Ta noc jest taka piękna
Hermiona biegła korytarzem, mając zupełnie gdzieś, że w każdej chwili może złapać ją Filch. Razem z nią biegła Ginny. Gdy znalazły się na piątym piętrze przy posągu chimery, odetchnęły spokojnie, a jedna z dziewczyn wypowiedziała hasło.
- Maj.
Posąg umożliwił im przejście do gabinety dyrektorki. Weszły po krętych schodach, aż przed ich oczami ukazały się ogromne, drewniane drzwi. Zza nich można było usłyszeć podniesiony głos McGonagall. Zapukały. Nastała chwila ciszy. Po chwili odpowiedział im opanowany głos:
- Proszę.
Otworzyły drzwi z niemałym trudem. Gdy weszły do środka, ich oczom ukazała się obecna dyrektorka Hogwartu wciąż w dziennych szatach i dwójka chłopaków: czarnowłosy Gryfon z rozkwaszonym nosem i blondyn ze Slytherinu w szkarłatnej koszuli… Chwila, one są białe!
- Pani dyrektor, przepraszamy za najście, ale zaraz po otrzymaniu informacji o pobycie obu chło… - zaczęła Hermiona, ale McGonagall przerwała jej gestem ręki.
- Rozumiem, panno Granger. Może głos pani i panny Weasley pomoże mi rozstrzygnąć tę sprawę.
Machnięciem różdżki wyczarowała dla nich dwa krzesła, a sama zasiadła na fotelu. Zamilkła na chwilę, jakby coś analizując, ale w końcu postanowiła przemówić ponownie.
- Mówią panowie, że pan Potter nie ma nic wspólnego z tą sprawą oraz że jest on również ofiarą jak pan Brown, tak?
Hermiona zdziwiła się.
- Przepraszam, pani dyrektor, ale… Co ma do tego Brown?
McGonagall uniosła brew w geście zdumienia.
- Dla pani informacji, panno Granger, Alexander Brown jest teraz w Skrzydle Szpitalnym, a pani Pomfrey poważnie zastanawia się nad przeniesieniem go do Świętego Munga.
- Co mu się stało?!
- Pan Malfoy i pan Potter… Znaczy, według najnowszych informacji, pan Malfoy doprowadził go do tego stanu, a gdy pan Potter próbował ich rozdzielić sam dostał pięścią od pana Browna.
Hermiona opadła na krzesło i popatrzyła na chłopaków wilkiem.
- Idioci – posłała w ich stronę, by tylko oni ją usłyszeli.
- Zgadzam się z panią, panno Granger – powiedziała McGonagall.
Najwyraźniej nauczycielka miała bardzo dobry słuch. Hermiona oblała się rumieńcem.
- Nie przeczę, że na sprawę można byłoby zarzucić pewnego typu amnestię, panie Malfoy – powiedziała McGonagall zwracając się do Ślizgona – Jak pan zapewne wie, szkoła ma kłopoty finansowe.
- Dotacja od mojej rodziny, czyż nie? – zapytał.
Dyrektorka kiwnęła głową.
- Muszę jednak zaznaczyć, iż oznacza to jedynie, że zostanie pan w szkole. Niemniej jednak będę musiała ukarać pana dom minusowymi punktami.
- Jak wielką sumą?
- Stu punktów.
Ślizgon syknął.
- Może mnie nie zabiją…
- Wątpię, panie Malfoy. Proszę napisać do rodziców, by skontaktowali się bezpośrednio ze mną. Tymczasem, pan i pan Potter, mogą się już udać do dormitoriów. To samo się tyczy panny Granger i panny Weasley. Dobranoc.
- Dobranoc, pani profesor.
Cała czwórka wstała z krzeseł i ruszyła w stronę wyjścia. Schodząc po krętych schodach, Hermiona miała ochotę zdrowo zgnoić Draco za to, co zrobił. Widział, że w środku cała gotuje się ze złości.
- Możesz mi do cholery powiedzieć, czemu to zrobiłeś?
- On cię dotykał.
Hermiona wywróciła oczami i podeszła do Harry’ego. Uścisnęła go z całej siły, a gdy obracała głowę w stronę Dracona, zahaczyła o nos Harry’ego, wywołując tym samym jęk bólu chłopaka.
- O, wybacz Harry. Episkey – powiedziała, celując różdżką w nos chłopaka, momentalnie nastawiając kość.
Chłopak jęknął z bólu jeszcze głośniej, ale jego nos był na swoim miejscu. Ginny wzięła go za rękę i pociągnęła w stronę Wieży Gryffindora.
- Harry też mnie dotknął. Widziałeś – powiedziała, gdy przyjaciele zniknęli.
- Ale on jest tylko twoim przyjacielem. To co innego.
Miona przybliżyła się do niego nagle i przyparła go do ściany. Wstrzymał oddech, chociaż jego serce przyspieszyło. Miał przed sobą piękną brązowooką dziewczynę. Dzieliły ich tylko centymetry.
- Nie możesz być taki zaborczy, bo skończysz tę szkołę przed innymi – powiedziała i cmoknęła go w policzek.
Oderwała się od niego i zaczęła iść w kierunku Pokoju Wspólnego Gryfonów. Jej koszula wyglądała w tej chwili podobnie do koszuli Dracona – z ogromną szkarłatną plamą na piersiach.
Rankiem Draco obudził się w sam raz, by spokojnie zdążyć na śniadanie, ale przy okazji wstać na kilkanaście minut przed Blaisem. Jego koszula była oczyszczona już zaklęciem, nie było śladu po plamie z krwi cholernego Krukona. Chłopak wziął sobie za punkt honoru, że jeżeli Brown chociażby spojrzy na Hermionę, zgnoi go do granic swoich możliwości. Wszedł pod prysznic i lodowatą wodą zmył z siebie wszystkie myśli. Wytarł się ręcznikiem i spojrzał na swoje odbicie w ogromnym lustrze. Śmieszne, wcale nie zmienił się z wyglądu, a jego charakter uległ diametralnej zmianie. Zaczął się ubierać. Ponieważ bezrękawnik nie nadawał się już do użytku, wyjął z szafy szkolny sweter i naciągnął go przez szyję. Wtedy przypomniał sobie o braku krawatu. Nałożył na nogi trampki i wybiegł z dormitorium. Pokój Wspólny był pusty. Ślizgoni zbierali się w nim dopiero około siódmej, a do tej godziny zostało jeszcze pięć minut.
Korytarz również zionął pustkami. Wszedł do Wielkiej Sali. Siedziało tam dosłownie kilku uczniów, w tym Luna Lovegood z nowym chłopakiem, Neville’m Longbottomem. Przy stole Slytherinu zastał jedynie Pansy i Teodora. Byli nieco zajęci sobą, ale nie przeszkadzało mu to. Z kocią zwinnością wskoczył na stół, opierając nogi na ławie tuż przy Teo. Klepnął go przyjacielsko w ramię i nalał sobie herbaty do pucharu, stojącego na srebrnej tacy.
- Już się od was odwaliła? – zapytał wskazując dyskretnie na Krukonkę.
- Odwaliła się po akcji z McGonagall – wyjaśniła Pansy poprawiając włosy i schodząc z kolan swojego chłopaka.
- A jak tam ty i Granger? – zapytał Nott.
- Zajebiście. Nie wiedziałem, że sama będzie się pchać do łóżka – zaśmiał się blondyn i na miejscu zarobił cios w ramię od Parkinson – Spokojnie, Pan…
- Nie spokojnie. Nie powinieneś mówić o niej takich rzeczy.
Draco podniósł ręce do góry udając, że się poddaje. Pansy dźgnęła go palcem w żebra.
- Mówię poważnie, Draco. Weasley powiedziała mi, że Miona ma naszyjnik, który dałeś Julie. Jak to się stało?
- Widocznie Moore musiała go jej oddać – wytłumaczył i zaczął opowiadać całą historię związaną z kolią, którą zrobił.
Wtedy do Wielkiej Sali weszła ona. Pełna wdzięku, wysoka i szczupła dziewczyna o brązowych oczach i falowanych blond włosach. Biała koszula była rozpięta tak, by eksponować jej obfity biust. Po pomieszczeniu rozległ się tupot czarnych szpilek, które nosiła. Wszystkim zgromadzonym opadła szczęka… Gdy zobaczyli idącego na równi z nią Rona Weasley’a! Szli razem rozmawiając jak starzy dobrzy przyjaciele.
- Może mi ktoś wytłumaczyć, co ta żałosna imitacja człowieka robi z Julie? – zapytał zdumiony Draco.
Wybił dzwon oznaczający godzinę siódmą. Draco zszedł ze stołu, ponieważ zaczęły pojawiać się przed nimi najróżniejsze potrawy, które serwowano na śniadanie. Do Sali zaczęły przybywać tłumy. Po chwili oczom Ślizgonów ukazał się Blaise obejmujący ramieniem Tracey. Za nimi do Sali weszła grupa Gryfonów. Weasley, Potter i Granger przemieścili się wolnym krokiem do swojego stołu i zajęli miejsca.
Po skończonym śniadaniu przyszedł czas na pocztę. Niemal każdy z uczniów miał otrzymać poranną gazetę. Pierwszy egzemplarz Proroka spadł na stół Gryfonów. Wielką Salę przeszył niesamowity wrzask, który po chwili przemienił się w głośny szloch. Draco złapał najbliższy egzemplarz gazety i spojrzał na stronę tytułową. Odjęło mu mowę i przez chwilę nie mógł złapać powietrza.
ŚMIERCIORZERCA I RODZINA PÓŁKRWI
Rodzina Moore (William, Marya, Juliette, Martha) była szanowaną i znaną angielską rodziną czarodziejów, która po wojnie powróciła z Francji do Wielkiej Brytanii. Kilka tygodni temu ogłoszone zostały zaręczyny ich najstarszej córki, Julietty Moore (19 l.), z jedynym dziedzicem fortuny Blacków oraz Malfoy’ów, Draconem Malfoy’em (19 l.). Wszystko zapowiadało się idealnie, a zakochani już w Hogwarcie zaczęli odnosić się w stosunku do siebie z niemałą sympatią. Trzy dni temu doszło jednak do wycieku rodzinnej tajemnicy, która spowodowała tragedię. Jak się okazuje obie córki, jak mogłoby się wydawać, szczęśliwej pary, nie są owocem ich miłości. Biologicznym ojcem Julietty i Marthy (6 l.) jest John Brookes (42 l.), dziennikarz mugolskiej gazety The Times. Spowodowało to ucieczkę Maryi (40 l.) z młodszą córką na wieś, do dziadków. William Moore (50 l.) odnalazł żonę i wraz z córką oraz teściami zamordował używając Zaklęcia Uśmiercającego. Śledczy badający ciała odkryli, że znęcał się nad rodziną od wielu lat. Obecnie sprawca czeka w Azkabanie na rozprawę sądową przed Wizengamotem.
Poza tekstem znajdowało się jeszcze zdjęcie kobiety wtulonej w sześciolatkę. W Wielkiej Sali było cicho jak w grobie. Jedynym dźwiękiem, który dało się słyszeć był nieprzerwany szloch Julie. McGonagall wstała od stołu i szybkim krokiem podeszła do Gryfonów. Złapała dziewczynę za ramię i wyprowadziła ją. Draco odnalazł wzrokiem Hermionę, która również płakała cichutko, zakrywając dłonią usta. Nie tylko ona była przerażona. Ginny wtulała się w Harry’ego, trzęsąc się. Wstał od stołu i podszedł do nich. Miona rzuciła mu się w ramiona. Kątem oka zobaczył, jak Julie klęczy przed wejściem, zakrywając twarz dłońmi.
Julie nie pojawiła się na żadnej z lekcji. Nie było jej również w Pokoju Wspólnym Gryfonów ani w dormitorium. Gdy Ginny zdobyła się na odwagę, żeby zapytać, co się z nią stało, McGonagall odpowiedziała smutnym tonem, że zabrano ją ze szkoły do Świętego Munga z ciężkim załamaniem nerwowym. Powiedziała również, że powinna wrócić do siebie za tydzień lub dwa.
Hermiona umówiła się z Draco na wieczór. Ubrała czarne jeansy i przydługi miętowy sweter. Przefarbowała swoje wysokie trampki zaklęciem w kolor swetra. Wyszła z dormitorium pięć minut przed planowanym spotkaniem. Umówili się na korytarzu przy Pokoju Życzeń, na jednej z ław. Chłopak już tam był. Swoją twarz chował w dłoniach, a ręce opierał na kolanach. Hermiona podeszła do niego bezszelestnie. Usiadła i położyła swoją rękę na jego ramieniu. Nawet nie drgnął. Pogłaskała go lekko kciukiem.
- Coś się stało?
Nie odpowiedział. Westchnął, a jego oddech drżał. Wciąż nie zmienił pozycji, nie patrzył na nią. Oparła swoją głowę o jego ramię.
- To moja wina – wydusił w końcu roztrzęsiony – Naciskałem, okazywałem jej niechęć, aż ona napisała do matki, by ta znalazła jakiś sposób. I znalazła. Przy okazji umierając.
- Draco, to nie twoja wina.
Drgnął. Trzeci raz użyła jego imienia. Czy tak już zostanie? Wyprostował się i spojrzał jej w oczy. Były takie pełne ciepła i troski.
- Ja to zrobiłem, żeby być z tobą – niemal zaszlochał.
Przytuliła go, a on ukrył się w jej kasztanowych włosach. Wciąż drżał delikatnie. Jak przerażone dziecko. A ona głaskała go po plecach. Jak zatroskana matka.
Gdy się opanował, puściła go. Wstał z ławy i wyciągnął do niej rękę.
- Przejdziemy się?
Kiwnęła głową delikatnie i złapała go za rękę. Szli korytarzem, a on obejmował ją ramieniem. Nagle, skierował krok w stronę komnat Slytherinu. Lochy były już pełne uczniów. Schodząc po kilku kamiennych stopniach, zarówno Draco jak i Miona czuli na sobie zazdrosne spojrzenia Ślizgonek i słyszeli bezczelne uwagi Ślizgonów. Wszystko zaostrzyło się, gdy zaprowadził dziewczynę w stronę dormitorium.
Otworzył drzwi. Szmaragdowo srebrny wystrój pokoju, w którym mieszkał razem z Blaisem wcale nie odrzucał Miony. Mogłaby spędzać tu całe dnie. Tylko z nim. Puścił ją i skierował się do szafki. Wyjął z niej dwie szklanki i Ognistą Whisky. Ona usiadła na skraju jego łóżka i pogładziła satynową narzutę. Usłyszała jak nalewa alkohol do kryształów. Położyła się na łóżku, a jej włosy rozproszyły się po nim w nieładzie. Podszedł do łóżka i podał jej napój. Podniosła się i upiła łyk płynu. Jej przełyk na chwilę zapalił się żywym ogniem, by w końcu mogła poczuć smak trunku. Wtedy wyjął różdżkę i skierował ją w stronę gramofonu. Pokój wypełniła spokojna muzyka.
I waited 'til I saw the sun
I don't know why I didn't come
I left you by the house of fun
I don't know why I didn't come
I don't know why I didn't come
Wyciągnął do niej rękę. Odłożyła szklankę i bez słowa chwyciła dłoń chłopaka. Poprowadził ją na środek pokoju i objął ją w talii. Zarzuciła swoje ręce na jego ramiona. Zaczęli kołysać się delikatnie w rytm spokojnej muzyki i aksamitnego głosu wokalistki.
When I saw the break of day
I wished that I could fly away
Instead of kneeling in the sand
Catching teardrops in my hand
Zmniejszył dystans między nimi. Stykali się ciałami. Widziała jego piękne srebrno-niebieskie oczy i platynowe włosy. Krótka grzywka śmiesznie opadała mu na twarz. Pocałował ją w czoło. Zamknęła oczy i przytuliła się do niego. Fortepian grał kojąco. Wszystko przestało się liczyć. Byli tylko oni.
My heart is drenched in wine
But you'll be on my mind
Forever
Out across the endless sea
I would die in ecstasy
But I'll be a bag of bones
Driving down the road along
My heart is drenched in wine
But you'll be on my mind
Forever
Delikatnie odsunął się od niej, by ponownie widzieć jej twarz. Pocałował ją. Oboje zamknęli oczy i pogłębili pocałunek. Nigdy jej tak nie pocałował. Wszystkie jego pocałunki były namiętne i pełne pożądania. Ten jeden jedyny i szczególny był delikatny i subtelny, a mimo to wypełniony całym uczuciem, którym ją darzył. Delikatnie zaczął posuwać się w stronę łóżka, wciąż nie przerywając pocałunku. Wziął ją na ręce i położył ostrożnie na pościeli jakby była z porcelany. Ułożył się obok niej. Teraz, gdy nieco się odsunęła, mógł podziwiać, jaka jest piękna. Pogładził ją koniuszkami zimnych palców po policzku, a następnie po ręce. Pod wpływem jego dotyku na jej oliwkowej skórze pojawiła się gęsia skórka. Delikatnie uniósł koniuszki ust w geście zadowolenia.
- Ta noc jest taka piękna… - westchnęła cichutko.
- To ty jesteś piękna – wyszeptał.
Something has to make you run
I don't know why I didn't come
I feel as empty as a drum
I don't know why I didn't come
I don't know why I didn't come
I don't know why I didn't come
- Maj.
Posąg umożliwił im przejście do gabinety dyrektorki. Weszły po krętych schodach, aż przed ich oczami ukazały się ogromne, drewniane drzwi. Zza nich można było usłyszeć podniesiony głos McGonagall. Zapukały. Nastała chwila ciszy. Po chwili odpowiedział im opanowany głos:
- Proszę.
Otworzyły drzwi z niemałym trudem. Gdy weszły do środka, ich oczom ukazała się obecna dyrektorka Hogwartu wciąż w dziennych szatach i dwójka chłopaków: czarnowłosy Gryfon z rozkwaszonym nosem i blondyn ze Slytherinu w szkarłatnej koszuli… Chwila, one są białe!
- Pani dyrektor, przepraszamy za najście, ale zaraz po otrzymaniu informacji o pobycie obu chło… - zaczęła Hermiona, ale McGonagall przerwała jej gestem ręki.
- Rozumiem, panno Granger. Może głos pani i panny Weasley pomoże mi rozstrzygnąć tę sprawę.
Machnięciem różdżki wyczarowała dla nich dwa krzesła, a sama zasiadła na fotelu. Zamilkła na chwilę, jakby coś analizując, ale w końcu postanowiła przemówić ponownie.
- Mówią panowie, że pan Potter nie ma nic wspólnego z tą sprawą oraz że jest on również ofiarą jak pan Brown, tak?
Hermiona zdziwiła się.
- Przepraszam, pani dyrektor, ale… Co ma do tego Brown?
McGonagall uniosła brew w geście zdumienia.
- Dla pani informacji, panno Granger, Alexander Brown jest teraz w Skrzydle Szpitalnym, a pani Pomfrey poważnie zastanawia się nad przeniesieniem go do Świętego Munga.
- Co mu się stało?!
- Pan Malfoy i pan Potter… Znaczy, według najnowszych informacji, pan Malfoy doprowadził go do tego stanu, a gdy pan Potter próbował ich rozdzielić sam dostał pięścią od pana Browna.
Hermiona opadła na krzesło i popatrzyła na chłopaków wilkiem.
- Idioci – posłała w ich stronę, by tylko oni ją usłyszeli.
- Zgadzam się z panią, panno Granger – powiedziała McGonagall.
Najwyraźniej nauczycielka miała bardzo dobry słuch. Hermiona oblała się rumieńcem.
- Nie przeczę, że na sprawę można byłoby zarzucić pewnego typu amnestię, panie Malfoy – powiedziała McGonagall zwracając się do Ślizgona – Jak pan zapewne wie, szkoła ma kłopoty finansowe.
- Dotacja od mojej rodziny, czyż nie? – zapytał.
Dyrektorka kiwnęła głową.
- Muszę jednak zaznaczyć, iż oznacza to jedynie, że zostanie pan w szkole. Niemniej jednak będę musiała ukarać pana dom minusowymi punktami.
- Jak wielką sumą?
- Stu punktów.
Ślizgon syknął.
- Może mnie nie zabiją…
- Wątpię, panie Malfoy. Proszę napisać do rodziców, by skontaktowali się bezpośrednio ze mną. Tymczasem, pan i pan Potter, mogą się już udać do dormitoriów. To samo się tyczy panny Granger i panny Weasley. Dobranoc.
- Dobranoc, pani profesor.
Cała czwórka wstała z krzeseł i ruszyła w stronę wyjścia. Schodząc po krętych schodach, Hermiona miała ochotę zdrowo zgnoić Draco za to, co zrobił. Widział, że w środku cała gotuje się ze złości.
- Możesz mi do cholery powiedzieć, czemu to zrobiłeś?
- On cię dotykał.
Hermiona wywróciła oczami i podeszła do Harry’ego. Uścisnęła go z całej siły, a gdy obracała głowę w stronę Dracona, zahaczyła o nos Harry’ego, wywołując tym samym jęk bólu chłopaka.
- O, wybacz Harry. Episkey – powiedziała, celując różdżką w nos chłopaka, momentalnie nastawiając kość.
Chłopak jęknął z bólu jeszcze głośniej, ale jego nos był na swoim miejscu. Ginny wzięła go za rękę i pociągnęła w stronę Wieży Gryffindora.
- Harry też mnie dotknął. Widziałeś – powiedziała, gdy przyjaciele zniknęli.
- Ale on jest tylko twoim przyjacielem. To co innego.
Miona przybliżyła się do niego nagle i przyparła go do ściany. Wstrzymał oddech, chociaż jego serce przyspieszyło. Miał przed sobą piękną brązowooką dziewczynę. Dzieliły ich tylko centymetry.
- Nie możesz być taki zaborczy, bo skończysz tę szkołę przed innymi – powiedziała i cmoknęła go w policzek.
Oderwała się od niego i zaczęła iść w kierunku Pokoju Wspólnego Gryfonów. Jej koszula wyglądała w tej chwili podobnie do koszuli Dracona – z ogromną szkarłatną plamą na piersiach.
***
Rankiem Draco obudził się w sam raz, by spokojnie zdążyć na śniadanie, ale przy okazji wstać na kilkanaście minut przed Blaisem. Jego koszula była oczyszczona już zaklęciem, nie było śladu po plamie z krwi cholernego Krukona. Chłopak wziął sobie za punkt honoru, że jeżeli Brown chociażby spojrzy na Hermionę, zgnoi go do granic swoich możliwości. Wszedł pod prysznic i lodowatą wodą zmył z siebie wszystkie myśli. Wytarł się ręcznikiem i spojrzał na swoje odbicie w ogromnym lustrze. Śmieszne, wcale nie zmienił się z wyglądu, a jego charakter uległ diametralnej zmianie. Zaczął się ubierać. Ponieważ bezrękawnik nie nadawał się już do użytku, wyjął z szafy szkolny sweter i naciągnął go przez szyję. Wtedy przypomniał sobie o braku krawatu. Nałożył na nogi trampki i wybiegł z dormitorium. Pokój Wspólny był pusty. Ślizgoni zbierali się w nim dopiero około siódmej, a do tej godziny zostało jeszcze pięć minut.
Korytarz również zionął pustkami. Wszedł do Wielkiej Sali. Siedziało tam dosłownie kilku uczniów, w tym Luna Lovegood z nowym chłopakiem, Neville’m Longbottomem. Przy stole Slytherinu zastał jedynie Pansy i Teodora. Byli nieco zajęci sobą, ale nie przeszkadzało mu to. Z kocią zwinnością wskoczył na stół, opierając nogi na ławie tuż przy Teo. Klepnął go przyjacielsko w ramię i nalał sobie herbaty do pucharu, stojącego na srebrnej tacy.
- Już się od was odwaliła? – zapytał wskazując dyskretnie na Krukonkę.
- Odwaliła się po akcji z McGonagall – wyjaśniła Pansy poprawiając włosy i schodząc z kolan swojego chłopaka.
- A jak tam ty i Granger? – zapytał Nott.
- Zajebiście. Nie wiedziałem, że sama będzie się pchać do łóżka – zaśmiał się blondyn i na miejscu zarobił cios w ramię od Parkinson – Spokojnie, Pan…
- Nie spokojnie. Nie powinieneś mówić o niej takich rzeczy.
Draco podniósł ręce do góry udając, że się poddaje. Pansy dźgnęła go palcem w żebra.
- Mówię poważnie, Draco. Weasley powiedziała mi, że Miona ma naszyjnik, który dałeś Julie. Jak to się stało?
- Widocznie Moore musiała go jej oddać – wytłumaczył i zaczął opowiadać całą historię związaną z kolią, którą zrobił.
Wtedy do Wielkiej Sali weszła ona. Pełna wdzięku, wysoka i szczupła dziewczyna o brązowych oczach i falowanych blond włosach. Biała koszula była rozpięta tak, by eksponować jej obfity biust. Po pomieszczeniu rozległ się tupot czarnych szpilek, które nosiła. Wszystkim zgromadzonym opadła szczęka… Gdy zobaczyli idącego na równi z nią Rona Weasley’a! Szli razem rozmawiając jak starzy dobrzy przyjaciele.
- Może mi ktoś wytłumaczyć, co ta żałosna imitacja człowieka robi z Julie? – zapytał zdumiony Draco.
Wybił dzwon oznaczający godzinę siódmą. Draco zszedł ze stołu, ponieważ zaczęły pojawiać się przed nimi najróżniejsze potrawy, które serwowano na śniadanie. Do Sali zaczęły przybywać tłumy. Po chwili oczom Ślizgonów ukazał się Blaise obejmujący ramieniem Tracey. Za nimi do Sali weszła grupa Gryfonów. Weasley, Potter i Granger przemieścili się wolnym krokiem do swojego stołu i zajęli miejsca.
Po skończonym śniadaniu przyszedł czas na pocztę. Niemal każdy z uczniów miał otrzymać poranną gazetę. Pierwszy egzemplarz Proroka spadł na stół Gryfonów. Wielką Salę przeszył niesamowity wrzask, który po chwili przemienił się w głośny szloch. Draco złapał najbliższy egzemplarz gazety i spojrzał na stronę tytułową. Odjęło mu mowę i przez chwilę nie mógł złapać powietrza.
ŚMIERCIORZERCA I RODZINA PÓŁKRWI
Rodzina Moore (William, Marya, Juliette, Martha) była szanowaną i znaną angielską rodziną czarodziejów, która po wojnie powróciła z Francji do Wielkiej Brytanii. Kilka tygodni temu ogłoszone zostały zaręczyny ich najstarszej córki, Julietty Moore (19 l.), z jedynym dziedzicem fortuny Blacków oraz Malfoy’ów, Draconem Malfoy’em (19 l.). Wszystko zapowiadało się idealnie, a zakochani już w Hogwarcie zaczęli odnosić się w stosunku do siebie z niemałą sympatią. Trzy dni temu doszło jednak do wycieku rodzinnej tajemnicy, która spowodowała tragedię. Jak się okazuje obie córki, jak mogłoby się wydawać, szczęśliwej pary, nie są owocem ich miłości. Biologicznym ojcem Julietty i Marthy (6 l.) jest John Brookes (42 l.), dziennikarz mugolskiej gazety The Times. Spowodowało to ucieczkę Maryi (40 l.) z młodszą córką na wieś, do dziadków. William Moore (50 l.) odnalazł żonę i wraz z córką oraz teściami zamordował używając Zaklęcia Uśmiercającego. Śledczy badający ciała odkryli, że znęcał się nad rodziną od wielu lat. Obecnie sprawca czeka w Azkabanie na rozprawę sądową przed Wizengamotem.
Poza tekstem znajdowało się jeszcze zdjęcie kobiety wtulonej w sześciolatkę. W Wielkiej Sali było cicho jak w grobie. Jedynym dźwiękiem, który dało się słyszeć był nieprzerwany szloch Julie. McGonagall wstała od stołu i szybkim krokiem podeszła do Gryfonów. Złapała dziewczynę za ramię i wyprowadziła ją. Draco odnalazł wzrokiem Hermionę, która również płakała cichutko, zakrywając dłonią usta. Nie tylko ona była przerażona. Ginny wtulała się w Harry’ego, trzęsąc się. Wstał od stołu i podszedł do nich. Miona rzuciła mu się w ramiona. Kątem oka zobaczył, jak Julie klęczy przed wejściem, zakrywając twarz dłońmi.
***
Julie nie pojawiła się na żadnej z lekcji. Nie było jej również w Pokoju Wspólnym Gryfonów ani w dormitorium. Gdy Ginny zdobyła się na odwagę, żeby zapytać, co się z nią stało, McGonagall odpowiedziała smutnym tonem, że zabrano ją ze szkoły do Świętego Munga z ciężkim załamaniem nerwowym. Powiedziała również, że powinna wrócić do siebie za tydzień lub dwa.
Hermiona umówiła się z Draco na wieczór. Ubrała czarne jeansy i przydługi miętowy sweter. Przefarbowała swoje wysokie trampki zaklęciem w kolor swetra. Wyszła z dormitorium pięć minut przed planowanym spotkaniem. Umówili się na korytarzu przy Pokoju Życzeń, na jednej z ław. Chłopak już tam był. Swoją twarz chował w dłoniach, a ręce opierał na kolanach. Hermiona podeszła do niego bezszelestnie. Usiadła i położyła swoją rękę na jego ramieniu. Nawet nie drgnął. Pogłaskała go lekko kciukiem.
- Coś się stało?
Nie odpowiedział. Westchnął, a jego oddech drżał. Wciąż nie zmienił pozycji, nie patrzył na nią. Oparła swoją głowę o jego ramię.
- To moja wina – wydusił w końcu roztrzęsiony – Naciskałem, okazywałem jej niechęć, aż ona napisała do matki, by ta znalazła jakiś sposób. I znalazła. Przy okazji umierając.
- Draco, to nie twoja wina.
Drgnął. Trzeci raz użyła jego imienia. Czy tak już zostanie? Wyprostował się i spojrzał jej w oczy. Były takie pełne ciepła i troski.
- Ja to zrobiłem, żeby być z tobą – niemal zaszlochał.
Przytuliła go, a on ukrył się w jej kasztanowych włosach. Wciąż drżał delikatnie. Jak przerażone dziecko. A ona głaskała go po plecach. Jak zatroskana matka.
Gdy się opanował, puściła go. Wstał z ławy i wyciągnął do niej rękę.
- Przejdziemy się?
Kiwnęła głową delikatnie i złapała go za rękę. Szli korytarzem, a on obejmował ją ramieniem. Nagle, skierował krok w stronę komnat Slytherinu. Lochy były już pełne uczniów. Schodząc po kilku kamiennych stopniach, zarówno Draco jak i Miona czuli na sobie zazdrosne spojrzenia Ślizgonek i słyszeli bezczelne uwagi Ślizgonów. Wszystko zaostrzyło się, gdy zaprowadził dziewczynę w stronę dormitorium.
Otworzył drzwi. Szmaragdowo srebrny wystrój pokoju, w którym mieszkał razem z Blaisem wcale nie odrzucał Miony. Mogłaby spędzać tu całe dnie. Tylko z nim. Puścił ją i skierował się do szafki. Wyjął z niej dwie szklanki i Ognistą Whisky. Ona usiadła na skraju jego łóżka i pogładziła satynową narzutę. Usłyszała jak nalewa alkohol do kryształów. Położyła się na łóżku, a jej włosy rozproszyły się po nim w nieładzie. Podszedł do łóżka i podał jej napój. Podniosła się i upiła łyk płynu. Jej przełyk na chwilę zapalił się żywym ogniem, by w końcu mogła poczuć smak trunku. Wtedy wyjął różdżkę i skierował ją w stronę gramofonu. Pokój wypełniła spokojna muzyka.
I waited 'til I saw the sun
I don't know why I didn't come
I left you by the house of fun
I don't know why I didn't come
I don't know why I didn't come
Wyciągnął do niej rękę. Odłożyła szklankę i bez słowa chwyciła dłoń chłopaka. Poprowadził ją na środek pokoju i objął ją w talii. Zarzuciła swoje ręce na jego ramiona. Zaczęli kołysać się delikatnie w rytm spokojnej muzyki i aksamitnego głosu wokalistki.
When I saw the break of day
I wished that I could fly away
Instead of kneeling in the sand
Catching teardrops in my hand
Zmniejszył dystans między nimi. Stykali się ciałami. Widziała jego piękne srebrno-niebieskie oczy i platynowe włosy. Krótka grzywka śmiesznie opadała mu na twarz. Pocałował ją w czoło. Zamknęła oczy i przytuliła się do niego. Fortepian grał kojąco. Wszystko przestało się liczyć. Byli tylko oni.
My heart is drenched in wine
But you'll be on my mind
Forever
Out across the endless sea
I would die in ecstasy
But I'll be a bag of bones
Driving down the road along
My heart is drenched in wine
But you'll be on my mind
Forever
Delikatnie odsunął się od niej, by ponownie widzieć jej twarz. Pocałował ją. Oboje zamknęli oczy i pogłębili pocałunek. Nigdy jej tak nie pocałował. Wszystkie jego pocałunki były namiętne i pełne pożądania. Ten jeden jedyny i szczególny był delikatny i subtelny, a mimo to wypełniony całym uczuciem, którym ją darzył. Delikatnie zaczął posuwać się w stronę łóżka, wciąż nie przerywając pocałunku. Wziął ją na ręce i położył ostrożnie na pościeli jakby była z porcelany. Ułożył się obok niej. Teraz, gdy nieco się odsunęła, mógł podziwiać, jaka jest piękna. Pogładził ją koniuszkami zimnych palców po policzku, a następnie po ręce. Pod wpływem jego dotyku na jej oliwkowej skórze pojawiła się gęsia skórka. Delikatnie uniósł koniuszki ust w geście zadowolenia.
- Ta noc jest taka piękna… - westchnęła cichutko.
- To ty jesteś piękna – wyszeptał.
Something has to make you run
I don't know why I didn't come
I feel as empty as a drum
I don't know why I didn't come
I don't know why I didn't come
I don't know why I didn't come
~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~
Rozdział o drobinę dłuższy niż zwykle. Postaram się wydłużać je aż osiągnę długość 8 stron A4 pisane 11 Calibri w Wordzie :) Na blogu zaszła zmiana - usunęłam muzykę. Tak jakoś. Zaczęła mnie wkurzać :D Ten rozdział zaliczam do udanych. I tyle. Miłego czytania i do zobaczenia 2 lub 3 lipca! (Może uda mi się napisać rozdział jutro, ale idę na nocowanie do Desairy - Always Magic - więc nic nie obiecuję).
Rozdział świetny, ta wielka plama na piersiach ;D Draco zazdrosny, takiego go lubię. Zapraszam do siebie na nowy
OdpowiedzUsuńUważam, za duży plus, że nie ma muzyki - raz o mało bym zawału dostała :) Rozdział uroczy. Taki wzruszający, ale i ciepły. Wspaniale sobie z tym radzisz, a uczucie dramione jest tak piękne i duże, że jeśli ich rozdzielisz to będę ryczeć jak bóbr, a jeśli cała historia nie będzie miała Happy Endu, to pęknie mi serce. Musi być dobrze! Na to bardzo liczę :) Pozdrawiam!
UsuńVenetiia
Rozważę propozycję przysporzenia cię o kolejny zawał i pęknięcie serca :D Ty zamiast odpowiadać na asku bierz się za robotę i pisz, bo nie mam czym się wyciszyć przed snem xD
UsuńRozdział jest wspaniały ♥
OdpowiedzUsuńSzkoda Juli już myślała, że wszystko będzie dobrze, a tu lipa ;/ No ale cóż tak czy inaczej notka jest cudowna :D
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
I tak trzymać. :) Rozdział jest bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńWow, genialny rozdział, a szczególnie końcówka. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Julie : /
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny ^^
Jak ja lubię takie romantyczne sceny . Po prostu bomba ;) . Hmmmm.... Ciekawi mnie to czy dojdzie do czegoś pomiędzy Hermioną a Draconem . Rozdział jak zwykle super . Pozdrowienia ;*
OdpowiedzUsuńEch, biedna Julie.. Jej ojciec to psychopata!
OdpowiedzUsuńAh genialne kochanie <3
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdzial? Juz nie moge sie doczekac!! :) Pozdrawiam i zycze weny
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoj blog.
Rodzial jest super! Uwielbiam zazdrosnego Draco! :)
OdpowiedzUsuńMam badzieje ze jeszcze nie raz bedzie zazdrosny! :)
I ciesze sie ze usunelas muzyke. Bo powoli zaczynala mnie troche denerwowac. Bo caly czas byla taka sama....
Czekam na kolejny rozdzial! Jestem ciekawa co sie wydarzy!!!
Zycze duzo weny! ;)
Jejku, rozdział przepiękny, tak samo jak blog :))
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ogólnie ten cały wystrój, który świetnie gra, z Twoimi udanymi rozdziałami <3
CUD, MIÓD I ORZESZKI!
Dodaję do ulubionych na blogu :)
Wspaniały rozdział. Zazdrosny Draco awww *w*
OdpowiedzUsuńOjeju dajesz następny ! Ten blog naprawdę mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że między nimi się układa. Szkoda, że Julie spotkała taka tragedia. :(
OdpowiedzUsuń-------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
To było straszne. Zaczęłam płakać. Ale dobrze, że im się układa. Tylko szkoda, że za taką cene ;C
OdpowiedzUsuńOOoooooh już się bałam że wylecą z Hogwartu :D Dzięki dzięki dzięki :)
OdpowiedzUsuńtrochę to było smutne, ale przynajmniej Draco i Miona są razem <3
- Tula
Kocham takiego Draco. Nie zimnego kretyna tylko słodkiego i romantycznego.
OdpowiedzUsuńAleż oni są słodcy! 😍
OdpowiedzUsuńBiedna Julie mam nadzieję, że jakoś się pozbiera 😢