarumieniła się po cebulki włosów. Otrząsnęła się jednak szybko i niemal wypchnęła go przez drzwi na korytarz.
Rudy kot mruknął rozbawiony całą tą sytuacją. Oczywiście nie wiedział, dlaczego jego pani pozbyła się tak sympatycznej osoby z dormitorium, ale sposób, w jaki to zrobiła, bardzo go rozśmieszył. Wskoczył na biurko, wyjątkowo, zawalone książkami. Ułożył się na jednej z nich przy okazji lekko mnąc kartki.
- Krzywołap! – jego właścicielka wrzasnęła, gdy zauważyła, co zrobił.
Kot wylądował na podłodze. Do drzwi rozległo się ciche pukanie. Hermiona otworzyła je. W pokoju zjawiła się Ruda.
- Już sobie wszystko wyjaśniliście? – zapytała rozbawiona.
Hermiona popatrzyła na nią zdziwiona.
- Z Draco – powiedziała, tłumiąc chichot.
- O co ci chodzi…?
- Wczoraj tak nagle zniknęłaś… Wiesz, wolałam nie zastać was w jednoznacznej sytuacji – teraz już się nie hamowała, a całe dormitorium wypełniło się perlistym śmiechem Ginny.
- Jesteś niesamowita, naprawdę – powiedziała Hermiona, kiwając głową z dezaprobatą – Lepiej opowiadaj, co ustaliliście.
Ruda po tych słowach ułożyła w głowie krótkie przemówienie. Zajęło jej kilka minut, zanim wydusiła je z siebie.
- Więc… Wybraliśmy z Harrym wrzesień.
- Dlaczego? Tyle razy mówiłaś mi, że chciałabyś się pobrać w lecie…
- Pan mnie uprzedziła – wyjaśniła, uśmiechając się – Zresztą wrzesień to prawie jeszcze lato.
- Czyli… – zamyśliła się – Pansy i Nott pobierają się w sierpniu, a wy we wrześniu. Daty, potrzebuję dat.
Ruszyła w stronę szafki nocnej i zaczęła ją przegrzebywać.
- Proszę nie mów, że ten twój żałosny kalendarzyk – jęknęła Ginny.
- Nie mówię – powiedziała z uśmiechem Hermiona.
W ręce trzymała lekko zniszczony przez częste używanie kalendarz, gdzie zapisywała dosłownie wszystko, włącznie z pracą domową.
- Dwudziesty piąty sierpnia. Data Pansy i Teo.
- Mhm – mruknęła, a jej pióro zaczęło skrobać po kartkach – A ty i Harry?
- W urodziny Syriusza. Robimy podwójną uroczystość. Trzynasty września.
Pióro ponownie poszło w ruch.
- A kiedy wy? – zapytała Ginny, kiedy Hermiona chowała kalendarzyk.
- Co my?
- No, ty i Draco, Hermiś. Wszyscy czekają na wielkie bum, a tu wielkiego bum nie ma. Nie oświadczył ci się jeszcze?
Hermiona wywróciła oczami. Postanowiła nie przyznawać się do tego co stało się w noc balu.
- Nie chcę publicznych oświadczyn. I on o tym wie. To tak, jak obwiesić się neonami z napisem „zaręczeni”, pójść do jego rodziców i spokojnie opowiadać im o zaręczynach, jakby o tym nie wiedzieli. Sam jego gest dzisiaj był przesadą – zaczęła wyjaśniać nerwowo bawiąc się włosami.
- Wiesz, co jest przesadą? Ty.
- Ech, Gin… Ty nic nie rozumiesz.
- A Harry Potter to nie osoba publiczna?
- Dobrze, ale po was każdy się tego spodziewał. A Draco Malfoy i mugolaczka? Proszę cię. Będzie pośmiewiskiem. Lepiej załatwić to po cichu.
- Jak sobie chcesz – prychnęła – Według mnie powinniście walnąć wielką pompę i wywiesić sobie na balkonie transparent „pocałujcie nas wszyscy w dupę”.
Hermiona zachichotała.
- Ten transparent to nawet niezły pomysł – przyznała brązowowłosa – To jak? Idziemy go wywiesić?

***

- Miona tylko nie rób niczego głupiego… – zaczął Blaise.
Właśnie takie słowa są jednymi z ostatnich, które człowiek ma zamiar usłyszeć. W ciągu kilku sekund znika cały dobry humor, a mózg zaczyna być podejrzliwy. Wściekłość powoli ogarnia nasze ciało, kiedy zauważamy, co jest przyczyną tego ostrzeżenia.
- JA JĄ CHYBA ZABIJĘ! – wrzasnęła Hermiona tak głośno, że oczy wszystkich uczniów i nauczycieli zwróciły się w jej kierunku.
Chociaż i bez tego krzyku zapewniła sobie sporą widownię. Gniotła z furią najnowszy numer Proroka Codziennego, z którego uśmiechała się do niej blondynka o cwanym uśmieszku, z okularami na nosie.

Damskie podboje

Panna Hermiona Granger (20 l.) niewątpliwie była już na językach wszystkich czarodziejów i czarownic na całym świecie. Jako nastolatka wraz z dwójką najlepszych przyjaciół pokonała Lorda Voldemorta, przynosząc pokój i spokój dla nas, prostych ludzi. Jednakże ta odważna Gryfonka, która powinna być wzorem wszelkich cnót dla młodych dziewcząt w Wielkiej Brytanii, bezceremonialnie obnosi się swoją rozwiązłością.

Po raz pierwszy widziana była kilka lat temu w towarzystwie Harry’ego Pottera (19 l.). Niestety po krótkiej aferze w prasie para rozstała się, a panna Granger nie mogła wytrzymać, że w mediach wszystko tak szybko rozeszło się po kościach. Nie minęły dwa tygodnie, a już została przyuważona z nowym partnerem, Wiktorem Krumem, zawodnikiem bułgarskiej drużyny Quidditcha, który przebywał wówczas w Hogwarcie z okazji Turnieju Trójmagicznego, będąc jego uczestnikiem. Ku wielkiemu zdziwieniu spotykali się aż do końca roku szkolnego, kiedy Wiktor musiał opuścić Wielką Brytanię.

Kolejnym podbojem tej niepozornej dziewczyny był Ronald Weasley (20 l.). Co ciekawe, panna Granger zainteresowała się nim dopiero, kiedy został on otruty oraz „zajęty” przez (Ś.P.) Lavender Brown. Zbieg okoliczności? Cóż, zostawię to waszej opinii. Ronald i Hermiona nie spotykali się oficjalnie aż do roku 1998. Rozstali się jednak rok później, po powrocie do szkoły. Mimo większej ilości nauki z powodu zbliżających się OWTMów, dziewczyna nie przerwała swoich podbojów męskich serc. W tym roku skradła ich aż dwa.

Jako pierwszego pod ostrzał wzięła przystojnego Krukona Alexandra Browna (19 l.) z siódmego roku. Niestety Gryfonka uznała to za przelotny flirt i pozostawiła biednego chłopaka ze złamanym sercem, które skleja teraz Astoria Greengrass.

Następnym celem i zarazem gwoździem programu jest, nie kto inny, ale Dracon Malfoy (19 l.). Arystokrata, który nie tak dawno rozstał się z Juliettą Moore, jest wyjątkowo atrakcyjnym młodzieńcem z pokaźnym skarbcem, mogącym zadowolić niejedną kobietę. Do tej pory niestety nie udało mi się ustalić, czy panna Granger zbałamuciła już pana Malfoy’a, ale na pewno mają się ku sobie. Wczorajszego dnia na uroczystości odsłonięcia Pomnika Poległych arystokrata pomógł wstać Gryfonce po odciśnięciu ręki w pomniku. Po zakończeniu uroczystości wrócili razem do szkoły i kilku świadków mogło potwierdzić, że trzymali się za ręce. Nie mogę również ustalić, czy zadziało się coś pomiędzy nimi w trakcie Balu Zwycięzców, ale jestem w trakcie śledztwa, które, mam nadzieję, zakończy się sukcesem.

Będę śledzić pannę Granger na bieżąco i kiedy tylko znajdę niezbite dowody, potwierdzające niektóre pogłoski, powrócę do was z tym tematem.

Rita Skeeter

Poniżej długiego artykułu na jej temat znajdowało się siedem zdjęć. Pierwsze prezentowało jej obecne zdjęcie, w blond włosach i czerwonej sukience, prawdopodobnie zrobione przez kogoś w trakcie Balu. Pozostałe ukazywały ją obejmującą Harry’ego w trzeciej klasie, zdjęcie Wiktora Kruma, Rona, Alexa i Draco. Każde było podpisane imieniem i nazwiskiem osoby z fotografii oraz datą wykonania zdjęcia. Na samym spodzie strony widniał duży i uderzający w oczy napis:

WYBIERZ NAJLEPSZĄ PARĘ! Z KIM POWINNA BYĆ HERMIONA GRANGER? PISZ DO NASZEJ REDAKCJI! WYNIKI PRZEDSTAWIMY ZA TYDZIEŃ.

Hermiona zamknęła oczy, a ręce zdecydowanym ruchem przedarły gazetę na pół.
- Mionka...
Gryfonka zacisnęła pięści, ale spróbowała się opanować. Policzyła w myślach do dziesięciu i powoli wypuściła powietrze z płuc. Następnie otworzyła oczy, rozluźniła ręce i, jak gdyby nigdy nic, usiadła przy stole Gryffindoru.
- To już? – zapytał zdziwiony Harry.
- Co już? – smarując tosta dżemem.
- Twoja wściekłość.
- O nie, chłopaki. To dopiero początek – zaczęła Ginny.
- Ma ktoś ochotę zagłosować na mnie i Draco w plebiscycie na najlepszą parę? - Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Cześć, cześć i czołem. Pytacie skąd się wziąłem. Jestem wesoły Romek!
A tak serio. Boże, minął tydzień od dodania ostatniego rozdziału :O Szybko zleciało. Może to przez urodziny mojej psinki, powrót do domu i wyczekiwanie na kolejny wyjazd. Właśnie, kolejny wyjazd. Opuszczam was na kolejny tydzień, a 31 sierpnia i 1 września również jestem poza domem. Nie chciałabym mówić, że to ostatni rozdział w lecie, ale chyba niestety MOŻE tak być. Postaram się, żeby 30 był jeszcze letni, ale nic nie obiecuję.
Po wakacjach zaczynam trzecią klasę gimnazjum i walkę na śmierć i życie o dobre oceny, żeby dostać się do dobrego liceum. Uprzedzam z góry, że rozdziały mogę dodawać naprawdę rzadko, ale postaram się nie rzadziej niż jeden na tydzień/dwa tygodnie. Oczywiście mogą być wyjątki, o których będę uprzedzać.
Póki co mówię Wam dobranoc i cieszcie się ostatnimi dniami wakacji :D Do przeczytania potworki.
Buziaki,
E.

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 28

Cieszę się, że cię mam

Delikatne brzmienie kilku z dwunastu strun gitary wypełniło Wielką Salę. Każdy z niecierpliwością czekał, aż dołączy do nich głos Julie. Po kilku sekundowym wstępie tak też się stało…

Come up to meet you, tell you I'm sorry
You don't know how lovely you are
I had to find you, tell you I need you
Tell you I set you apart
Tell me your secrets and ask me your questions
Oh, let's go back to the start
Running in circles, coming up tails
Heads on a silence apart

Hermionie zaszkliły się oczy. Oparła głowę o ramię Dracona, a on objął dziewczynę w talii. Wsłuchiwali się w muzykę. Cieszył się, że aż tak bardzo przyjęła ten prosty gest. Ucałował jej blond włosy.

Nobody said it was easy
It's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard
Oh, take me back to the start

Kiedy Julie doszła do wysokich partii refrenu zrozumiał, że to właśnie jego czas. Odsunął delikatnie Hermionę i stanął do niej przodem. Ujął jej dłonie i spojrzał głęboko w jej orzechowe oczy. Powoli wypuścił powietrze z płuc. Zmarszczyła brwi i przechyliła lekko głowę w geście zdziwienia.

I was just guessing at numbers and figures
Pulling the puzzles apart
Questions of science, science and progress
Do not speak as loud as my heart
But tell me you love me, come back and haunt me
Oh and I rush to the start
Running in circles, chasing our tails
Coming back as we are

- Hermiono – zaczął nieśmiało i powoli zaczął sięgać do kieszeni marynarki – Czy uczynisz mi…
Spanikowała. Nie wiedziała, co zrobić. Chwyciła go za rękę i mocno przytrzymała. Nie czekając na jego reakcję, wczepiła wolną rękę w jego włosy i zaczęła go namiętnie całować. Kiedy szok ustał, chłopak zaczął oddawać pocałunek. Porzucił pudełeczko z pierścionkiem w kieszeni marynarki i ujął dłońmi twarz dziewczyny. Nie obchodził ich fakt, że znajdują się na środku Wielkiej Sali, otoczeni sporą grupą uczniów.

Nobody said it was easy
Oh, it's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be so hard
I'm going back to the start

- Draco… - wyszeptała do jego ucha pomiędzy pocałunkami.
Odsunęła się od niego i złapała go za rękę. Przeszli przez tłum, aż znaleźli się przy wyjściu. Ponownie się pocałowali, tym razem jednak krótko.

Nobody said it was easy
Oh, it's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be so hard
I'm going back to the start

Wymknęli się z Wielkiej Sali. Ponownie przywarli do siebie ciałami. Szli spleceni, nie przejmując się faktem, że mogą zostać przyłapani. Znaleźli instynktownie schody, nie zastanawiając się, jak udaje im się to zrobić całkowicie po omacku. W końcu dotarli do wejśca do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Chłopak wymruczał hasło pomiędzy pocałunkami. Ściana rozsunęła się, a oni skierowali się przez pusty Salon do dormitorium Dracona.
Chłopak otworzył drzwi. Pokój był w idealnym porządku, tak jak go zostawił. Wciągnął dziewczynę do środka. Chciała zapalić światło, ale złapał ją za rękę, by tego nie robiła. Popatrzyła na niego pytająco, a on tylko uśmiechnął się do niej szelmowsko. Sięgnął po różdżkę, leżącą na jednej z komód i rzucił zaklęcie niewerbalne. Po chwili pokój wypełnił blask malutkich świeczek, których istnienie dopiero w tamtej chwili wyszło na jaw.
- Planowałeś to?
Nie odpowiedział. Odpowiedź przyszła sama, kiedy Draco skierował różdżkę w stronę gramofonu, z którego, po chwili, zaczęła lecieć powolna muzyka. Uśmiechnął się do niej delikatnie. 
- Teraz widać, że tak?
Zachichotała i przygryzła wargę. Zdjął marynarkę i rzucił ją w kąt pokoju. Zawahała się. Zauważył to i momentalnie podszedł do niej. Ujął jej twarz w obie dłonie i uniósł lekko ku górze, by spojrzała mu w oczy.
- Hej… Co jest? – zapytał łagodnie.
Spuściła wzrok. Uśmiechnął się pod nosem.
- Jeżeli nie chcesz…
- Ale ja chcę – przerwała mu.
Złapała go za lekko rozpięty kołnierzyk koszuli, wspięła się na palce i pocałowała go. Jedną rękę wplótł w jej włosy, a drugą zaczął sięgać do zamka jej sukienki. Drgnęła delikatnie, a wtedy on przejechał zimnymi palcami po jej rozgrzanych plecach i przerywając na chwilę pocałunek wyszeptał:
- Zaufaj mi.
Rozluźniła się nieco. Pozwoliła, by rozpiął zamek, a sukienka swobodnie spadła na ziemię. Wziął ją na ręce, a ona nie chcąc pozostać dłużna zabrała się do walki z guzikami jego białej koszuli. Kiedy ułożył ją wygodnie na łóżku, całkowicie pozbyli się uciążliwego materiału, zakrywającego jedynie klatkę piersiową chłopaka. Patrzyli przez chwilę na siebie, zastanawiając się, czy właśnie robią to, co robią, ale po chwili obawy ich opuściły. Draco pochylił się nad Hermioną i zaczął ją zachłannie całować, gładząc równocześnie jej uda. Oplotła go nogami w pasie i wędrując jedną ręką po plecach chłopaka, drugą zaczęła schylać do spodni. Zarumieniła się, zastanawiając, skąd u niej ta śmiałość, ale ponownie bliskość ukochanego sprawiła, że przestała racjonalnie myśleć. Zostali w samej bieliźnie, bowiem spodnie znalazły wygodne miejsce na ziemi nieopodal czerwonej sukienki.
- Jesteśmy kwita – zaśmiał się Draco i delikatnie ugryzł wargę dziewczyny.
Uśmiechnęła się na tę pieszczotę. Chłopak opuścił jej usta i zaczął całować szyję dziewczyny. Jedna z jego dłoni delikatnie masowała obojczyki Hermiony, wywołując tym samym coraz cięższe i głębsze oddechy i nagłe westchnięcia, wyrywające się nagle z jej piersi. Chłopak uśmiechnął się z satysfakcją. Drażniąc rozgrzaną skórę Hermiony, powoli przesuwał po niej zimnymi palcami, aż znalazł się przy zapięciu stanika. Przez chwilę się z nim trudził, aż w końcu zamek dał za wygraną i łaskawie pozwolił na to, by jeszcze bardziej roznegliżować swoją właścicielkę.
Hermiona ponownie zaczerwieniła się po cebulki włosów. Na ten widok Draco podniósł się na rękach i cicho się zaśmiał. Dziewczyna była tak przerażona i skrępowana, że najchętniej sama zaczęłaby się śmiać, aby ukryć swoje zażenowanie.
- I co się rumienisz, głupia? – powiedział, ale jego głos był przepełniony miłością – Jesteś piękna.
Na te słowa cały strach opuścił ciało dziewczyny. Wczepiła palce w platynowe włosy chłopaka i zmusiła go siłą rąk, żeby pochylił się nad nią jeszcze bardziej. Zainicjowała gorący pocałunek, który, jak nagle zaczęła tak niespodziewanie przerwała, mówiąc:
- Cieszę się, że cię mam.


***

Hermiona obudziła się rano. Słońce wpadało przez zaczarowane okna. Co prawda nie był to żaden wyznacznik, bo równie dobrze mogły być tak zaczarowane, że zawsze pokazywały świecące słońce. Nie miała czasu dalej nad tym rozmyślać, bo jej oczom ukazał się jej osobisty bóg, zwany również Draconem Malfoy’em. W jednej ręce trzymał szklankę z Ognistą Whisky, a w drugiej szklankę z przeźroczystym płynem. Wyglądał jak zwykła woda. Hermiona uniosła brew.
- Czyli ja jestem teraz abstynentem? – zaśmiała się, komentując zawartość szklanki, którą jej podał.
- Leków nie miesza się z alkoholem, kochanie – powiedział i cmoknął ją w usta.
Zmarszczyła brwi w geście zdziwienia.
- Leków?
- W sumie to czegoś lekopodobnego. Po wczorajszej nocy… Wiesz… – zaczął, a na jego policzki delikatnie się zaróżowiły.
- Niesamowite. Draco Malfoy się rumieni! – zaśmiała się.
- Pij – powiedział twardo, chcąc zatuszować chwilę słabości – Po prostu nie chcę, żebyś poznała moich rodziców w zaawansowanej ciąży.
Hermiona zachłysnęła się eliksirem antykoncepcyjnym. Draco spojrzał na nią z wyraźnym zadziwieniem na twarzy.
- Zdziwiło cię słowo ciąża?
- Nie, poznanie twoich rodziców.
- Szkoda, już chciałem dokładnie wyjaśnić, jak dochodzi do zapłodnienia – zaczął i uśmiechnął się do niej szelmowsko, ale Hermiona nie miała ochoty na żarty.
- Czy ciebie pogięło do reszty? – zapytała.
- A czy spełnianie marzeń, to pogięcie do reszty? Bo jeżeli tak, to obawiam się, że będę musiał wymazać z pamięci najlepszą noc w moim życiu z najpiękniejszą kobietą chodzącą po ziemi. Jednak myślę, że będzie to nieco trudne, skoro siedzi ona przede mną wciąż naga – zaśmiał się.
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie. Nie była w stanie oprzeć się jego komplementom. Jednak nadal nie miała pojęcia, jak chłopak chce zmusić ją, by dobrowolnie przekroczyła próg domu, w którym o mało nie została zamordowana. Nie wspominając o torturach jego kochanej cioci.
- Nie martw się, Her – powiedział i ponownie nachylił się nad nią, by złożyć na jej ustach delikatny pocałunek – Wszystko będzie dobrze.
- Nie sądzisz, że jest to lekko nierozważne?
- A co zrobią? Sami zerwą oświadczyny? Zmuszą mnie do tego Imperiusem? – zażartował, wstając z łóżka i skierował się w stronę barku, by odłożyć szklanki.
- Jeszcze nie jesteśmy zaręczeni.
Odwrócił się i spojrzał na nią przez ramię.
- Bo ktoś wczoraj bardzo sprytnie się z tego wywinął – powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
Hermiona zachichotała.
- Właściwie, gdzie są Blaise i Nott? – zapytała, zmieniając temat.
Draco wzruszył ramionami.
- Pewnie leżą, gdzieś pod ławką na szkolnym korytarzu i klną na mnie w duchu, że zablokowałem dormitorium.
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy.
- Co zrobiłeś?!
- Przecież żartuję – zaśmiał się chłopak, po czym dodał – Spokojnie, mają swoje sposoby. Szczególnie Blaise.
Ostatnie dwa zdania zabrzmiały bardzo tajemniczo w jego ustach. Była to jedna z wielu rzeczy, które w nim uwielbiała. Ta kropla niewiedzy w jego słowach. Nigdy nie ujawniał się cały. Chociaż Hermiona mogła przysiąc, że zrobił to raz. Tylko raz. Zeszłej nocy Draco ukazał jej prawdziwą twarz.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Dedykacja dla: Loci, Pearl i Venetii Noks.
Witojcie. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje wredne przesuwanie daty rozdziału, ale nie miałam wyjścia. Jestem u babci, a ona jest czasami gorsza od faszyzmu ^^
Dodałam dwie piosenki, mam nadzieję, że się podobają. Nie ma to jak czytać z podkładem muzycznym ^^
Tak, wiem. Istnieje coraz większe grono osób planujących zamach na moją osobę z powodu przesuwanych zaręczyn. Ale wiecie co? Dałam do przeczytania wersję z zaręczynami mojej przyjaciółce i stwierdziła, że jest "nazbyt słitaśnie". Więc (Marysiu <3), specjalnie dla tych nielubiących słitaśnych scen zrobiłam coś takiego. Ale oświadczyny będą. I będą po rozdziale 30. Nie wiem kiedy dokładnie, ale będą. I będą oryginalne, jak na Draco przystało. Czekajcie cierpliwie :)

Buźka,
E.

PS Dzięki za wszystkie głosy w konkursie blog miesiąca na Stowarzyszeniu DHL. Mam nadzieję, że w tym miesiącu również będę miała zaszczyt znaleźć się na liście kandydatów do tytułu :)

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 27

Piosenka

Tracey upięła swoje włosy. Wysoki kucyk idealnie pasował do obcisłej cekinowej sukienki o intensywnym zielonym kolorze. Pojedyncze kosmyki przyjemnie łaskotały ją po plecach, które nie były przykryte materiałem. Wycięcie sięgało aż do wysokości nerek, estetycznie prezentując ładne plecy dziewczyny. Naciągnęła na rękę złoto-srebrną bransoletkę i zabrała się do poprawiania makijażu. Gdy go skończyła, włożyła szpilki i dobrała wiszące kolczyki z zestawu biżuterii, którą miała.
Z łazienki właśnie wyszła Astoria. Ku zdziwieniu Pansy i Tracey była ubrana całkiem porządnie. Spodziewały się skrawka lateksu bądź skóry, a ich współlokatorka postawiła na elegancką, choć bardzo skąpą, sukienkę z baskinką w kolorze mięty wpadającej w błękit. Prosty naszyjnik z jedną perłą pasował idealnie do pełnych białych szpilek i kopertówki w tym samym kolorze. Bez słowa podeszła do lustra i ostatni raz przejechała lekko koloryzującym błyszczykiem po ustach i poperfumowała się delikatnie. Wyszła.
- Czuję się dziwnie, wyglądając bardziej wyzywająco od Astorii – zaśmiała się Tracey.
- Uważaj, bo jeszcze was pomylą! – zachichotała Pansy i wygładziła szmaragdowy materiał.
Jej kreacja była bardzo prosta. Cienkie ramiączka utrzymywały sukienkę o ładnej górze i delikatnym wcięciu w linii talii. Do tego szpilki w takim samym kolorze. Nie miała zamiaru ubierać więcej. Wyglądała w tym ładnie, tak jak miała wyglądać.
- Śliczne są te sukienki – powiedziała Tracey – Margaret naprawdę zna się na rzeczy.
- Może jeszcze zdążę zamówić je dla druhen na sierpień? – zażartowała Pan i po raz ostatni przejrzała się w lustrze.
Opuściły dormitorium i udały się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Tam czekali już na nie wystrojeni panowie. Nott i Zabini podali swoim partnerkom ramię i w piątkę wyruszyli w stronę Wielkiej Sali.
- Mam nadzieję, że Julie wywiąże się z umowy – rzucił nagle Draco, kiedy pokonali schody i znaleźli się na parterze.
- Jakiej umowy? – zapytała Pansy zaciekawiona.
- Nieważne, dowiecie się w odpowiednim czasie. Nie mówiliśmy wam, bo Smok i ja przeczuwaliśmy, że od razu polecicie z tym do Hermiony – wyjaśnił Blaise, puszczając oczko do przyjaciółki.
Przy wejściu zastali Neville’a w towarzystwie Luny Lovegood, która uśmiechnęła się promiennie do Ślizgonów. Wszyscy, nawet Nott, odwzajemnili ten gest. Krukonka prezentowała się bajecznie. Sukienka, którą zaprojektowała dla niej Margaret idealnie pasowała do dziewczyny. Góra oddzielona była wyraźnie od dołu przez kolorystykę. Srebrne, wzorzyste wykończenie dekoltu przyciągało wzrok, a ciemnoniebieski dół, z przodu krótszy, a nieco dłuższy z tyłu, dodawał sukience zwiewności. Pansy uniosła dyskretnie kciuk do góry komentując tym samym strój blondynki. Ona ponownie posłała jej czarujący uśmiech, po czym wróciła do rozmowy z Gryfonem.
Tracey zauważyła, że na twarzy Draco nie gości uśmiech i zamiast iść, jak zwykle wyluzowany, nerwowo poprawia marynarkę. Złapała go za ramię i powiedziała:
- Dobrze wyglądasz, Draco.
Westchnął tylko i nie odpowiedział na ten komplement. Całą piątką weszli do środka. Byli zachwyceni efektem końcowym. Sala nie była przesadnie udekorowana, a jednak robiła ogromne wrażenie. Miał nadzieję, że i jej projektant, a właściwie projektantka, będzie zadowolona z efektu.
- Właściwie, widział ktoś Mionę? – zapytał nagle.
Nie minęło dużo czasu, aż Blaise wskazał mu palcem najpiękniejszy widok jego życia. Hermiona wirowała beztrosko w miejscu i śmiała się jak mała dziewczynka. Jej blond loki zataczały za nią kręgi wraz z kilkoma warstwami tiulu jej czerwonej, krótkiej do połowy ud, sukienki. Góra stroju była w kształcie serca i sprawiała wrażenie bardziej pozawijanych pasów niż jednolitej całości. W pewnym momencie dziewczyna zachwiała się na złotych szpileczkach, idealnie harmonizujących z biżuterią. Draco, nie czekając aż uderzy o podłogę, przecisnął się przez ludzi i złapał dziewczynę w ramiona. Chciał wykorzystać tę sytuację, by ją pocałować. Dziewczyna odwróciła głowę i mógł dostrzec głębię jej orzechowych oczu. Była taka piękna. Musnął jej wargi. Oboje zamknęli oczy. Podniósł ją, by spokojnie mogła ustać na własnych nogach i delikatnie odsunął od siebie. Nie na długo, bo dosłownie chwilę później szepnął jej do ucha:
- Wyglądasz przepięknie. Gotowa na noc życia?
Hermiona przytaknęła nieśmiało, łaskocząc jego twarz blond lokami, co uznał za zaproszenie do prawdziwej zabawy. Złapał dziewczynę i przeniósł na rękach w stronę Blaise’a i innych wspólnych przyjaciół. Ginny zachichotała wesoło na ten widok. Draco całkowicie pozbył się z duszy jakichkolwiek zmartwień. Postawił Hermionę na podłodze. Dziewczyna uderzyła go kilka razy po ramieniu, ale uśmiech nie znikał jej z twarzy.
- Widzieliście Julie? – zaczęła Ruda.
- Akurat nieobecność waszej gryfońskiej ślicznotki to moja wina – przyznał Draco bez bicia – Porwałem ją kilka dni temu i zawarliśmy pakt.
- Jaki pakt? – zapytała Hermiona zdziwiona jego słowami. Czyżby coś przed nią ukrywał?
- Dowiesz się wcale nie za tak długo – powiedział i obdarzył dziewczynę szelmowskim uśmiechem.
Po chwili usłyszeli jakiś rumor na scenie. Okazało się, że dyrektorka weszła na nią i zaraz miała wygłosić swoje przemówienie. Była ubrana w czarną, elegancką szatę do ziemi. Przybliżyła różdżkę do gardła i poprosiła o ciszę. Jej głos idealnie roznosił się po całej sali.
- Jak wiecie, dzisiejszej nocy wypada rocznica Bitwy o Hogwart. Dwa lata temu wiele z waszych przyjaciół, braci i sióstr, rodziców poświęciło życie, byście mogli żyć. Żyć bez obaw o przyszłość i swój los. Zginęło ich tak wielu. Nie pozwólcie, by pamięć o tych bohaterach umarła. Uczcijmy ich poświęcenie minutą ciszy.
Nikt się nie odezwał. Nawet Irytek, wyjątkowo, unosił się kilka metrów nad ziemią bez słowa. Każdy wiedział, ile zawdzięcza poszczególnym heroicznym czynom. Po upływie tradycyjnej minuty milczenia McGonagall ponownie zabrała głos:
- Chciałabym z tego miejsca ponownie podziękować Harry’emu Potterowi, Ronaldowi Weasley’owi oraz Hermionie Granger – Wymieniając ich nazwiska, dyrektorka zrobiła dłuższą pauzę, aby uczniowie mogli podziękować im oklaskami – Bez waszego poświęcenia i zaangażowania nie spotkalibyśmy się w tym miejscu, o tej porze jako wolni ludzie.
Cała Wielka Sala wypełniła się wiwatami na ich cześć. Zarówno Harry jak i Hermiona nie przepadali za tego typu podziwem – ich zdaniem nie zrobili niczego, czego nie zrobiłby inny normalny człowiek na ich miejscu. Ron natomiast wcale nie przejmował się zainteresowaniem i podziwem, którym darzyli go ludzie po Bitwie.
- Jutro, w samo południe, odbędzie się uroczyste odsłonięcie Pomnika Poległych, który ustawiony zostanie na błoniach szkoły. Chciałabym, by wasza trójka była honorowymi gośćmi, a wasze dłonie zostały odciśnięte na pamiątkowej płycie.
Wtedy Harry wziął Hermionę za rękę i kiwnął na Rona. Pociągnął ich w stronę sceny. Weszli na nią. Harry szepnął do nich coś porozumiewawczo. Podszedł do mikrofonu, niestety bez różdżki, co uniemożliwiło mu użycie tego samego zaklęcia, co dyrektorka i zaczął coś jąkać, że to duży zaszczyt, ale wcale nie było to takie łatwe, choć z drugiej strony było… Plótł bez ładu i składu, aż w końcu Hermiona odsunęła go delikatnie od mikrofonu i sama zaczęła mówić:
- Pani dyrektor… Chcielibyśmy na wstępie podziękować za tak ogromne wyróżnienie, ale… To nie tylko nasza zasługa. Jak już pani wspominała, było i jest wielu małych bohaterów i tych większych. Moglibyśmy wymieniać w nieskończoność osoby zasłużone, które pomogły nam osiągnąć stan, w jakim obecnie jesteśmy. Do takich osób z pewnością należą Ginny Weasley, Luna Lovegood i Neville Longbottom. Gdyby nie wasza trójka, szkoła załamałaby się pod reżimem wprowadzonym w szkole. Chciałabym, chcielibyśmy wszyscy, podziękować wam za wszystko, co zrobiliście dla nas i dla tej szkoły.
Zaczęła klaskać, a w jej ślady poszła reszta osób znajdujących się w Wielkiej Sali.
- Dziękujemy nauczycielom, aurorom, wszystkim, którzy mieli jakikolwiek wkład w Bitwę. Nawet widowiskowe fajerwerki i umiejętności pirotechniczne Seamusa się przydały – zaśmiała się.
Uczniowie również zachichotali.
- Chcemy, żebyście wiedzieli, że to nie tylko zasługa Harry’ego, moja czy Rona. To zasługa nas wszystkich – powiedziała, akcentując dwa ostatnie słowa.
Brawa rozległy się po Wielkiej Sali, a Hermiona zeszła ze sceny razem z przyjaciółmi. Dyrektorka powróciła do swojego przemówienia. Kiedy tyło Złote Trio zbliżyło się do przyjaciół, Diabeł zaczął klaskać powoli i powiedział:
- No, Miona, zostań politykiem. Wygląd masz, charakter masz, dobre gadane masz – następnie zwrócił się do Harry’ego – A ty, Potter, lepiej nie wychodź z domu.
Wszyscy zachichotali. Wybraniec próbował udawać obrażonego, ale zupełnie mu to nie wychodziło. W końcu profesor McGonagall życzyła im dobrej zabawy i upomniała prefektów, że za wszelkie występki na Balu odpowiadają właśnie oni. Nauczyciele opuścili salę.
- To co, pani Prefekt Naczelna? Musimy być grzeczni? – zaśmiała się Pansy.
- Myślę, że Blaise będzie świetnym przewodnikiem w byciu grzecznym – odpowiedziała Hermiona, a Blaise wyprostował się, złączył kolana i udawał dobrego ucznia – Popatrzcie jaki wzorowy.
Cała grupka wybuchnęła śmiechem, który wkrótce został zagłuszony przez muzykę płynącą z instrumentów Fatalnych Jędz. Nie minęło kilka minut, a każdy podskakiwał w rytm piosenek granych przez zespół. Bal trwał w najlepsze. Po godzinie na scenę weszli muzycy z zespołu Głos Serca. Rytmy nieco się zmieniły, ale nie zagrażało to dobrej zabawie.
Draco porwał Hermionę do tańca w trakcie jednej z wolniejszych piosenek, co było nie lada wyzwaniem, bo każdy chciał z nią zatańczyć choć jeden kawałek. Wtuliła się w jego ramię i kołysali się powoli.
- Kiedy powiesz mi, co się stało z Julie? – zapytała w końcu.
- Poczekaj do północy, Kopciuszku – odpowiedział i odsunął ją, by mogła zrobić zjawiskowy piruet.
- Książę z bajki się znalazł – zaśmiała się, kiedy ponownie wróciła w jego ramiona.
- A żebyś wiedziała – cmoknął ją w usta – Pójdziemy się czegoś napić?
Hermiona kiwnęła głową.
Złapał ją za rękę i delikatnie pociągnął w stronę baru. Stał za nim przystojny mężczyzna, niewiele starszy od nich. Hermiona rozpoznała w nim Puchona, Toma Grey’a, który był na ostatnim roku, gdy ona była na szóstym. Tom uśmiechnął się do niej czarująco i zapytał:
- Co dla ślicznej pani?
Już miała otworzyć usta, by złożyć zamówienie, ale Draco odsunął się ręką od baru i zgrzytając zębami powiedział:
- Dla tej ślicznej pani i DLA MNIE po szklaneczce Ognistej.
Po tych słowach objął Mionę w talii i przyciągnął do siebie. Barman parsknął śmiechem i zabrał się za zamówienie. Dziewczyna przybliżyła usta do ucha Ślizgona i wyszeptała:
- Znowu to robisz…
- Co? – zapytał.
- Znowu jesteś zazdrosny – powiedziała i zachichotała.
Odwrócił się i pocałował ją. Tom chrząknął znacząco. Oderwali się od siebie niechętnie i powoli. Odebrali szklanki i ruszyli z nimi na sofy przeznaczone dla gości baru. Usiedli na jednej z czarnych, skórzanych kanap i zaczęli sączyć powoli bursztynowy płyn. Hermiona wbiła wzrok w osoby bawiące się na parkiecie. Ginny wirowała wesoło razem z Harrym, który mimo że nie był najlepszym tancerzem, świetnie prowadził dziewczynę. Wysokie szpilki w kombinacji ze skórzaną sukienką, dodatkami i mocnym makijażem przyciągały wiele męskich spojrzeń. W takich chwilach Potter błogosławił Rona za posiadanie takiej siostry.
Niedaleko tańczyli Blaise z Pansy i Nott z Tracey. Zamieniali się co chwilę partnerkami, często na siebie wpadając. Robiąc to specjalnie, świetnie się bawili. Cekinowa sukienka Tracey idealnie pasowała do jej sylwetki, a mocno wykrojony tył ukazywał opalone plecy dziewczyny. Pansy wyglądała również bardzo ładnie, choć o wiele skromniej. Był w nich blask i pewien urok.
Hermiona musiała długo szukać w tłumie Neville’a i Lunę. Bawili się genialnie. Blondynka wirowała bajecznie, a „ogon” sukienki wtórował jej w tych szalonych kręgach dając niezwykły efekt. Miona uśmiechnęła się pod nosem. Widocznie każdemu się układało.
- Idziemy? – zapytała, odrywając wzrok od parkietu i przenosząc go na Draco.
Zdziwiła się jednak, kiedy zobaczyła jak wygląda. Trafiony drętwotą to raczej kiepskie określenie. Jego dosłownie zamroziło. Zmarszczyła brwi, ale jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Pomachała dłonią przed oczami chłopaka.
- Ziemia do zabójczo przystojnego Ślizgona – zachichotała.
Dopiero to w jakiś sposób pozwoliło uzyskać z nim kontakt. Popatrzył się na nią pobladły i ponownie przeniósł wzrok na parkiet. Uniósł palec wskazujący. Hermiona podążyła wzrokiem za strzałką i zobaczyła nietypową parę. Nie widziała w nich jednak nic szczególnego poza zestawieniem.
- A-Astoria nie wygląda jak dziwka… - wyjąkał Draco.
Hermiona wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, oblewając się przy tym resztką alkoholu. Draco, jak przystało na nowoczesnego rycerza, wyjął z marynarki różdżkę i oczyścił szybko sukienkę swojej partnerki. Podnieśli się z sofy, by powrócić do tańca. Miona zerknęła ponownie na Astorię i jej partnera.
- Ale nadal się tak zachowuje – zwróciła się do Ślizgona.
On również zerknął w tamtą stronę i zaśmiał się pod nosem. Był ciekaw, jakim cudem Astoria Greengrass zgodziła się na zaproszenie Alexandra Browna, którego wykiwała całkiem nie tak dawno. Był też bardzo ciekawy, dlaczego się obściskują, a ona bezceremonialnie pozwala mu się obmacywać.
- Chodź, bo zaraz skamieniejesz – powiedziała Hermiona i posłała w jego stronę słodki uśmiech.
Powrócili na środek parkietu. Zaczęli tańczyć do muzyki Fatalnych Jędz, ponieważ zespół ponownie wkroczył na scenę. Wirowali, kołysali się, śmiali i tulili. Byli razem. Północ, a więc półmetek Balu Zwycięzców, zbliżała się nieuchronnie.
- Nie chcę, żeby to wszystko tak szybko się skończyło – powiedziała Hermiona, opierając swój podbródek o ramię Draco, kiedy zespół zaczął grać jeden z ich największych hitów zatytułowany Magic Works.
- Nie skończy się, obiecuję.
Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie i mocniej przytuliła Dracona. Była z nim taka szczęśliwa. Ostatni raz czuła się tak doceniana przez mężczyznę podczas Balu Bożonarodzeniowego w czwartej klasie. Śmiesznym trafem, ta piosenka również rozbrzmiewała wtedy na Wielkiej Sali. Niestety, zamiast tańczyć z Wiktorem Krumem, siedziała wtedy na schodach i opłakiwała kłótnię z Ronem. Tyle się zmieniło. Piosenka dobiegła końca.
- Niesamowite.
- Co? – zapytała i odsunęła się kilka kroków.
- Wiedziałem, że mamy w towarzystwie Julkę, ale nie, że Romeo.
Hermiona uniosła brew w geście zdziwienia, ale Draco po prostu ją przekręcił. Zobaczyła, jak tuż obok nich jej przyjaciel całuje się z Julie. Wygląd Gryfonki po prostu odebrał jej dech w piersiach. Była nieziemsko piękna. Długie do pasa włosy były skrócone, sięgały teraz lekko za łopatki. Były jeszcze mocniej falowane, a różowe końcówki włosów przechodziły ku górze w jasny blond, czyli naturalny kolor jej włosów. Na nogach miała wysokie, ciemnoróżowe szpilki. Sukienka o kształcie bombki, sięgającą przed kolano, którą wybrała na tą okazję, była zjawiskowa. Góra wyglądała na przepasaną aksamitnym pasem bez ramiączek, z kolei dół sprawiał wrażenie wykończonego płatkami róż. Jej mocno różowy kolor przykuwał wiele spojrzeń.
Draco wziął Hermionę pod rękę i ruszyli do pary. Przerwał im pokaz czułości następującymi słowami:
- No, proszę Roneo i Julia.
Julie zaśmiała się, a jej policzki zaróżowiły się. Ron uśmiechnął się szeroko i objął ramieniem dziewczynę. Byli razem szczęśliwi.
- Cukierkowe zakończenie – dodał Draco – Nawet Astoria kogoś sobie znalazła.
- Zapomniałeś dodać, że nie wygląda… - zaczął Ron, ale urwał, bo zza jego pleców rozległ się głos.
- Jak?
- Ładnie, lecz zjawiskowo, Ast – wybronił go Blaise, który pojawił się znikąd.
Brunetka zachichotała i odsłoniła swoją szyję, przerzucając włosy na prawy bok.
- I tak ci nie wierzę – powiedziała i wróciła do swojego partnera.
- Dzięki – rzucił Ron do Zabiniego.
- Nie ma za co, Łasicowaty – zaśmiał się Diabeł, po czym zwrócił się do Draco i Julie – Pilnujecie godziny? Północ za pięć minut…
Julie otrząsnęła się momentalnie i rzuciła „do zobaczenia”. Zaczęła biec do pokoju, który przeznaczony był dla… Występujących artystów! O co mogło chodzić? Nagle, po skończonej piosence, wokalista Fatalnych Jędz odezwał się:
- A teraz, przed wami początkująca artystka. Prosimy o wielkie brawa dla Julie Moore.
Po Wielkiej Sali rozległy się oklaski. Hermiona spojrzała na Draco, który uśmiechał się triumfująco.
- To ten wasz pakt? – zapytała.
On tylko się uśmiechnął. Julie weszła na scenę wraz z gitarą akustyczną dwunastostrunową wykonaną z jasnego drewna. Stanęła przed mikrofonem i założyła pas od gitary na ramię. Złapała za mikrofon i ustawiła statyw, by było jej wygodnie.
- Tę piosenkę napisał mój wspaniały przyjaciel. Dedykuję ją jego dziewczynie. Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocha – powiedziała i uśmiechnęła się.
Rozbrzmiały pierwsze dźwięki gitary.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Rozdział dedykuję Loce i Pearl, dzięki dziewczyny <3 Jestem geniuszem. Mówię to całkiem skromnie xd Dopiero teraz ogarnęłam, że napisałam rozdział bez żadnych przeskoków czasowych (***) co jest moim osobistym sukcesem. Za ten rozdział mnie zabijecie, bo zawsze tak jest :D Betowała dla was Pearl the Perfect.
Będę wdzięczna za każdą opinię na temat tego rozdziału, bo osobiście jest jednym z moich ulubionych <3 Zapraszam też na moją stronę "Autorka". Znajdziecie tam najnowsze informacje o moich projektach i tym podobne :) Zapraszam was jeszcze na drugiego bloga o tematyce Hinny, na którym przed chwilą ukazał się Prolog - His Ginny.

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 26

Gotowa na noc życia?

Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego Gryfonów z radosnym uśmiechem na twarzy. Było w nim sporo chłopaków i potwornie mało dziewczyn. Jedyną osobą płci żeńskiej była Ginny, która używała właśnie Harry’ego jako pojazdu. Chłopak nie miał najmniejszego problemu z noszeniem swojej dziewczyny na baranach.
- Nie przeszkadzam? – zapytała ze śmiechem Miona.
Ruda zeskoczyła z pleców Wybrańca i uściskała przyjaciółkę na powitanie. Była w wyjątkowo dobrym humorze.
- Dziś twój wielki dzień. Idziemy cię przygotować! – powiedziała, zakasując rękawy białej koszuli, którą nałożyła.
- Najpierw jest śniadanie i obiad, wiesz?
Ale Ruda nie słuchała tego, co mówiła jej przyjaciółka. Pociągnęła ją do prywatnego dormitorium Hermiony i posadziła ją na sowie, samej kierując się w stronę szafy. Zaczęła grzebać w jej odmętach.
- To nie, to nie, to nie… Dziewczyno, masz jakieś normalne ubrania? – zapytała i sięgnęła głębiej. W jej ręce trafiło pudełko z bielizną, którą dostała od Draco – Oh là là! Co ja tu widzę? Panna Granger i gorsety?
- Oj zamknij się – powiedziała Hermiona, kryjąc czerwone ze wstydu policzki w swoich kasztanowych włosach – Draco mi to dał…
- Żal byłoby tego nie założyć, prawda?
- Gins, co ty knujesz?
A Ruda tylko uśmiechnęła się tajemniczo.

***

Wielka Sala była wypchana po brzegi. Tego dnia śniadanie trwało aż do dziesiątej, więc jadalnia zapełniła się dopiero od dziewiątej. Kto nie wykorzystałby jednej z niewielu okazji, by się wyspać? Wszystkie cztery stoły były wypchane uczniami po brzegi. Co chwilę ktoś dochodził. W końcu uczniów zaszczyciła swoją obecnością Ginevra Weasley. Jak zwykle, była ubrana dosyć wyzywająco, bo w białą koszulę, bardziej rozpiętą niż zapiętą, przez co delikatnie pokazującą czarny stanik dziewczyny, czarne rurki i skórzane botki w kolorze spodni przyozdobione gdzieniegdzie złotymi ćwiekami. Harry popatrzył na swoją dziewczynę z dumą. Fakt, że przyciągała tak wiele męskich spojrzeń bardzo go cieszył. Bo o czym innym może marzyć chłopak, poza wygranym meczem Quidditcha, jak nie o świetnie prezentującej się dziewczynie? Ruda usiadła obok Pottera i ucałowała go w policzek.
- Gdzie Hermiona?
Ginny uśmiechnęła się i nie odezwała się ani słowem. To, co stało się chwilę później, odebrało Harry’emu, i nie tylko jemu, mowę.
Do Wielkiej Sali weszła piękna długonoga blondynka. Jej loki opadały kaskadami na nagie ramiona. Była ubrana w czarne obcisłe spodnie i czarny gorset przyozdobiony kokardkami w tym samym kolorze. Dodatkami do tego skąpego ubioru była ciemna skórzana torebka zawieszona na lewym ramieniu, sznur białych pereł oplatających szyję, połyskujące szpilki w kolorze reszty ubioru i czarne okulary przeciwsłoneczne, na które opadała dość długa, wycieniowana grzywka. Poza włosami, dziewczynę wyróżniały również krwistoczerwone usta i długie paznokcie pomalowane na ten sam kolor.
- Kto to, do cholery jasnej…? - zaczął Blaise, ale nie był w stanie dokończyć.
Siedzący obok niego Draco również miał tępy wyraz twarzy. Wszyscy uczniowie wodzili wzrokiem za chodzącą pięknością i zastanawiali się, z jakiego domu pochodzi. Kiedy podeszła do stołu Gryffindoru wszelkie przypuszczenia padły na Julie, ale przecież Moore od dawna siedziała na swoim miejscu. Dziewczyna usiadła obok Rudej i zdjęła okulary. Położyła je obok talerza i podniosła wzrok, ukazując swoje orzechowe oczy spod długich, wytuszowanych rzęs.
- Aż tak źle? – zapytała Hermiona nieco speszona i poprawiła swoje blond loki – Widzisz, Gins? Przesadziłaś.
Gdy Ron, Harry i kilka innych Gryfonów zrozumiało, że tą chodzącą ślicznotką jest, nie kto inny, jak Hermiona Granger, Ginny nie mogła powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. Harry przełknął głośno ślinę i wyglądał, jakby w myślach powtarzał sobie, że ma narzeczoną. Hermiona nie spodziewała się takiej sytuacji, przez co jej policzki przybrały barwę dorodnej piwonii.
Bez słowa zabrali się do jedzenia. Kiedy tylko Miona zanurzyła usta w delikatnej kawie poczuła, jak ktoś odsłania jej szyję i składa na niej pocałunek. Po chwili wiedziała, kto bawi się z nią w ten sposób.
- Maliny… A jednak się nie myliłem – wymruczał Draco wprost do jej ucha.
Nagle, ktoś odciągnął go od niej zdecydowanym ruchem ręki. Blaise patrzył na Draco wyraźnie zniesmaczony. Hermiona wywnioskowała, że Zabini jej nie poznał. Delikatnie uniosła koniuszki ust ku górze i złapała okulary, którymi zaczęła się kokieteryjnie bawić.
- Co, Blaise? Myślę, że Hermiona nie obrazi się na mnie za krótką zabawę z Księciem Slytherinu – wyszczebiotała.
- Może nam się łaskawie przedstawisz, skarbie? – zapytał czarnoskóry chłopak, powoli tracąc cierpliwość.
Miona zarzuciła ręce na szyję Draco i pocałowała go bardzo namiętnie. Chłopak nie był dłużny. Kiedy się od siebie oderwali, Blaise patrzył z jaką łatwością Draco jest w stanie zdradzić „dziewczynę swoich snów”. Dziewczyna roześmiała się, a w jej ślad poszła również Ginny.
- A ty co cieszysz twarz, Ruda? – warknął poddenerwowany Zabini.
- To Hermiona, palancie – powiedziała śmiejąc się.
Taka odpowiedź zbiła Ślizgona całkowicie z tropu. Potrzebował chwili, by dotarł do niego sens słów koleżanki. Popatrzył na Hermionę i zlustrował ją wzrokiem. Była… inna?
- Oj, Blaise, mam przy tobie zmyć makijaż? – zapytała, wywracając oczami.
Dopiero normalny ton Gryfonki przekonał go, że to po prostu Hermiona. Zanim jednak zdążył ją przeprosić za idiotyczne zachowanie, Draco zapytał:
- Skąd masz ten gorset? O ile mi wiadomo, kupowałem ci biały…
- To ten biały gorset – wyjaśniła Gryfonka poprawiając blond loki – Po małych modyfikacjach kolorystycznych.
- Ginny-projektant – wtrąciła Ruda i zachichotała wesoło.
- Wolę cię jako brunetkę – powiedział nagle Blaise.
- Och, przepraszam, że nie mogłeś, mogliście, ode mnie oderwać oczu – zaśmiała się Hermiona.
***

Do obiadu cała szkoła zorientowała się, że piękną długonogą blondynką, chodzącą w gorsecie jest, nie kto inny, jak Hermiona Granger. Od chwili kiedy ta wieść rozniosła się po całej szkole, cała zgraja napalonych facetów usunęła się w cień. Póki co, większości życie było miłe, a próba poderwania dziewczyny Dracona Malfoy’a kończyła się niczym innym jak śmiercią.
Ginny po raz setny uchylała wieczko pudełka, w którym trzymała swoje Louboutiny. Nie mogła doczekać się tego wieczoru. Co chwilę spoglądała na zegarek i dziwiła się, że przez ostatnie trzy godziny minęły dwie sekundy.
- Gin, nie możesz doczekać się bardziej niż ja, a przypominam ci, że to ja czekam na oświadczyny – zaśmiała się Hermiona, dobierając biżuterię do zestawu na wieczór.
- Czy ty myślisz, że jestem bez serca? – rzuciła nagle Ruda.
Miona uniosła brew w geście zdziwienia i zlustrowała przyjaciółkę wzrokiem.
- Też się denerwuję, głupia! – wypaliła Ginny.
Popatrzyła z rozczuleniem na swoją przyjaciółkę. Podeszła do niej i przytuliła Rudą.
- Mówiłam ci, że jesteś kochana? – zapytała.
- Tak. Wiele razy. Tak samo wiele razy groziłaś mi śmiercią. Na przykład, dzisiaj rano, kiedy przefarbowałam ci włosy – zachichotała.
Hermiona uśmiechnęła się promiennie i usiadła na kanapie. Podwinęła rękawy szarej bluzy, w którą przebrała się zaraz po obiedzie i spojrzała w kominek. Od dawna nie paliła już w kominku, ale drewno było zawsze przegotowane, niezależnie od pory roku.
- Jak myślisz, co będzie dalej? – zapytała nie odrywając oczu od pociętych kawałków drzewa.
- A co ma być? Piękny ślub i szczęśliwa rodzinka – odpowiedziała radośnie Ginny.
Miona milczała.
- Hej, Herm… - zaczęła delikatnie rudowłosa i usadowiła się przy przyjaciółce – Wszystko będzie dobrze. Masz mnie, Harry’ego, Julie, Pansy, Tracey… Tyle przyjaciół. W razie potrzeby możemy stworzyć całkiem solidny mur obronny – zaśmiała się i puściła oczko do przyjaciółki.
Blondynka wtuliła się w Rudą. Była jej wdzięczna za wszystko, co dla niej robi. Była dla niej jak młodsza siostra, która jednocześnie opiekuje się tą starszą.
- To jak? Idziemy się szykować?
Miona popatrzyła na Ginny i uśmiechnęła się szeroko.

***

- Szata wyjściowa czy garnitur…
Draco stał przed lustrem i chyba setny raz przekładał obie rzeczy, przymierzając je przed lustrem. W końcu do łazienki wtargnął wkurzony Blaise. Kiedy zobaczył, czym zajmuje się jego przyjaciel, roześmiał się radośnie.
- Jesteś beznadziejny, Smoku.
Draco nie oderwał wzroku od lustra.
- Też bardzo cię lubię, Blaise.
Czarnoskóry chłopak założył ręce na piersi i oparł się o framugę drzwi.
- Może przynieść ci szminkę, bo myślę, że z tym tempem wybierania stroju stajesz się dziewczyną.
- Oj, zamknij się i wyjdź.
- Wedle życzenia – zażartował Ślizgon i skłonił się nisko.
Na odchodne rzucił jedynie:
- W garniturze będzie ci lepiej.
Draco kiwnął głową w geście podziękowania. Kiedy drzwi za Blaisem zatrzasnęły się,  wszedł pod prysznic i pozwolił, by woda spływała po nim równomiernie. Po kilku minutach bezruchu dokładnie się umył i ponownie opłukał. Wyszedł spod strumienia wody jak nowo narodzony. Nie będzie się martwił na zapas. Wytarł się ręcznikiem i powoli zaczął się ubierać. Złapał za świeżo wyprasowane spodnie od garnituru i naciągnął je na siebie. Ubrał białą koszulę i czarną marynarkę. Elegancko, ale nie na tyle, żeby źle się w tym czuć. Spojrzał na żel leżący beztrosko koło umywalki i niechętnie po niego sięgnął. Był zbyt leniwy, by używać go codziennie co spowodowało, że nie za dobrze umiał się nim posługiwać. Był jednak na tyle uparty, że ślęczał przed lustrem i kiedy włosy zostały ułożone tak, jak chciał, wyszedł z łazienki z triumfującym uśmiechem.
- No tego jeszcze nie było – powiedział Blaise i zaczął klaskać – Godzina i czterdzieści dwie minuty.
Nott zaczął się śmiać, a Draco zgromił ich tylko spojrzeniem. Podszedł do barku i nalał sobie Ognistej Whisky. Zabini zniknął już w łazience, więc Draco usiadł na swoim łóżku i sięgnął do szuflady po pierścionek, by go nie zapomnieć.
- Więc dzisiaj? – zapytał Teodor.
- Dzisiaj – przytaknął chłopak.
- Denerwujesz się, co?
- Nie wcale. Jestem spokojny jak cholera! – wybuchnął Draco – Przez to, co chcę zrobić, mogę zepsuć nam obojgu życie.
- Albo je naprawić… Zawsze jest ryzyko, Smoku.
- Gdyby chodziło tylko i wyłącznie o mnie, to bym się nie martwił. Ale nie chcę stwarzać kłopotów Mionie.
- Rezygnując, sprawisz jej większy ból niż nieudolnie próbując, więc zaryzykuj – zachęcił go Nott, po czym wyszedł z pokoju.
Draco znów zaczął bić się w myślami. Tak bardzo chciał, żeby wszystko było łatwiejsze, niż było w rzeczywistości. Miał nadzieję, że kiedyś będzie miał okazję naprawdę zobaczyć scenę z jego snu. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie po jego myśli. Po ich myśli.

***

Hermiona wyszła z dormitorium, a raczej została wypchnięta przez Ginny do Pokoju Wspólnego. Był pusty, ale Ruda i tak uparła się, by jej przyjaciółka założyła Pelerynę Niewidkę, którą zwędziła swojemu chłopakowi. Dziewczyna zarzuciła na siebie pelerynę i ruszyła przed siebie. Tuż za nią szła Ginny. Znalazły się przy wejściu do Wielkiej Sali. Tu dziewczyny rozstały się.
Miona oparła się o ścianę i patrzyła, jak poszczególne pary wchodzą powoli do sali. Delikatna muzyka wstępna grała już na dobre, ale do oficjalnego rozpoczęcia balu zostało jeszcze kilkanaście minut.
- Dobrze wyglądasz, Draco.
Dziewczyna obróciła głowę i spod peleryny zobaczyła, jak w stronę wejścia zmierzają Draco, Pansy, Nott, Blaise i Tracey. Wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni poza blondynem. Smok wyglądał, jakby czymś poważnie się martwił. Kiedy zniknęli w tłumie, a wejście ponownie było puste, Hermiona zrzuciła z siebie pelerynę i weszła do środka.
Sala wyglądała dokładnie tak, jak sobie to zaplanowała. Sufit był zaczarowany w ten sposób, że pokazywał niebo o zachodzie słońca. Z każdą minutą robiło się coraz ciemniej, jak na dworze. Na ścianach wisiały wstęgi i girlandy kwiatów w kolorach każdego z domów. Zamiast mównicy i stołu dla nauczycieli była scena, na której rozstawiał się właśnie zespół Fatalne Jędze.
Chciała przejść niezauważona dalej, ale kolor jej sukienki przyciągał tyle spojrzeń, że niektórzy uczniowie rozstępowali się przed nią. Nawet nie zuważyła, kiedy znalazła się na środku Wielkiej Sali. Pomyślała, że wygląda to jak scena z jej snu. Zaśmiała się cichutko i postanowiła ją kontynuować. Zaczęła wirować w sukience i śmiać się rozbawiona swoim bezsensownym planem. Niestety wysokie buty na obcasach nie sprzyjają równowadze. Zakręciło jej się w głowie i zachwiała się. Zanim jednak upadła, ktoś zdążył ją złapać. Dobrze znała te ramiona, ten zapach. Odwróciła głowę i spojrzała w przepiękne niebieskie tęczówki. Jego usta zbliżały się do niej coraz bardziej. Przymknęła powieki. Delikatnie musnął jej wargi. Podniósł ją, by nie wisiała w jego ramionach. Wplotła palce w jego włosy i nie miała zamiaru przerywać tej chwili. Draco był jednak innego zdania.
Posłał jej piękny i czarujący uśmiech, pod którego wpływem zrobiło jej się gorąco, a nogi stały się jak z waty. Przysunął się do niej bliżej i wyszeptał wprost do ucha, drażniąc je jego ciepłym oddechem:
- Wyglądasz cudownie. Gotowa na noc życia?
Hermiona nieśmiało kiwnęła głową.

~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~

Fragment z Hermioną i gorsetem inspirowana sceną z filmu Easy A oraz piosenką Jessie J - Sexy Silk. Rozdział dedykuję Dramione ;3, zgodnie z życzeniem :) Możecie mnie zlinczować, bo każdy spodziewał się Balu, a tu Expecto wredna menda zrobiła was w konia xD Bal jak i sukienki dziewczyn (w tym Miony) poznacie już w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że się podoba. Sorry, że tak długo czekaliście potworki :D

Love,
Expecto