wtorek, 6 września 2016

bez tytułu

Dwa lata temu, kiedy zaczynałam pisać Jestem Tylko Człowiekiem, wciąż żyłam Her Draco i tym jak bardzo mi i innym podobało się uczestniczenie w tej historii. Ale przyszła codzienność, a ja straciłam zapał. Jak się okazało miałam go później nigdy nie odzyskać.

Ale zacznę wszystko od początku. Niestety od 2012 roku zmagam się z depresją, raz jest lepiej, raz gorzej. Pisanie kiedyś pomagało mi bardzo, przelewałam wszystkie swoje troski na twardy dysk, wkładając moje problemy w życiorysy bohaterów. Momentami bywało tak źle ze mną, a tak dobrze z pisaniem, że zapełniałam dziennie prawie 20 stron A4. Ponad dwa lata była to dla mnie najlepsza terapia. Bo w końcu co pomaga lepiej niż satysfakcja z dobrze wykonanej pracy, którą się kocha i, co więcej, którą pokochali również inni? W tym całym szaleństwie doszłam do tego miejsca, gdzie już nie było słów. Patrzyłam w ekran komputera i widząc mały migający paseczek, przeklinałam pod nosem, że już nic nie potrafię. Że nie mogę. Że nie dam rady.

Wtedy przestałam pisać. Cokolwiek. Mimo że byłam najzdolniejszą uczennicą na lekcjach polskiego, już nią nie jestem, bo pisanie sprawia mi ból. Brakowało mi tego jak powietrza i nadal brakuje, ale nie potrafię wydusić z siebie ani słowa, które uważałabym za warte zapisania czy publikacji.

Minęły dwa lata odkąd przestałam pisać. Nadal czuję się jak bez ręki, ale są chwile, kiedy o tym zapominam. Pójście do liceum otworzyło przede mną zupełnie nowy świat. Wciąż obserwuję fandom, wciąż nie potrafię żyć bez Harry'ego Pottera, wciąż jestem dumną Gryfonką. I chyba to właśnie sprawiło, że zatęskniłam. Zatęskniłam za uczestniczeniem w tym wszystkim, za interakcją z innymi.

Powoli zaczynałam wchodzić na swoje stare blogi i przeglądać stare komentarze. Bywały dni, kiedy wchodziłam kilka razy na tydzień, żeby ku mojemu zdziwieniu zobaczyć, że ktoś je odwiedza. Potem zwróciłam uwagę na to, że zaczęły pojawiać się komentarze. I było ich coraz więcej. Nie mogłam tego tak zostawić.

Pół roku temu postanowiłam, że wrócę. Nawet jakbym miała nie pisać głównych opowiadań, mogłabym spróbować nawet pisać jakieś drabble albo one shoty. Chciałam ponownie zacząć pisać, małymi kroczkami. Ale wtedy okazało się, że za długo zwlekałam z decyzją. Google zablokował mi konto. Długo próbowałam się na nie dostać, test sprawdzający prawdziwość moich danych wypełniałam z 50 razy, pisałam do pomocy o to, żeby się nade mną zlitowali, że mogę ustalić z nimi wszystkie szczegóły dotyczące mojego konta, bo potrzebuję człowieka do pomocy, a nie maszyny, która twierdzi, że ja to nie ja. W końcu poddałam się. Nic nie dało się zrobić. Tyle mojej pracy zaprzepaszczone.

Znów powróciłam do normalnego rytmu życia. Kiedy 31 lipca swoją premierę miało Przeklęte Dziecko, zamówiłam swoją kopię, by dostać ją dziewięć dni później. I ponownie zatęskniłam. Tym razem już ze świadomością, że jeżeli chciałabym coś zrobić, musiałabym zrobić to od nowa. Ale niestety brak komputera i tak naprawdę pomysłu, od jakiej strony się za to zabrać spowodował, że miałam to jedynie w planach, a nie przeszłam do realizacji.

Pierwszego września, czekałam na moją przyjaciółkę na jednej z stacji metra, nadal ubrana na galowo, przeraźliwie zmarznięta i bez ustanku walcząca z niekontrolowanymi podmuchami wiatru, wywołanymi przez pociągi, które non stop podwiewały moją spódnicę odrobinę za wysoko. Czekałam piętnaście minut, aż zrezygnowana weszłam na fanfiction.net i odnalazłam historię, która wciągnęła mnie od pierwszego rozdziału. Niestety była po angielsku. Dla mnie to żaden problem, tym językiem posługuję się od 11 lat, ale ta opowieść była tak wspaniała, że poczułam chęć, żeby wszyscy mieli okazję ją poznać. I tak narodził się pomysł. Przetłumaczę ją. Byłaby to idealna okazja do powolnego powrotu, poćwiczenia języka i ponownego wdrożenia się w potterowską blogosferę. Małymi kroczkami, wszystko małymi kroczkami.

Siedziałam przed komputerem mojej mamy i zaczęłam wymyślać potencjalne pseudonimy do mojej nowej ery potterowskiej. Nagle, coś mnie tknęło. Nie wiem z jakiego powodu postanowiłam zalogować się na konto. Wiedziałam, że jest zablokowane i nie ma na to najmniejszej szansy, ale spróbuję, a nóż stanie się cud. I stał się. Kiedy widziałam pasek ładowania się poczty, łzy szczęścia dosłownie pojawiły się w moich oczach. Spłynęły mi po policzkach, kiedy zobaczyłam ile maili dostałam od Was, mimo że tak długo czasu minęło odkąd byłam aktywna na blogu.

Dlatego chciałam powiedzieć "Dziękuję, że pamiętacie".

I dodać "Bo ja nigdy nie zapomniałam".

Do zobaczenia,
E.

19 komentarzy:

  1. Witaj ;)
    Jestem co prawda dopiero zaczęłam czytać twoją historię - jestem na szóstym rozdziale. Ale już mogę powiedzieć, że lubię twój styl pisania.
    Mam wielką nadzieję, że uda ci się wrócić do blogowania, ponieważ twój talent nie powinien się marnować.
    Życzę dużo szczęscia i weny ;)
    Pozdrawiam, Equmiri
    ti-amo-per-sempre.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo <3 Póki co planuję spróbować przetłumaczyć tego fica i moze powoli zacząć pisać cos własnego.

      Usuń
  2. Postanowiłam napisać komentarz, choć rzadko to robię. Rozumiem cię, mimo, że nie przechodzę przez to co ty. Nie pisałam przez prawie półtorej roku. Było to przytłaczające, frustrujące i po prostu czułam się inaczej. Nie potrafiłam się odnaleźć, cały czas czułam, że czegoś mi brakuje, czułam pustkę ,gdy nie pisałam. I mimo, że wiele razy miałam taką sytuację, że siadałam przed laptopem i pisałam kilka zdań usuwałam je, nawet ich nie czytając. Wszystko było po prostu beznadziejne. Jednak kilka miesięcy temu zaczęło się to zmieniać. Ludzie przewijali się przez te kilka miesięcy jak pociągi, przyjeżdżali i odjeżdżali z mojego życia. Wtem postanowiłam na nowo spróbować. Napisałam o tym, co mnie męczy. Przez to później narodził się pomysł na opowiadanie, na bloga. Wróciłam. I na nowo czuję się dobrze. Masz rację, może piszemy o fikcyjnych bohaterach, czytamy opowiadania i historyjki o nich, jednak to nie oni są naszą miłością, tylko sam fakt, że piszemy, że tworzymy coś naszego.
    Cieszę, że wróciłaś. Powodzenia!
    Endory

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa <3 Mam nadzieję, że wena w koncu do mnie wróci, ale póki co daję sobie czas, jednocześnie będąc pozytywnie nastawiona do sprawy.

      Usuń
  3. Twoją historię przeczytałam przeszło 2 lata temu i nadal o niej pamiętam. Poniekąd, ale podkreślam poniekąd rozumiem Twój ból. Sama choruję na nerwicę lękową i czasami mam wrażenie, że te lęki zmieniają się w stany depresyjne. Chcę tylko napisać, żebyś robiła to, co sprawia Ci radość i daje Ci siłę do walki i życia. Zacznij od tłumaczenia, które na pewno będę czytać i teraz postaram się komentować, a później kto wie. Trzymam kciuki za Ciebie i pamiętaj, że nie jesteś sama. Masz nas, swoją blogosferową rodzinkę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O boże, nie sądziłam, że ktos z moich starych, wiernych czytelników jeszcze tu zagląda <3 Przeglądałam dużą ilość profili i niestety większość z Was poznikała z blogosfery. Dobrze cię Tu widzieć :)
      Z tłumaczeniem zacznę zaraz jak tylko przyjdzie mój nowy komputer, a to stanie się na dniach, więc wyczekujcie mojej sowy ;)
      Całusy,
      E.

      Usuń
  4. Przeszłam depresję, więc wiem, jak się czujesz i wiem, jak to jest. Wiem też, jak ważne jest wsparcie innych w takich sytuacjach. Dlatego, choć się nie znamy, gdybyś czuła, że musisz coś z siebie wyrzucić, napisz choćby i do mnie. A czemu by nie, obcym czasem i łatwiej coś powiedzieć, niż bliskim. :)
    Trzymaj się, wierzę, że i Tobie uda się pokonać tę paskudną chorobę.
    Serpensortia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpisuję tak późno. Dziękuję Ci bardzo za ciepłe słowa. Jakoś daję sobie radę, ostatnimi czasy jest nieco lepiej. Największym wsparciem jakie mogę od Was dostać to czytanie w przyszłości mojego nowego bloga i pisanie komentarzy. Serio, chyba nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż opinie pod twoją pracą. Bardzo za tym tęsknię. Mam nadzieję, że szkoła pozwoli mi jak najszybciej powrócić do pisania, bo ostatnie dwa tygodnie przebiegały pod znakiem "zdam test z matmy czy nie zdam?". Jutro wielki dzień. Trzymajcie za mnie kciuki, może nie pomylę tych wszystkich wykresów.

      Usuń
    2. Trzymam kciuki bardzo mocno. Daj znać, jak poszło. :)

      Usuń
    3. Poszło jak poszło, mieliśmy średnio 1,5 minuty na zadanie, więc... Było ich 18. A punktacja była taka super, że chyba nie zdam. Bo nie zrobiłam dwóch zadań. Human pozdrawia <3

      Usuń
    4. Eh, całkowicie wiem, jak to jest. Jestem nie tyle co klasycznym, w duszy romantycznym humanem, co najwzyczajniejszym w świecie tumanem, jeśli chodzi o przedmioty ścisłe. Jak ja się cieszę, że mam już to wszystko za sobą...
      Nie łam się, mam nadzieję, że zdasz. :) jeśli nie, świat się nie zawali, przecież można ten test chyba poprawić? Przynajmniej mam taką nadzieję.

      Usuń
    5. Niby tak, niby mogę, ale poprawy są jeszcze trudniejsze i zawiłe od pierwszych terminów, więc... Zdaje mi się, że nasza nauczycielka chce pobić rekord "największa liczba uczniów nieprzepuszczonych z klasy do klasy". Trudno. Teraz póki co się nie martwię, bo zachorowałam i siedzę w domu.

      Usuń
    6. W takim razie szybkiego powrotu do zdrowia Ci życzę. :) może warto w tym wolnym czasie powtórzyć na wszelki wypadek materiał? Plus zregenerować siły, oczywiście.

      Usuń
    7. Rozdział się pojawił :) Wolny czas poświęcony na regenerację, matematyki będę miała w tym roku jeszcze dość.

      Usuń
    8. W takim razie lecę czytać, póki mam chwilę przed wyjściem do pracy. :) a Ty się kuruj!

      Usuń
    9. Chyba się jednak nie pojawił. :( nie widzę go na tym blogu...

      Usuń
    10. http://dramione-cienka-granica.blogspot.com/ Ale pojawił się tutaj

      Usuń
  5. Kiedyś jakiś rok temu, pierwszy raz przeczytałam "Her Draco" :) Było to jedno z pierwszych ff o HP, w które zaczęłam się stopniowo wciągać! Uważam, że masz wielki talent i na pewno on nie zniknął. Na pewno siedzi tam gdzieś w głębi twojego serca :) Wiem, że jestem zwykła gimnazjalistką, ale chciałabym ci napisać, że bardzo mi przykro z powodu twojej depresji i wydaje mi się, że mogę odrobinę cię zrozumieć. Nie mam depresji, ale często walczę z nagłymi napadami smutku, bo niestety wszyscy przyjaciele się ode mnie odwrócili. Na szczęście mam rodzinę, z którą czasami ostro się kłócę i głęboko kocham :) Często, gdy jest mi smutno nałogowo czytam dramione, a twoje ff jest idealnym lekiem antydepresyjnym :) Bardzo chciałabym zobaczyć chociaż jeszcze jedno opowiadanie w twoim wykonaniu. Nawet jeśli byłoby to tłumaczenie :) Nie wiem dlaczego akurat dzisiaj wzięłam się kolejny raz za czytanie "Her Draco", ale nie żałuję czasu, który mogłabym poświęcić na naukę. Dzięki temu dostrzegłam to wspaniałą wiadomość ♥
    Życzę ci dużo weny, wiary w siebie i dużo więcej uśmiechu! Zasługujesz na mnóstwo wspaniałych komplementów, ale nie mogę dobrać ich w słowa. Wszystko wydaje się za proste w porównaniu z twoim talentem ♥
    Pozdrawiam :)
    PS. Mam nadzieję, że zbytnio Cię nie zanudziłam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i przepraszam za późną odpowiedź. Ja ostatnio również przeczytałam Her Draco na nowo. Z perspektywy czasu widzę, że jest ono naprawdę przesłodzone i nierealistyczne, że wszystko toczy się zbyt szybko, a oryginalne postaci zatraciły swoje charaktery. Mimo wszystko nie mogę powiedzieć, że nie jestem z niego dumna. Jak na swój ówczesny wiek i pojęcie o świecie, a także fakt, że był to mój pierwszy autorski fanfik, wyszło mi to całkiem nieźle. Moim największym osiągnięciem była sama publikacja Her Draco. Przed nim wszystko pisałam do szuflady, dając dostęp do swoich opowiadań tylko wybranym osobom, najczęściej tym, dla których były przeznaczone na prezent. Samo wystawienie się na krytykę było trudne i nie zawsze udawało mi się znosić to z spokojem i racjonalnym podejściem, ale hej! Udało się. Skończyłam to.
      Kiedy pisałam Her Draco, a wcześniej moje autorskie opowiadania, czułam się jak Bóg. Myślałam, że tak będzie zawsze. Że będę mogła kierować życiami, bawić się problemami i plątać losy. Dlatego do tej pory nie bardzo rozumiem jak to się stało, że w pewnym momencie to po prostu zniknęło. Sądzę, że wszystko ma swój cel. Nie wiem jak, ale wiem dlaczego. Przez spędzanie dni w domu, przed komputerem czy zeszytem i długpisem, tworząc nowe światy, zapominałam o tym rzeczywistym. Teraz po tych trzech latach jestem bogatsza, nie tylko w wiek, ale i w doświadczenie. Mogę przelewać własne słowa czy czyny w usta i ręce bohaterów. Zdaje mi się, że ten brak weny miał przygotować mnie do bycia lepszą. Właśnie, żeby kiedyś spojrzeć wstecz i uśmiechnąć się na widok kulejącej fabuły, a następnie powiedzieć sobie "Wiem, że potrafię lepiej". I zrobić coś lepiej.
      Jeżeli chodzi o datę publikacji tłumaczenia, nie jestem w stanie jej podać, ponieważ jest to bardzo żmudny proces. Mogę Wam natomiast obiecać, że codziennie tłumaczę, przynajmniej kawałek, tyle na ile pozwala mi szkoła, żeby wstawić rozdział na nowego bloga jak najszybciej. Wpadaj tutaj albo na aska od czasu do czasu, żeby być na bieżąco :)
      Buziaki,
      E.

      Usuń