"A ja spróbuję cię naprawić"
Hermiona
wymachiwała ręką przyjaciółki jak mała dziewczynka na podwórku. Ruda, ze
śmiechem i udawaną irytacją, znosiła infantylną zabawę Miony. Szły tak przez
ulicę Pokątną przyciągając wiele spojrzeń. Tak naprawdę, żadną z nich nie
obchodziło, że prawdopodobnie w następnym wydaniu Czarownicy znajdą swoje
zdjęcie z absurdalnym podpisem. Obie były w świetnych humorach i nic nie miało
prawa tego popsuć.
Weszły do sklepu
Madame Malkin, która powitała je szerokim uśmiechem. Oczekiwała ich, na stoliku
leżała już gorąca herbata i kruche ciasteczka. Hermiona uśmiechnęła się pod
nosem na widok zastawy, którą wybrała znana projektantka. Porcelanowe talerzyki
i filiżanki były przyozdobione ręcznie malowanymi sercami, które w były w
połowie szkarłatne i w połowie szmaragdowe. Zza serc rozchodziły się pozwijane
serpentyny w kolorach złota i srebra, które poruszały się co chwilę.
- Ten wzór jest
bardzo modny w tym sezonie – wyjaśniła kobieta i zniknęła za ladą.
Ginevra parsknęła
śmiechem. Zarobiła cios od przyjaciółki, prosto pomiędzy żebra. Jęknęła z bólu.
Projektantka wróciła z trzema albumami. Wyglądały na bardzo ciężkie, miała
niemały problem z ich utrzymaniem. W końcu, położyła je na stoliku obok ciastek
i herbaty. Kobiety zaczęły je przeglądać.
- Myślę, że w pani
wypadku, rozsądnie będzie postawić na klasyczną biel. Co prawda, wyglądałaby
pani również olśniewająco w écru. Delikatny błękit również byłby…
- Draco i ja
zdecydowaliśmy się na tradycyjny kolor – ucięła Hermiona, bojąc się, że Madame
zagłębi się w podróże kolorystyczne.
- A więc biel! –
powiedziała i klasnęła w ręce.
Przekartkowała
album i zatrzymała się mniej więcej na środku. Podała go Hermionie, która
zaczęła oglądać projekty. Ginny również zawiesiła oko na kilku sukniach.
- Interesuje panią
raczej klasyczny krój, empire, a może syrenka? – zapytała projektantka.
Hermiona zamyśliła
się. Zamknęła oczy i spróbowała wyobrazić sobie ten dzień. Zawsze marzyła jej
się piękna, bogata w tiul suknia, która sprawiłaby, że przez ten jeden dzień
czułaby się jak prawdziwa księżniczka.
- Za syrenę
podziękuję, nie jest w moim guście. Myślałam o czymś eleganckim, ale…
- To może empire?
Długie, lejące się suknie z aksamitnego materiału. Są niezwykle szykowne i
proste.
- Właśnie nie.
Chodziłoby mi bardziej o coś… Księżniczkowatego?
Ginny wybuchnęła
śmiechem. Madame spojrzała na nią nieco zdziwiona, ale ścigająca Harpii z
Holyhead nie przejęła się tym zbytnio.
- Niech pani jej da
coś, co ma w sobie więcej niż pięć warstw tiulu – powiedziała rozbawiona.
Kobieta skinęła
głową i machnęła różdżką. Do pomieszczenia wleciała jedna z sukien. Była
przepiękna. Dekolt był wycięty w serce, góra zdobiona jedynie haftem. Dół
również był pohaftowany, lecz jedynie miejscami.
- Jak panie widzą,
nie ma trenu, więc jest bardzo wygodna do poruszania się i mamy stuprocentową
pewność, że nikt na nas nie nadepnie podczas wesela – powiedziała i zaśmiała
się, jakby opowiadała wyśmienity żart.
Hermiona chwyciła
za suknię i zniknęła w jednej z przymierzalni. Trochę zajęło jej dostanie się
do środka, ale kiedy zapinała boczny zamek, stwierdziła, że sukienka leży jak
ulał. Wyszła i stanęła na podwyższeniu, gdzie wprowadza się poprawki. Jeden
ruch różdżki wystarczył, by pojawiły się przed nią trzy, długie do ziemi,
lustra.
- Wyglądasz
ślicznie, Hermiono! – powiedziała Ginny, zrywając się z miejsca.
Przyszła panna
młoda zakręciła się na podeście obserwując ruch sukni. Zachwiała się, a spod
sukni wyszedł jeden z trampków, które miała na nogach. Zaśmiała się.
- Idealnie pasuje
do zniszczonych trampek – powiedziała.
- Buty dopasowuje
się do sukni. Skupmy się najpierw na niej – wyjaśniła projektantka – Jak się
pani w niej czuje?
Hermiona ponownie
się okręciła. Pogładziła materiał. Wyglądała ślicznie, ale to nie było to.
Czuła się w niej jak manekin. Zdecydowanie nie była to sukienka dla niej.
- To nie to. Proszę
przysłać następną – powiedziała i weszła do przymierzalni.
Historia powtórzyła
się drugi raz. Suknia była podobna, lecz nie była zdobiona haftem, a
kryształkami. Miała długi tren i to właśnie on ją wykluczył.
- To trzech razy
sztuka – zaśmiała się, czekając aż Madame poda jej kolejną suknię ślubną.
Kiedy wyczuła
materiał w ręce, wciągnęła suknię do środka przymierzalni. Zaparło jej dech w
piersiach. To była ta sukienka.
***
Szedł ulicą Pokątną
i beztrosko oglądał się po ludziach. Niektórzy wskazywali go palcami. Nie
dziwiło go to. Wszyscy wyczekiwali jego ślubu od chwili, kiedy oficjalnie
ogłosił to prasie. Naczekali się całkiem długo, aż kilka miesięcy. Teraz, na
początku lipca, wszyscy wyczekiwali jedynie dnia dwudziestego czwartego
sierpnia, nie myśląc zupełnie o spędzaniu wakacji w inny sposób niż śledzenie
jego ślubnych poczynań.
Zatrzymał się
dopiero przy banku Gringotta. Nie miał zamiaru wypłacać galeonów, miał przy
sobie pełną sakiewkę. Zaciekawiła go kobieta, która handlowała przy wejściu
pięknymi kwiatami. Postanowił sprawić narzeczonej niespodziankę. Zaczął
przeglądać bukiety. Były i róże, i tulipany, a nawet słoneczniki, ale on
zwrócił uwagę na kwiat przypominający swoją budową wrzos.
- Poproszę bukiecik
– powiedział wskazując na intensywnie niebieskie kwiaty.
- Ile sztuk?
- A ile pani się
weźmie – powiedział niedbale.
Kobieta wzięła
siedem kwiatów i związała je fioletową wstążką. Policzyła za nie dziesięć
galeonów. Draco nie zważał na ich cenę. Były przepiękne, a ich zapach
oszałamiał. Wiedział jak bardzo Hermiona lubi kwiaty, więc nie żałował na ten
piękny bukiet ani knuta. Uśmiechnął się do kobiety i ruszył w kierunku sklepu
Madame Malkin.
Draco cenił swoją
zapobiegawczość. Jak się spodziewał, pod pracownią projektantki zgromadziło się
kilku gapiów i jeden reporter. Odmówił wywiadu i wszedł do środka.
Stała na
podwyższeniu i przymierzała białą suknię. Śmiała się do lustra i kręciła,
umyślnie utrudniając swojej przyjaciółce wpięcie w jej włosy wymyślnej,
srebrnej tiary i welonu, który za grosz nie pasował do sukienki. Podszedł do
niej i wręczył jej bukiet. Obdarzyła go promiennym uśmiechem.
- Wiesz, że widok
panny młodej przed ślubem przynosi pecha? – zapytała, wciągając cudowny zapach
szafirków, które jej wręczył.
- Sugerujesz
separację na miesiąc? – zaśmiał się.
- Oczywiście. Nie
widać, że mam cię dość? – powiedziała grobowym tonem – Nic tylko ciągasz mnie
po sklepach, żeby jakieś ślubne rzeczy kupować, a na koniec wynajmujesz całą
pracownię Madame Malkin na dzień, żebym mogła w spokoju poprzymierzać sukienki.
- I co tam
znajduje? – Ginny włączyła się do udawanej kłótni – Porcelanę z
gryfońsko-ślizgońskim motywem!
Cała trójka
wybuchnęła śmiechem. Madame pojawiła się z plecioną srebrną opaską. Malfoy
uśmiechnął się. Kobieta spełniła jego zamówienie. Dodatek, który zamówił kilka
tygodni temu pasował idealnie do sukni, którą wybrała Hermiona.
Dekolt wycięty w
serce był bardzo prosty. Dół sukni był oddzielony pasem wykonanym z
zaplecionego w warkocz ogona jednorożca. Po lewej stronie, zaraz obok biodra,
przymocowane były białe róże. Tiul był pozwijany w ruloniki, tworząc piękną
całość. Suknia była niepowtarzalna i niezwykła. Tak jak i jego narzeczona.
- Podoba ci się? –
zapytała Hermiona i okręciła się po raz dziesiąty tamtego dnia.
Kiwnął głową z
przekonaniem.
- Jest to jeden z
droższych modeli, lecz wart swej ceny – powiedziała Madame.
- Cena nie gra
roli. Proszę przysłać suknię i wystawić rachunek. Zaraz go ureguluję –
powiedział mężczyzna.
Po wszystkich
formalnościach, wrócili do domu. Wiele się zmieniło. Opuścili dom Hermiony. Co
dziwniejsze, pomysł przeprowadzki wyszedł od niej samej. Zamieszkali w Lake
District, w domu Draco przy ogromnym jeziorze.
Domek w Dolinie
Godryka oddali tymczasowo Tracey, która postanowiła wrócić do kraju na stałe
wraz z córką, którą urodziła w Londynie. Przepiękna dziewczynka o oliwkowej
cerze, ciemnych włosach i oczach otrzymała imię Lara. Było to zdrobnienie od
imienia Laranya, wywodzącego się z hindi, oznaczającego pełna wdzięku.
Mimo szczęścia,
które dawała jej córeczka, nie potrafiła cieszyć się życiem. Rodzina się od
niej odwróciła, co zmusiło ją do przyjęcia pomocy od przyjaciół. Nie chciała
nikogo wykorzystywać i żyć na czyjś koszt, ale oni nalegali. Częstym gościem w
Dolinie Godryka stał się Blaise. Przez kilka tygodni Tracey łudziła się, że
ponownie będą razem, że Lara będzie miała ojca. Jednak Zabini wyraźnie
zaznaczył, że nie chce do niej wrócić po tym co mu zrobiła. Chciał być
natomiast częścią życia Lary. Davis zgodziła się na to, ciesząc się, że nadal
będą się widywać, a jej córka pozna swojego biologicznego ojca.
Kilka domków dalej,
Harry wciąż mieszkał sam. Nie starał się o Ginny, bo widział, że nie miał
najmniejszych szans. Postanowił żyć sam, czekając na kogoś, z kim spędzi resztę
życia.
Ginevra opanowała
emocje tuż po ślubie Teodora i Pansy. Nie potrafiła po prostu zapomnieć o tym,
co zrobił Blaise. Starała się przezwyciężyć obawy, lecz bezskutecznie. Dopiero
kariera zawodowa przyniosła jej ukojenie. W pracy wyładowywała wszystkie złe
emocje, powoli dochodząc do siebie. Z dnia na dzień widziała coraz większe
światełko w tunelu.
Jej były chłopak
nie miał zamiaru odpuszczać. Zależało mu na Weasley’ównie i przysiągł sobie, że
będzie się o nią starać do końca. Kiedy zrozumiał, że ona również chce do niego
wrócić, dał jej przestrzeń i czas. Czekał. Czekał aż będzie gotowa do niego wrócić.
Ron i Julie
podróżowali po świecie. Byli wspaniałą parą. Rodziny obu stron były niezmiernie
szczęśliwe z ich związku. Radości nie było końca, gdy Ronald oświadczył się
pannie Moore podczas podróży po Francji. Zaraz po niej pojechali do Chile,
gdzie postanowili zostać na święta Bożego Narodzenia, które spędzili razem z
Nevillem i Luną. Cała czwórka obiecała, w miarę możliwości, przyjechać na ślub
Draco i Hermiony. Ponieważ Longbottom był studentem, nie mógł nic obiecywać. W
głębi duszy, mieli nadzieję, że zobaczą przyjaciół w tym wyjątkowym dniu.
Święta Bożego
Narodzenia pod koniec roku 2000 były szczególne dla Draco i Hermiony. Spędzili
je tylko we dwoje. Na Sylwestra zaprosili do siebie Ginny i Blaise’a. Pomiędzy
byłą parą nie było żadnych zgrzytów, co oznaczało, że byli na dobrej drodze do
pogodzenia się.
Draco i Hermiona otrzymali
posady w Ministerstwie Magii. Oboje pracowali w Departamencie Przestrzegania
Prawa Czarodziejów. Przyszłej pani Malfoy przyszło kierować własnym partnerem,
jako szefowi Departamentu.
Wszystko wydawało
się być piękne i bajkowe do czasu, gdy ukochany kot Hermiony zachorował. Krzywołap
miał swoje lata, więc prędzej czy później musiała się z nim pożegnać. Uznała,
że nie będzie go usypiać dopóki nie będzie widziała, że kot nie pociągnie
dłużej ani chwili. Postanowiła walczyć o jego zdrowie i jak najdłuższe życie.
- Nie martw się.
Staruszek wytrzyma i zobaczy cię w białej sukni – powiedział Draco, kiedy we
dwójkę weszli na balkon.
Spojrzała na niego
i uśmiechnęła się smutno.
- Mam taką
nadzieję.
***
Z lipca zrobił się
sierpień, a wkrótce i on dobiegał końca. Słońce grzało niemiłosiernie, ale osoby
znajdujące się blisko jeziora nie odczuwały nieznośnej temperatury. Delikatny
wiaterek przywiewał zimne powietrze znad wody.
Hermiona stała na
piaszczystym brzegu i moczyła nogi. Podciągnęła białą letnią sukienkę do góry i
weszła głębiej. Woda przyjemnie obijała się o jej kolana. Przeszła się plażą.
Musiała uspokoić skołatane od rana nerwy. Dzisiejszy dzień wzbudzał w niej
emocje większe od każdych, które do tej pory doświadczyła.
Odwróciła głowę i
spojrzała za siebie. Przygotowania do ślubu trwały pełną parą. Wszyscy pracowali
na najwyższych obrotach chcąc zdążyć przed zachodem słońca. Tą symboliczną porę
dnia wybrała ona sama. Nie od dziś wiedziała, że zachód słońca za górami jest
jednym z najpiękniejszych widoków na świecie. Widziała go codziennie z okien
domu i, kiedyś, Hogwartu.
Pod białymi namiotami
krył się ogromny parkiet i miejsce dla orkiestry. Draco i Hermiona zgodnie
stwierdzili, że wystarczy im klasyczny fortepian, gitara akustyczna, kilka
smyczków i względnie saksofon. Miejsce nad brzegiem było przygotowane do
przyjęcia dokładnie trzystu gości, w tym kilkadziesiąt miejsc dla prasy.
Robili tak jak
radziła Ginny, z pompą i przepychem, lecz zachowując własne marzenia dotyczące
tego dnia. Kilka kroków od namiotu znajdował się piękny łuk ślubny. Był bardzo
podobny do łuku, którego używała Pansy podczas jej ślubu. Różnił się jedynie
niebieskimi wstążkami, które wystawały gdzieniegdzie z kwiatów dodając im
uroku.
Słońce wskazywało,
że dobiega południe. Hermiona wyszła z wody i założyła japonki. Piasek
nieprzyjemnie gryzł ją w stopy. Dopiero, gdy weszła na trawę, pozbyła się jego
większej części. Źdźbła trawy delikatnie łaskotały ją po nogach. Ponownie
założyła buty i ruszyła kamienną ścieżką do domu. Weszła po drewnianych
schodach pod drzwi i weszła do domu. W środku unosił się zapach czegoś
pysznego.
Weszła po schodach
i skierowała się do kuchni. Draco stał przy piekarniku i coś przy nim
majstrował. Był bez koszulki. Dziewczyna zaśmiała się i jednocześnie ucieszyła
się, że już nie musi się wstydzić swojego ciała. Czasami okazywał to w naprawdę
absurdalny sposób.
- Co tam pichcisz? –
zapytała i usiadła na jednym z barowych krzeseł przy wyspie kuchennej.
- Wzięło mnie na muffinki
– odpowiedział.
- Znajdę w nich
obrączkę?
- Tym razem tylko
kawałki czekolady – powiedział i włożył rękawicę kuchenną.
Wyjął babeczki z
piekarnika i ostrożnie zaczął wyjmować je z foremek. Pięknie wyrosły, a ich
zapach wypełnił w tamtej chwili dokładnie każdy zakamarek domu. Hermiona
sięgnęła po jedną i natychmiast upuściła ją na kratkę. Zaczęła dmuchać na
poparzone palce.
- Tak to jest jak
się kradnie – zaśmiał się i sięgnął łyżką po jakąś czekoladową masę – Budyń.
Chcesz?
Dziewczyna otworzyła
usta. Draco nie mógł przegapić chwili na wygłupy i zaczął udawać, że łyżka z
budyniem jest samolotem lądującym w ustach Hermiony. Kiedy ta zaczęła się
śmiać, stwierdził, że do łyżki bardziej pasuje pociąg. Dziewczyna straciła
cierpliwość i wyrwała mu sztuciec.
- Czasami jesteś
okrutny – powiedziała, oblizując się – A tak w ogóle, od kiedy ty pieczesz?
- Ja nie. Blaise
tak.
- Diabeł już jest? –
zapytała zdziwiona – Przecież jeszcze kilka godzin!
Draco złapał za
łyżkę i opróżnioną miskę po budyniu. Wstawił je do zmywarki i przysiadł się do
dziewczyny. Dopiero po wykonaniu tych czynności odpowiedział:
- Mówił, że chce
pogadać z Wiewiórką. Nie wiem, z czym chce wyskoczyć, ale mam nadzieję, że z
niczym głupim.
Hermiona zamyśliła
się.
- Załatwiłeś
wszystkie formalności związane z obecnością mojej babci i Margaret na ślubie? –
zapytała, zmieniając temat.
Kiwnął głową
potwierdzająco.
- Spokojnie mogą
dowiedzieć się o naszym świecie. Gdyby coś było nie tak, amnezjatorzy spokojnie
się nimi zajmą.
Miona pocałowała go
w policzek.
- Dziękuję, że się
tym zająłeś.
- Nie ma za co –
powiedział, uśmiechając się – Leć na górę. Ginny zrobiła z naszej sypialni
wybieg dla modelek.
Dziewczyna
parsknęła śmiechem i poszła schodami na górę. Kiedy otworzyła drzwi i przeszła
obok łazienki i garderoby, omal nie poznała własnego pokoju. Był przepełniony
różnego rodzaju kosmetykami, dodatkami, niebieskimi wstążkami i najróżniejszą
biżuterią. Po środku tego chaosu stała Ginny i manekin, na który ubrana była
suknia ślubna Hermiony.
Weasley’ówna
machała różdżką, a po pokoju latały najróżniejsze przedmioty. Dziewczyna
przymierzała je na manekinie, przygotowując różne zestawienia dodatków i
makijażu. W końcu, biała plastikowa twarz zmieniła swój kolor na pomarańczowy.
- Ginny, może
trochę za dużo pudru? – zachichotała przyszła panna młoda.
- Może troszeczkę –
przyznała – Powiedz mi, który zestaw…
- Ja już wybrałam. Wiem,
w czym chcę iść.
Ruda zamilkła.
- Prosiłabym cię o
pomoc w przymiarce tego wszystkiego po raz ostatni.
- Jasne!
***
Ginny była gotowa.
Ubrana w bladoniebieską sukienkę latała koło Hermiony ostatecznie poprawiając
jej suknię. Pani Granger zakładała córce na głowę opaskę i welon. Dziewczyna
starała się nie rozpłakać. Nie mogła uwierzyć, że chwila, na którą tak długo
czekała niedługo nadejdzie.
Obejrzała się w
lustrze. Wyglądała przepięknie. Jak marzyła. Jak prawdziwa księżniczka. Piękny
naszyjnik, który otrzymała od Draco idealnie pasował do jej kreacji. Matka i
przyjaciółka opuściły pokój. Wkrótce zrobiła to również Hermiona.
Przeszła przez dom.
Przy wyjściu spotkała swojego ojca, który z dumą patrzył na swoją małą
córeczkę. Wspólnie okrążyli dom. Kurczowo ściskała rękę ojca. Brakowało jej
tchu. Bała się. Byli u kresu kamiennych schodków prowadzących w stronę jeziora.
Zaczęła grać muzyka. Wszyscy wstali i spojrzeli w jej stronę. Zrobiło jej się
słabo.
- Nie daj się –
szepnął do niej ojciec.
Hermiona
uśmiechnęła się blado. Spojrzała przed siebie i ujrzała jego. Stał i czekał na
nią. Mimowolnie dotknęła ręką srebrnego naszyjnika. Już się nie bała. Już wiedziała,
co ma robić. Ruszyli przez aksamitne płatki róż.
Nowa opaska w jej kasztanowych
włosach, stare kolczyki babci Rose, pożyczona wsuwka Ginny i niebieska wstążka,
którą związany był bukiet stanowiły spełnienie przesądu. Szła pewna siebie i
patrzyła na kres swej drogi.
Zatrzymali się.
Dotarli do celu. Ojciec puścił jej rękę i ucałował ją w czoło. Hermiona stanęła
naprzeciw Draco. Spojrzał na nią, a jego oczy przepełnione były miłością. Oboje
nie wierzyli, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Duchowny rozpoczął
ceremonię, a młodzi kochankowie nie potrafili oderwać od siebie wzroku. Dla
nich świat nie istniał. Byli tylko oni. Tylko to się liczyło.
- Ja Draco, biorę Ciebie,
Hermiono, za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię
nie opuszczę aż do śmierci.
W jej oczach
zaszkliły się łzy szczęścia.
- Ja Hermiona, biorę
sobie Ciebie, Draco, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Jego marzenie się
spełniło.
- Hermiono, przyjmij
tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
- Draco, przyjmij
tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
Ja palcach obu
kochanków połyskiwały obrączki z białego złota.
- Co czas złączył,
człowiek niech nie rozłącza – powiedział duchowny i zakończył ceremonię słowami
– Ogłaszam was mężem i żoną.
Naszyjnik Hermiony
zabłysnął. Napis miał pozostać już na nim na zawsze.
***
Tańczyli w rytm
przepięknej ballady, którą napisała specjalnie na tą okazję Julie. Siedziała
przy fortepianie i śpiewała wraz wokalistą Fatalnych Jędz. Delikatne uderzenia
o klawisze i jej anielski głos sprawiały, że ta chwila była magiczna.
When you try your best but you don't succeed
When you get what you want but not what you need
When you feel so tired but you can't sleep
Stuck in reverse
When the tears come streaming down your face
When you lose something you can't replace
When you love someone but it goes to waste
Could it be worse?
Wirowała w
objęciach mężczyzny, którego pokochała, choć nic na to nie wskazywało. Patrzyła
głęboko w jego szare oczy i pozwalała, by prowadził ją w przepięknym, pierwszym
tańcu.
Lights will guide you home
and ignite your bones
And I will try to fix you
High up above or down below
when you' re too in love to let it go
But if you never try you'll never know
Just what you're worth
Lights will guide you home
and ignite your bones
And I will try to fix you
Jego przepiękna
żona znajdowała się tak blisko niego, że aż wydawało się to nierealne.
Wielokrotnie z nią rozdzielany, przed chwilą złączył się z nią ostatecznie. Jej
orzechowe oczy nie spuszczały z niego wzroku, a on czuł w nich jej miłość.
Miłość, która otaczała ich swoimi ciepłymi ramionami i zapewniała, że już
zawsze będzie wszystko dobrze.
Tears stream down your face
When you lose something you cannot replace
Tears stream down your face and I…
Tears stream down your face
I promise you I will learn from my mistakes
Tears stream down your face and I…
Że już zawsze będą
razem i nikt tego nie zmieni.
Lights will guide you home
and ignite your bones
And I will try to fix you
***
Ginny stała w
pierwszym rzędzie osób, które obserwowały taniec nowożeńców. Była tak
szczęśliwa, kiedy widziała tą parę razem. Byli idealnie dobrani. Nigdy nie wierzyła
w magię miłości… Aż do tamtej chwili. Widziała ją w nich.
- Mogę
przeszkodzić?
Odwróciła głowę i
zobaczyła obok siebie Blaise’a. Był ubrany w elegancki czarny garnitur i muchę.
Musiała przyznać sama przed sobą, że jest niezwykle przystojny.
- Pamiętasz, co
obiecałem ci rok temu? – zapytał.
Uniosła brew i
pokiwała głową przecząco.
- Że zatańczymy
razem z młodą parą.
Spojrzała na niego
zaskoczona. Nie sądziła, że zapamięta taką błahostkę.
- Przepraszam cię.
Nie wiem, co mam jeszcze zrobić, żebyś mi wybaczyła. Kocham cię.
Złapała go za rękę
i delikatnie pociągnęła w stronę parkietu. Uśmiechnął się do niej. Wiedział, co
to oznacza. Wybaczyła mu. Raz na zawsze.
- Ja też cię kocham
– powiedziała, kiedy zaczęli tańczyć obok Draco i Hermiony.
***
W połowie
pierwszego tańca, Harry wpadł na jednego z gości. Fart chciał, że potrącona
osoba upadła niezbyt fortunnie. Momentalnie nachylił się nad poszkodowaną.
- Przepraszam
bardzo. Wszystko w porządku? – zapytał.
Jego ofiara
spojrzała na przyczynę swojego upadku. Dla Harry’ego, czas stanął w miejscu.
Ujrzał najpiękniejszą istotę na świecie, którą ujrzał pierwszy raz w życiu.
Pomógł wstać dziewczynie z drewnianej podłogi.
Wygładziła
sukienkę. Była krótka, w kremowym kolorze. Brązowe włosy były splecione w
kłosa. Miała skromne, perełkowe kolczyki i dopasowaną do nich bransoletkę.
- Nic się nie
stało. Dzięki za troskę – powiedziała spokojnie – Hermiona wygląda przepięknie
w tej sukni. Trudno uwierzyć, że jest czarownicą.
Harry spojrzał na
nią zaciekawiony. Była mugolką.
- Nie każda
czarownica musi mieć haczykowaty nos. Czarodziej z resztą też nie – zaśmiał się
– Przy okazji, mam na imię Harry.
Podał jej rękę.
Przyjęła gest. Uścisnęli dłonie, a dziewczyna odpowiedziała:
- Margaret.
- Miło cię poznać.
Posłała Harry’emu
delikatny uśmiech, pod którego wpływem zmiękły mu kolana.
***
Stary, schorowany
kocur przyglądał się temu wszystkiemu od dłuższej chwili. Widział jak jego
właścicielka wpatruje się z miłością w wybranka serca. Widział ich szczęście.
Cieszył się.
Nareszcie
zmądrzała, tak myślał. Zmądrzała i stała się odważniejsza niż niejedna
Gryfonka. Znalazła w sobie odwagę, by podążać za marzeniami i miłością. Już nic
nie mogło stanąć im na drodze.
Już wszystko będzie dobrze,
pomyślał i wziął ostatni wdech, by opuścić ten świat.
~~~ OGŁOSZENIA PARAFIALNE ~~~
Piosenka z wesela: Coldplay - Fix You
Pewnie wielu z Was już świętuje Sylwester, ale ja do nich nie należę. Dzisiejszy wieczór spędzam z najbliższą rodziną ponieważ moja ukochana babcia ma 70-te urodziny. Były to też pierwsze święta, które spędzaliśmy z żoną mojego wujka (Induską), więc na Sylwestra przebieramy się z mamą w sari, a ja w kurty, które dostałam pod choinkę :D
Życzę Wam miłej zabawy i szczęśliwego Nowego Roku. Żeby 2014 przyniósł Wam co najlepsze. Żeby marzenia przestały się ociągać i zaczęły się spełniać w tempie, jakby starały się o medal w biegu na 60 metrów :)
Tymczasem ode mnie: zapraszam jutro na epilog. Zadecydowałam, że historia zostanie skończona za rok xd Do zobaczenia w 2014 <3
E.