Sukienki Margaret
Ponownie przekroczyli próg zamku. Każdy uczeń był pełen emocji. Jedni cieszyli się z powrotu, drudzy woleliby poleniuchować jeszcze kilka dni. Do pierwszej grupy z pewnością należała Hermiona, do drugiej Draco. Para rozdzieliła się zaraz po wejściu do Wielkiej Sali. Usiedli przy swoich stołach i jak zwykle wysłuchali mowy pani dyrektor. Jednak Hogwart nie byłby Hogwartem bez niespodzianek.
- Z okazji drugiej rocznicy zwycięskiej Bitwy o Hogwart chciałabym umilić wam ostatnie, dla niektórych, miesiące w murach tego zamku. Z wielką radością pragnę ogłosić, że w nocy z pierwszego na drugiego maja odbędzie się Bal Zwycięzców. Zaproszone na Bal zostają jedynie klasy szóste i siódme, podczas gdy pozostałe wybierają się na kilkudniową wycieczkę z częścią nauczycieli.
Po Sali przebiegł pomruk ogólnego zadowolenia, a wręcz euforii z powodu zapowiedzianych wydarzeń. Nawet kasztanowłosa Gryfonka rozpromieniła się na tą wiadomość, choć była pewna, że część obowiązków organizacyjnych spadnie na nią. Zerknęła ukradkiem na Ginny, która wyglądała, jakby zaraz miała obiec całe pomieszczenie jak wariatka. Harry, widząc reakcję swojej dziewczyny, śmiał się cicho.
Gdzieś pomiędzy jednym cichym chichotem Harry’ego, a drugim dziewczyna przypomniała sobie to, co robiła w ferie. Sukienki Margaret. Sukienka dla Ginny. Omal nie wywrzeszczała tego faktu na całą Salę. Przypomniała sobie jednak, gdzie jest i pokazała na migi Rudej, że musi jej coś koniecznie powiedzieć.
Uczta ciągnęła się niemiłosiernie. Hermiona i tak przełknęła tylko kilka łyżek zupy i trochę ryby. Deseru nawet nie tknęła. Musiała jak najszybciej porozmawiać z Ginny i nie tylko z nią.
- Zapraszam do waszych dormitoriów – powiedziała w końcu Minerwa McGonagall.
Wszyscy wstali od stołów i zaczęli chmarami wychodzić, kierując się w stronę pokojów wspólnych. Miona rzuciła szybko Ginny, żeby zaczekała na nią z Julie przed wejściem. Kiedy tylko Wiewiórka odpowiedziała jej, że tak zrobi, pobiegła w stronę Ślizgonów i bez żadnej zapowiedzi złapała Pansy i Tracey, pociągając je ku wyjściu. Wyszło idealnie, bo wpadła na Lunę.
- Czekaj! – krzyknęła do Krukonki, gdy ta chciała odejść.
W końcu ostatnie osoby wyszły z Sali. Ogromne mosiężne drzwi zamknęły się za profesorami, a Miona spokojnie mogła zacząć swoją przemowę.
- Każda z was idzie na bal, prawda? – zapytała głupio.
Pokiwały głowami, patrząc przy okazji na nią, jakby spadła z drzewa.
- Moja przyjaciółka, Margaret, jest krawcową, która pracuje razem z moją babcią. W ferie pokazała mi projekty, które zrobiła. Sześć projektów sukienek na zabawę. Jedną zrobiła.
Wytężyły słuch.
- Kiedy usłyszałam o balu, pomyślałam o was i o tych sukienkach. Myślę, że mogłybyśmy poprosić Margaret o zrobienie wszystkich projektów. Oczywiście trzeba byłoby jej zapłacić…
- Wiesz, Hermiono, że jesteś najlepsza? – zapytała Tracey.
Hermiona została zbita z tropu. Jej wyraz twarzy zmienił się na pytający.
- Sukienki na zamówienie. Każda inna. Każda wyjątkowa. Czy ty nie wiesz, co to za okazja? Chyba byłybyśmy idiotkami, żeby się nie zgodzić! – dopowiedziała Pansy.
Miona spojrzała na Julie, Ginny i Lunę. Uśmiechały się szeroko, choć nie mówiły nic. Dziewczyna wiedziała, że to znaczy zgodę.
- Masz może kopię projektów? – zapytała Tracey.
- Nie, ale…
- Chrzanić kopię! – stwierdziła dobitnie Pansy – Ta dziewczyna pracuje z babcią Hermiony, która zaprojektowała mi suknię. Nie brałaby kogoś do współpracy bez talentu!
- Więc postanowione – powiedziała Ginny pocierając dłonie – Mionka składa zamówienia, a my składamy się na sukienki.
Gryfonki ruszyły w stronę swojej wieży. Kiedy odchodziły, Herm usłyszała coś, czego nigdy by się nie spodziewała:
- Luna! Zaczekaj! – to był głos Pansy – Chciałam cię przeprosić.
- Za co? – rozmarzony głos Krukonki śmiesznie nie pasował do tej sytuacji.
- Za tą całą sytuację z Nottem.
- Och, nic nie szkodzi. Gdyby nie to, nie mogłabym być z Nevillem.
I choć Hermiona nie miała oczu z tyłu głowy, była pewna, że obie dziewczyny obdarzyły się promiennym uśmiechem na zgodę.
- Z okazji drugiej rocznicy zwycięskiej Bitwy o Hogwart chciałabym umilić wam ostatnie, dla niektórych, miesiące w murach tego zamku. Z wielką radością pragnę ogłosić, że w nocy z pierwszego na drugiego maja odbędzie się Bal Zwycięzców. Zaproszone na Bal zostają jedynie klasy szóste i siódme, podczas gdy pozostałe wybierają się na kilkudniową wycieczkę z częścią nauczycieli.
Po Sali przebiegł pomruk ogólnego zadowolenia, a wręcz euforii z powodu zapowiedzianych wydarzeń. Nawet kasztanowłosa Gryfonka rozpromieniła się na tą wiadomość, choć była pewna, że część obowiązków organizacyjnych spadnie na nią. Zerknęła ukradkiem na Ginny, która wyglądała, jakby zaraz miała obiec całe pomieszczenie jak wariatka. Harry, widząc reakcję swojej dziewczyny, śmiał się cicho.
Gdzieś pomiędzy jednym cichym chichotem Harry’ego, a drugim dziewczyna przypomniała sobie to, co robiła w ferie. Sukienki Margaret. Sukienka dla Ginny. Omal nie wywrzeszczała tego faktu na całą Salę. Przypomniała sobie jednak, gdzie jest i pokazała na migi Rudej, że musi jej coś koniecznie powiedzieć.
Uczta ciągnęła się niemiłosiernie. Hermiona i tak przełknęła tylko kilka łyżek zupy i trochę ryby. Deseru nawet nie tknęła. Musiała jak najszybciej porozmawiać z Ginny i nie tylko z nią.
- Zapraszam do waszych dormitoriów – powiedziała w końcu Minerwa McGonagall.
Wszyscy wstali od stołów i zaczęli chmarami wychodzić, kierując się w stronę pokojów wspólnych. Miona rzuciła szybko Ginny, żeby zaczekała na nią z Julie przed wejściem. Kiedy tylko Wiewiórka odpowiedziała jej, że tak zrobi, pobiegła w stronę Ślizgonów i bez żadnej zapowiedzi złapała Pansy i Tracey, pociągając je ku wyjściu. Wyszło idealnie, bo wpadła na Lunę.
- Czekaj! – krzyknęła do Krukonki, gdy ta chciała odejść.
W końcu ostatnie osoby wyszły z Sali. Ogromne mosiężne drzwi zamknęły się za profesorami, a Miona spokojnie mogła zacząć swoją przemowę.
- Każda z was idzie na bal, prawda? – zapytała głupio.
Pokiwały głowami, patrząc przy okazji na nią, jakby spadła z drzewa.
- Moja przyjaciółka, Margaret, jest krawcową, która pracuje razem z moją babcią. W ferie pokazała mi projekty, które zrobiła. Sześć projektów sukienek na zabawę. Jedną zrobiła.
Wytężyły słuch.
- Kiedy usłyszałam o balu, pomyślałam o was i o tych sukienkach. Myślę, że mogłybyśmy poprosić Margaret o zrobienie wszystkich projektów. Oczywiście trzeba byłoby jej zapłacić…
- Wiesz, Hermiono, że jesteś najlepsza? – zapytała Tracey.
Hermiona została zbita z tropu. Jej wyraz twarzy zmienił się na pytający.
- Sukienki na zamówienie. Każda inna. Każda wyjątkowa. Czy ty nie wiesz, co to za okazja? Chyba byłybyśmy idiotkami, żeby się nie zgodzić! – dopowiedziała Pansy.
Miona spojrzała na Julie, Ginny i Lunę. Uśmiechały się szeroko, choć nie mówiły nic. Dziewczyna wiedziała, że to znaczy zgodę.
- Masz może kopię projektów? – zapytała Tracey.
- Nie, ale…
- Chrzanić kopię! – stwierdziła dobitnie Pansy – Ta dziewczyna pracuje z babcią Hermiony, która zaprojektowała mi suknię. Nie brałaby kogoś do współpracy bez talentu!
- Więc postanowione – powiedziała Ginny pocierając dłonie – Mionka składa zamówienia, a my składamy się na sukienki.
Gryfonki ruszyły w stronę swojej wieży. Kiedy odchodziły, Herm usłyszała coś, czego nigdy by się nie spodziewała:
- Luna! Zaczekaj! – to był głos Pansy – Chciałam cię przeprosić.
- Za co? – rozmarzony głos Krukonki śmiesznie nie pasował do tej sytuacji.
- Za tą całą sytuację z Nottem.
- Och, nic nie szkodzi. Gdyby nie to, nie mogłabym być z Nevillem.
I choć Hermiona nie miała oczu z tyłu głowy, była pewna, że obie dziewczyny obdarzyły się promiennym uśmiechem na zgodę.
***
- Bal! Ale będzie niesamowicie! – mówiła już po raz pięćdziesiąty Wiewiórka – I jeszcze te sukienki. Jesteś niesamowita, Miona!
Hermiona wywróciła oczami i sięgnęła do swojego, na wpół rozpakowanego, kufra. Wyjęła z niego małą torebeczkę. Taką, w którą pakuje się prezenty.
- À propos niesamowitości… - powiedziała i podała przyjaciółce prezent.
Ginny stała jak zamurowana. Popatrzyła z pewną dozą niepewności na przyjaciółkę, ale w końcu przyjęła prezent. Dosłownie odjęło jej mowę, gdy zobaczyła zawartość torebki. Pierwsze, co rzuciło się w jej oczy, to elegancko zapakowana obcisła sukienka ze skóry. Była zapinana na pozłacany zameczek, który znajdował się na jej tyle i ciągnął przez całą długość materiału. Odłożyła ją na kanapę i ponownie zajrzała do torby. Mowa powróciła jej dopiero po kilku sekundach bezmyślnego wpatrywania się w pudełko, które wyjęła.
- Christian Louboutin?
- Tak – przytaknęła Hermiona.
- TEN CHRISTIAN LOUBOUTIN?!
- Yhm – ponownie przytaknęła dziewczyna, a uśmiech pełen triumfu nie znikał z jej twarzy.
- Musiały kosztować majątek… - jęknęła z przerażenia rudowłosa.
- Czyli tyle ile nasza przyjaźń – powiedziała Hermiona – Nie marudź tylko otwieraj, bo ci je zabiorę i oddam.
- ALE JA NIE MARUDZĘ! – zaczęła zaprzeczać dziewczyna w obawie, że przyjaciółka odbierze jej zapewne najdroższe buty, jakie kiedykolwiek widziała na oczy.
Uniosła wieczko. Klasyczne, czarne lakierowane szpilki z czerwoną podeszwą były spełnieniem marzeń. Rzuciła się na przyjaciółkę i uściskała ją mocno, piszcząc jak malutka dziewczynka.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię!
- Tak, Ginny ja też – zaśmiała się.
- Wynagrodzę ci to! Zobaczysz! – zaczęła obiecywać – Zrobię cię moją druhną! Chciałam to zrobić i bez tego… Boże wyszło, jakbym zrobiła cię druhną przez te buty i sukienkę… Pojedziesz ze mną i z Harrym za granicę! – gadała jak oszalała.
- Gin, spokojnie… Po ślubie macie miesiąc miodowy i pojedziecie sami. Spokojnie. To tylko buty – powiedziała w duszy modląc się, żeby nie poprosić Gin, by poszła zobaczyć swój wyraz twarzy w lustrze.
- TO SĄ LABOUTINY, HERMIONO!
Dziewczyna w końcu nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Nigdy nie widziała i nie przypuszczała, że zobaczy swoją przyjaciółkę w stanie ogólnego rozbicia z radości i to wywołanej z powodu pary butów.
- Idę pokazać Harry’emu! – powiedziała, porywając sukienkę, buty i popędziła w stronę drzwi.
Zatrzymała się jednak przy klamce i odwróciła się z powrotem do przyjaciółki.
- Albo nie. Niech ma niespodziankę. Mówiłam już ci, że cię kocham?
- Cztery razy – zachichotała Miona – Idź spać Ginny, bo zaraz rozniesiesz mi całe dormitorium.
Ruda podbiegła do przyjaciółki i ucałowała ją w policzek. Wpakowała niechlujnie prezent do torby uważając jednak, by niczego nie zniszczyć i wybiegła z pokoju. Zamykając drzwi, krzyknęła:
- Kocham cię!
- To już piąty – powiedziała Miona bardziej do siebie niż do przyjaciółki.
Uśmiech nie zniknął jej z twarzy. Chwyciła za różdżkę i rozpakowała kufer do końca. Ginny zachowywała się jak po porządnej dawce Felix Felicis. Właśnie! Płynne Szczęście! Wciąż miała jeszcze swój zapas wygrany w walentynki. Idealnie przyda się na czekający ją bal.
Usłyszała pukanie do drzwi dochodzące od strony korytarza. Zdziwiła się, bo z reguły nikt nie przychodził do niej, korzystając z tego wejścia. Omiotła pokój wzrokiem i jasno stwierdziła, że może przyjąć niespodziewanego gościa. Otworzyła drzwi. O framugę nonszalancko opierał się nie kto inny jak Draco Malfoy. Przygryzła dolną wargę i rozpromieniła się na jego widok. Nie czekając na nic chłopak wszedł do pokoju i objął dziewczynę w pasie wczepiając się w jej usta. Ona złapała go za szyję i wciągnęła nieco do pokoju. Zamknął drzwi nogą, nie zważając na huk, który tym samym wywołał. Obrócili się tak, że to on szedł tyłem. Nie przerywając pocałunku poprowadziła go w stronę łóżka. Rzuciła go na materac, niechętnie pozwalając, by oderwał się od jej ust. Leżał, a na jego twarzy malował się ten czarujący uśmiech, którego nigdy się nie wyzbywał, kiedy był w jej towarzystwie. Wgramoliła się na łóżko i usiadła na nim okrakiem. Nachyliła się nad jego twarzą, przykrywając ich warstwą swoich gęstych loków. Pocałowała go.
- Czemu przychodzisz o tak późnej porze? – zapytała w końcu i zeszła z niego, żeby również ułożyć się na materacu.
- Ucieknijmy.
- Co? – zaśmiała się rozbawiona, choć i zdziwiona jego słowami.
- Ucieknijmy – powtórzył i podniósł się do pozycji siedzącej.
Uczyniła to samo. Spojrzała na jego twarz. Jego wzrok błądził po pokoju. Położyła rękę na jego ramieniu i delikatnie pogłaskała. Wciąż nie patrzył na nią. Oparła podbródek o swoją rękę i przez chwilę patrzyła na niego, by cmoknąć go w policzek.
- Co się stało? – zapytała, szepcząc wprost do jego ucha.
- Boję się, Hermiono.
Jego głos był ledwo słyszalny. Chwyciła jego zimną dłoń i pogładziła delikatnie. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie do góry.
- Nie masz czego. Jesteśmy razem. Nikt nas nie rozdzieli.
Jakby na potwierdzenie tych słów złożyła krótki pocałunek na jego ustach. Wstała i udała się do łazienki. Wzięła szybką kąpiel, przebrała się w koszulkę nocną i umyła zęby. Swoje włosy rozczesała i zaplotła warkocz. Otworzyła drzwi. Nie było go w jej pokoju. Wyszedł.
Zasmucona podeszła do łóżka i usiadła na nim. Wślizgnęła się pod przykrycie i ułożyła głowę na miękkich poduszkach. Powoli odchodziła w krainę snów…
Hermiona wywróciła oczami i sięgnęła do swojego, na wpół rozpakowanego, kufra. Wyjęła z niego małą torebeczkę. Taką, w którą pakuje się prezenty.
- À propos niesamowitości… - powiedziała i podała przyjaciółce prezent.
Ginny stała jak zamurowana. Popatrzyła z pewną dozą niepewności na przyjaciółkę, ale w końcu przyjęła prezent. Dosłownie odjęło jej mowę, gdy zobaczyła zawartość torebki. Pierwsze, co rzuciło się w jej oczy, to elegancko zapakowana obcisła sukienka ze skóry. Była zapinana na pozłacany zameczek, który znajdował się na jej tyle i ciągnął przez całą długość materiału. Odłożyła ją na kanapę i ponownie zajrzała do torby. Mowa powróciła jej dopiero po kilku sekundach bezmyślnego wpatrywania się w pudełko, które wyjęła.
- Christian Louboutin?
- Tak – przytaknęła Hermiona.
- TEN CHRISTIAN LOUBOUTIN?!
- Yhm – ponownie przytaknęła dziewczyna, a uśmiech pełen triumfu nie znikał z jej twarzy.
- Musiały kosztować majątek… - jęknęła z przerażenia rudowłosa.
- Czyli tyle ile nasza przyjaźń – powiedziała Hermiona – Nie marudź tylko otwieraj, bo ci je zabiorę i oddam.
- ALE JA NIE MARUDZĘ! – zaczęła zaprzeczać dziewczyna w obawie, że przyjaciółka odbierze jej zapewne najdroższe buty, jakie kiedykolwiek widziała na oczy.
Uniosła wieczko. Klasyczne, czarne lakierowane szpilki z czerwoną podeszwą były spełnieniem marzeń. Rzuciła się na przyjaciółkę i uściskała ją mocno, piszcząc jak malutka dziewczynka.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię!
- Tak, Ginny ja też – zaśmiała się.
- Wynagrodzę ci to! Zobaczysz! – zaczęła obiecywać – Zrobię cię moją druhną! Chciałam to zrobić i bez tego… Boże wyszło, jakbym zrobiła cię druhną przez te buty i sukienkę… Pojedziesz ze mną i z Harrym za granicę! – gadała jak oszalała.
- Gin, spokojnie… Po ślubie macie miesiąc miodowy i pojedziecie sami. Spokojnie. To tylko buty – powiedziała w duszy modląc się, żeby nie poprosić Gin, by poszła zobaczyć swój wyraz twarzy w lustrze.
- TO SĄ LABOUTINY, HERMIONO!
Dziewczyna w końcu nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Nigdy nie widziała i nie przypuszczała, że zobaczy swoją przyjaciółkę w stanie ogólnego rozbicia z radości i to wywołanej z powodu pary butów.
- Idę pokazać Harry’emu! – powiedziała, porywając sukienkę, buty i popędziła w stronę drzwi.
Zatrzymała się jednak przy klamce i odwróciła się z powrotem do przyjaciółki.
- Albo nie. Niech ma niespodziankę. Mówiłam już ci, że cię kocham?
- Cztery razy – zachichotała Miona – Idź spać Ginny, bo zaraz rozniesiesz mi całe dormitorium.
Ruda podbiegła do przyjaciółki i ucałowała ją w policzek. Wpakowała niechlujnie prezent do torby uważając jednak, by niczego nie zniszczyć i wybiegła z pokoju. Zamykając drzwi, krzyknęła:
- Kocham cię!
- To już piąty – powiedziała Miona bardziej do siebie niż do przyjaciółki.
Uśmiech nie zniknął jej z twarzy. Chwyciła za różdżkę i rozpakowała kufer do końca. Ginny zachowywała się jak po porządnej dawce Felix Felicis. Właśnie! Płynne Szczęście! Wciąż miała jeszcze swój zapas wygrany w walentynki. Idealnie przyda się na czekający ją bal.
Usłyszała pukanie do drzwi dochodzące od strony korytarza. Zdziwiła się, bo z reguły nikt nie przychodził do niej, korzystając z tego wejścia. Omiotła pokój wzrokiem i jasno stwierdziła, że może przyjąć niespodziewanego gościa. Otworzyła drzwi. O framugę nonszalancko opierał się nie kto inny jak Draco Malfoy. Przygryzła dolną wargę i rozpromieniła się na jego widok. Nie czekając na nic chłopak wszedł do pokoju i objął dziewczynę w pasie wczepiając się w jej usta. Ona złapała go za szyję i wciągnęła nieco do pokoju. Zamknął drzwi nogą, nie zważając na huk, który tym samym wywołał. Obrócili się tak, że to on szedł tyłem. Nie przerywając pocałunku poprowadziła go w stronę łóżka. Rzuciła go na materac, niechętnie pozwalając, by oderwał się od jej ust. Leżał, a na jego twarzy malował się ten czarujący uśmiech, którego nigdy się nie wyzbywał, kiedy był w jej towarzystwie. Wgramoliła się na łóżko i usiadła na nim okrakiem. Nachyliła się nad jego twarzą, przykrywając ich warstwą swoich gęstych loków. Pocałowała go.
- Czemu przychodzisz o tak późnej porze? – zapytała w końcu i zeszła z niego, żeby również ułożyć się na materacu.
- Ucieknijmy.
- Co? – zaśmiała się rozbawiona, choć i zdziwiona jego słowami.
- Ucieknijmy – powtórzył i podniósł się do pozycji siedzącej.
Uczyniła to samo. Spojrzała na jego twarz. Jego wzrok błądził po pokoju. Położyła rękę na jego ramieniu i delikatnie pogłaskała. Wciąż nie patrzył na nią. Oparła podbródek o swoją rękę i przez chwilę patrzyła na niego, by cmoknąć go w policzek.
- Co się stało? – zapytała, szepcząc wprost do jego ucha.
- Boję się, Hermiono.
Jego głos był ledwo słyszalny. Chwyciła jego zimną dłoń i pogładziła delikatnie. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie do góry.
- Nie masz czego. Jesteśmy razem. Nikt nas nie rozdzieli.
Jakby na potwierdzenie tych słów złożyła krótki pocałunek na jego ustach. Wstała i udała się do łazienki. Wzięła szybką kąpiel, przebrała się w koszulkę nocną i umyła zęby. Swoje włosy rozczesała i zaplotła warkocz. Otworzyła drzwi. Nie było go w jej pokoju. Wyszedł.
Zasmucona podeszła do łóżka i usiadła na nim. Wślizgnęła się pod przykrycie i ułożyła głowę na miękkich poduszkach. Powoli odchodziła w krainę snów…
***
Draco obudził się zbyt wcześnie, żeby można było to nazwać standardową porą na opuszczenie wygodnego łóżka. Zarówno Blaise jak i Teodor wciąż pogrążeni byli w mocnym śnie. Nie chciał i nie miał zamiaru tego zmieniać. Sięgnął do szuflady szafki nocnej po pierścionek, który kupił dla Hermiony. Wiedział, że po danej obietnicy nie mógł złamać słowa. Dlatego tak bardzo bał się jej go dać. Siedział tak, sam nie wiedząc, ile rozmyślał nad pierścionkiem.
- Boisz się, że panna odmówi, czy że wywołacie skandal na całą Wielką Brytanię? – zapytał Blaise.
Draco momentalnie odwrócił głowę w kierunku przyjaciela i zatrzasnął wieczko pudełka. Z powrotem wrzucił je do szuflady.
- Jeżeli będziesz gdybać nad tym, co będzie, to nawet nie nacieszysz się tym, co jest.
Niechętnie, bo nie lubił tego robić, przyznał mu rację. Oczywiście nie powiedział mu tego. Wystarczyło, że on sam wiedział, że popełnia największą głupotę w swoim życiu.
- Skoro tak bardzo boisz się ogólnokrajowego skandalu, to wywołaj ogólnoświatowy – powiedział Zabini z typowym kpiącym uśmiechem.
Draco podziękował mu, odwdzięczając się takim samym uśmiechem posłanym w stronę przyjaciela. Już wiedział, co miał robić. Już wiedział, co zrobi. I wiedział, jak będzie wyglądać jego przyszłe życie.
On, Draco Malfoy, za nic nie pozwoli, żeby Hermiona musiała od niego odejść. Skoro jego rodzina nie chce, by z nią był, to ośmieszy cały ród Malfoy’ów po pełnej linii.
- Jak szaleć to szaleć – zaśmiał się do siebie.
- Boisz się, że panna odmówi, czy że wywołacie skandal na całą Wielką Brytanię? – zapytał Blaise.
Draco momentalnie odwrócił głowę w kierunku przyjaciela i zatrzasnął wieczko pudełka. Z powrotem wrzucił je do szuflady.
- Jeżeli będziesz gdybać nad tym, co będzie, to nawet nie nacieszysz się tym, co jest.
Niechętnie, bo nie lubił tego robić, przyznał mu rację. Oczywiście nie powiedział mu tego. Wystarczyło, że on sam wiedział, że popełnia największą głupotę w swoim życiu.
- Skoro tak bardzo boisz się ogólnokrajowego skandalu, to wywołaj ogólnoświatowy – powiedział Zabini z typowym kpiącym uśmiechem.
Draco podziękował mu, odwdzięczając się takim samym uśmiechem posłanym w stronę przyjaciela. Już wiedział, co miał robić. Już wiedział, co zrobi. I wiedział, jak będzie wyglądać jego przyszłe życie.
On, Draco Malfoy, za nic nie pozwoli, żeby Hermiona musiała od niego odejść. Skoro jego rodzina nie chce, by z nią był, to ośmieszy cały ród Malfoy’ów po pełnej linii.
- Jak szaleć to szaleć – zaśmiał się do siebie.
***
Droga Margaret!
Chciałabym ci bardzo serdecznie podziękować za to, że podzieliłaś się ze mną projektami sukienek, które naszkicowałaś. Wszystkie są tak unikatowe i piękne, że pewnie nie zdziwi cię fakt, że wszystkie znalazły dla siebie dziewczyny. Każda sukienka, co do sztuki, pasuje dla moich koleżanek ze szkoły.
Dyrektorka postanowiła zorganizować nam Bal Rocznicowy (nieważne, jakiej rocznicy, bo i tak nie zapamiętasz). Oczywiście Ginny ma już sukienkę (btw. jest nią zachwycona!), ale bez sukienek zostały jeszcze: Julie, Luna, Pansy, Tracey i ja. Projektów było sześć – tyle ile nas.
Pansy jest zachwycona ręką babci (zamówiła u niej suknie ślubną) i twierdzi, tu cytuję, że „ta dziewczyna pracuje z babcią Hermiony, która zaprojektowała mi suknię. Nie brałaby kogoś do współpracy bez talentu!”. Mam nadzieję, że zmotywuje cię to do pracy.
Każda z nas zapłaci tyle, ile uznasz za stosowne. Moi rodzice skontaktują się z tobą niedługo. Mam nadzieję, że będziesz tak kochana i zrobisz to dla mnie. Ten wieczór musi być wyjątkowy!
Twoja,
Miona
Dziewczyna przejrzała zawartość listu. Był chaotyczny, nieskładny, ale nie mogła zebrać myśli. Było to najlepsze, na co było ją stać o szóstej rano. Złożyła list na pół i wyszła z dormitorium. Skierowała się do sowiarni.
Znalazła wolnego puchacza i przywiązała list do jego nóżki. Powiedziała szkolnej sowie, gdzie ma się skierować i wypuściła ją. Patrzyła jak odlatuje. Jej serce wyczekiwało: listu, balu i tego, aż Draco przestanie zamartwiać się przyszłością.
Chciałabym ci bardzo serdecznie podziękować za to, że podzieliłaś się ze mną projektami sukienek, które naszkicowałaś. Wszystkie są tak unikatowe i piękne, że pewnie nie zdziwi cię fakt, że wszystkie znalazły dla siebie dziewczyny. Każda sukienka, co do sztuki, pasuje dla moich koleżanek ze szkoły.
Dyrektorka postanowiła zorganizować nam Bal Rocznicowy (nieważne, jakiej rocznicy, bo i tak nie zapamiętasz). Oczywiście Ginny ma już sukienkę (btw. jest nią zachwycona!), ale bez sukienek zostały jeszcze: Julie, Luna, Pansy, Tracey i ja. Projektów było sześć – tyle ile nas.
Pansy jest zachwycona ręką babci (zamówiła u niej suknie ślubną) i twierdzi, tu cytuję, że „ta dziewczyna pracuje z babcią Hermiony, która zaprojektowała mi suknię. Nie brałaby kogoś do współpracy bez talentu!”. Mam nadzieję, że zmotywuje cię to do pracy.
Każda z nas zapłaci tyle, ile uznasz za stosowne. Moi rodzice skontaktują się z tobą niedługo. Mam nadzieję, że będziesz tak kochana i zrobisz to dla mnie. Ten wieczór musi być wyjątkowy!
Twoja,
Miona
Dziewczyna przejrzała zawartość listu. Był chaotyczny, nieskładny, ale nie mogła zebrać myśli. Było to najlepsze, na co było ją stać o szóstej rano. Złożyła list na pół i wyszła z dormitorium. Skierowała się do sowiarni.
Znalazła wolnego puchacza i przywiązała list do jego nóżki. Powiedziała szkolnej sowie, gdzie ma się skierować i wypuściła ją. Patrzyła jak odlatuje. Jej serce wyczekiwało: listu, balu i tego, aż Draco przestanie zamartwiać się przyszłością.
~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~
A więc rozdział 22. Możecie mnie zabić, zakopać, odkopać, sklonować i zabić klony za to, że rozdziału wczoraj nie było, ale wtedy nie będzie miał kto dla was pisać ;P Prawda jest taka, że wczoraj nie miałam najmniejszej weny i dodatkowo doszedł do tego obowiązek "odnowy biologicznej" mojego labradora, który był zarośnięty jak żywopłot starego domu Potterów.
Drugim powodem do zabicia mnie jest wykorzystanie cholernie popularnego motywu, którym sama, prawdę mówiąc, rzygam. Bal powtarza się w niemal każdym Dramione, które czytałam. Z drugiej strony nie mogłam się oprzeć i z tego zrezygnować xd Bo kto nie lubi czytać o Mionce i Draco tańczących razem? :D Nie wiem kiedy powstanie następne cudo, nic nie obiecuję. Może jak po raz czterysta siedemdziesiąty ósmy obejrzę źródło mojej weny to uda mi się coś napisać jeszcze dziś i wrzucę za kilka dni.
Jak część z was zauważyła zrobiłam głosowanie na ilość rozdziałów. Dzięki za głosy. Widzę, że jedna osoba pragnie się pożegnać z nami naprawdę szybko xD Większość z was póki co jest na 40 + prolog i epilog. Dziękuję za to bardzo, bo to dowód, że nie chcecie kończyć tej historii tak wcześnie <3 Głosowanie trwa do 31 lipca, a za każdy głos bardzo dziękuję.
Kurcze no, bomba :)
OdpowiedzUsuńNa wieść, że Pansy przepraszała Lunę ... szczęka mi opadła ;p
czekam na next.
pozdrawiam
Bale są zawsze mile widziane, też bym chciała jakąś fajną sukienkę od tej Margaret <3 Draco musi się naprawdę denerwować, niech się nie przejmuje rodziną, miłość najważniejsza ;)
OdpowiedzUsuńNA balu Draco musi się oświadczyć Mionie! MUSI! *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Czekam na więcej! <3
Mega <333333333333
OdpowiedzUsuńKocham cie! Kocham Cie!!
Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!
Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!
Kocham cie! Kocham Cie!!
Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!
Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!
Kocham cie! Kocham Cie!!
Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!
Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!Kocham cie! Kocham Cie!!
I Ostatni raz:
UsuńKocham Cie!
Jeju jakie to było słodkie ;) . Ale czasem takie rozdziły też muszą być . Nie mogę się doczekać aż rozwinie się jakaś akcja . Oj ten Draco zmartwiony jest i to bardzo . Współczuję mu . A projekty Margret pewnie są super .
OdpowiedzUsuńWspółczuję Draco ale mam nadzieję, że coś wymyśli :) I Bal jest ciekawym wątkiem, jeszcze nigdy nie czytałam o nim z okazji rocznicy Bitwy :D Piszesz tak świetnie, że co dwie godziny wchodzę na Twojego bloga i sprawdzam nowości <3
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-jar-of-hearts.blogspot.com/
Odpoczywaj potworku! <3
Usuńsuper, super, czekam z niecierpliwością na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://dramione-invisible-love.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny,
ichhassedich ;)
Rozdział świetny jak zawsze, a źródło twojej weny też cudowne :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Jak zobaczyła Twoją wypowiedz o Rose i Scorpiusie, a teraz ten filmik..... : '( Normalnie jak nie będzie happy endu na koniec to Cię po prostu zaavaduje!!! :P
OdpowiedzUsuńGENIALNE. <3 KOCHAM CIE :D jak Pan przeprosiła Lune to byłam w szoku ;) ciekawe co wymyślił Draco.... ;) Weny :D
OdpowiedzUsuńNikt Cie nie ma zamiaru zabić, zakopać, odkopać, sklonować i zabić Twoje klony :D
OdpowiedzUsuńWażne, że rozdział już jest! I że jest świetny <3
Też chce dostać taki prezent od przyjaciółki ;P
Heheszki, nie umiem chodzić w szpilkach, nic z tego ;o
Czekam na kolejny rozdział!
Spoko, bo ja też nie xD Koturny ok (choć i tak sobie nogę wykręcam xd), ale szpilki "to z dziedziny czarnej magia, bardzo czarnej magii" ~ Slughorn ;D
UsuńNo kochaniutka zadziwiasz, zadziwiasz :D
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, z resztą jak każdy inny :3
Draco mnie trochę zaintrygował... Nie do końca zrozumiałam o co mu chodziło, lecz mam nadzieję, że nie zrezygnuję z zaręczyn z Mionką... To byłby cios poniżej pasa... :/ Oby jego przyjaciele go przydusili z tą sprawą ;D
Margaret, Margaret, Margaret... ciekawe jakie to sukienki zrobi dla dziewczyn :D Jestem podekscytowana :D I spookojnie nie jesteś jedyna z tym balem. Ja na początku też nie chciałam dawać, ale później... eh... tak samo jak ty nie mogłam się powstrzymać... No trzeba, trzeba dać ten bal i już ! - powtarzałam xD
Ah... zwariowana Księżniczka, no cóż ale taka jestem i zamierzam być na stałe :D
Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału i od razu idę zagłosować, żeby ta historia tak szybko się nie kończyła :D
Buziuchny od Pure - Blood Princess ! :-* :-*
Pozdrawiam i życzę weny ! <3 :3
przeczytalam dzis calego twojegobloga tak sie wciagnelam ze nic nawet nie jadlam hahahaha jest swietny!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDzisiaj wreszcie zebrałam się w sobie i zaczęłam czytać Twojego bloga. Czytam, czytam, czytam iii? I nie ma następnych rozdziałów! Czemu nie ma następnych rozdziałów? :o
OdpowiedzUsuńZapomniałam o obiedzie, bo tak się zaczytałam. A jak zapomniałam o jedzeniu, to znaczy że masz wieeeeelki talent! :D Ja nigdy nie zapominam o jedzeniu, tak dodatkowo mówiąc xd
No i tak. Tak sobie czytaam od prologu, i tak dalej, i sobie tak myśle. Boże, jaki ta dziewczyna ( Ty ) ma talent.
Serio, takie dzieło wymyślić. I w dodatku mega szybko dodajesz rozdziały. Geniusz!
Przez całe opowiadanie miałam wieeelki uśmiech na twarzy, może oprócz sytuacji , kiedy Draco się przespał z Astorią. Tak. Miałam ochotę go zabić. Ale uszkodzić taką ładną i gładką twarzyczkę? Niee. Od razu mi przeszło xd
O, jeszcze byłam smutna po tej akcji ze ślubem. Chociaż nie byłam smutna tylko zła na ojca Julii. Jak można być takim potworem? :o Nie rozumiem. I jego to bym uszkodziła, i nie patrzyłabym na twarzyczkę.
Oh, nie mogę się doczekać tego balu. Co z tego że powtarza się w prawie każdym dramione, skoro Ty to zrobisz wyjątkowo? :D
No niech ten Draco oświadczy się Hermionie (najlepiej na balu, wiesz, atmosfera taka romantyczna xd ) a potem niech sobie uciekną na Malediwy i żyją dłuuugo i szczęśliwie :D Z piątką dzieci oczywiście.
Trochę mi też smutno było tak Teo zdradził Lunę, ale jak widać pocieszyciela znalazła :3
Jeej, Krzywołap- filozof! Wspaniałe to było!
Przy niektórych tekstach to spadałam z łóżka i chichrałam się jak głupia.
Uff, zmęczyłam się. xd
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)
I zapraszam do siebie: droga-do-milosci.blogspot.com - Dramione xd
Pozdrawiam M.
Filmik boski <33
OdpowiedzUsuńChyba skorzystam z pomysłu zakopania, odkopania i tak dalej, ale dlatego, że ja chciałabym już przeczytać o zaręczynach!
Już od dłuższego czasu miałam link do tego bloga i miałam w końcu zacząć, ale w tym momencie stwierdzam, że mogłam jeszcze trochę poczekać, bo wtedy może byłby już ten wątek rozwiązany, bo nie wiem czy wytrzymam w oczekiwaniu.
Rzeczywiście bal to dość oklepany pomysł, ale uwielbiam o nim czytać ;)
Ogólnie to opowiadanie to cudo, cudo i jeszcze raz cudo ♥
Mam nadzieję, że Twoja wena zrobi mi przysługę i wróci z wakacji ;p
Do następnego rozdziału!
Mi czytanie o balu z Hermioną i Draco się nigdy nie znudzi. Moim zdaniem nawet w najgorszym wydaniu jest słodkie, bo są razem i to się liczy. Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, a raczej drugiej części wcześniejszego rozdziału, ale miałam szlabam.. Życzę weny!
OdpowiedzUsuńPzdr,
D.D.
http://repellomugoletum.blogspot.com/
Nie, nie nie nie nie.
OdpowiedzUsuńNie potrzebujesz przerwy.
Piszesz następny rozdział raz raz!
Zaręczyny, bal, c'mon!
Ja tu umrę i to mnie trzeba będzie zakopywać ;___;
A chyba nie chcesz stracić największej fanki? ;>
Przepraszam że z anonima, ale jestem na nieswoim komputerze, także ten...
Jeśli masz gg (i jeśli będziesz chciała) to napisz do mnie kiedyś - 25695625.
Po prostu jesteś zajebista! ;>
Dobra, kończę mój dziwny komentarz, bo jak zwykle odbiegam od tematu xd
Bajo bongo, babe!
Loca.
Jestem bardzo ciekawa na jaki pomysł wpadł Draco :)
OdpowiedzUsuńchristian louboutin <3 kocham te buciki
-------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Cudo :)
OdpowiedzUsuńOby się im udało! Dlaczego jego rodzice muszą sprawiać problemy? Nie mogą się po prostu cieszyć szczęściem swojego jedynego syna? Arystokracja od siedmiu boleści!
OdpowiedzUsuń